?Lifting? Jolanty Żółkowskiej

W piątek, 26 listopada, w wołomińskim MDK wystąpiła znakomita aktorka ? Jolanta Żółkowska. Jej ujmujący i zabawny monodram ?Lifting? poruszył już niejedno serce. Tym razem aktorka zachwyciła wołomińską publiczność. 

Jolanta Żółkowska jest absolwentką warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Aktorką Teatru Na Woli, Narodowego, Komedii i Teatru Syrena w Warszawie. Popularność przyniosła jej rola Basi Lawinówny w serialu ?Dom?. Obecnie artystka świetnie odnajduje się w monodramie ?Lifting?, z którym zagościła w Miejskim Domu Kultury w Wołominie. „Lifting” autorstwa Alice Burt to historia pięćdziesięcioletniej kobiety, której życie troszkę się „pogmatwało”. Spektakl jest nie tylko mądry, ale i zabawny, a cała historia kończy się pomyślnie dla bohaterki. Piękne teksty piosenek autorstwa Ewy Zelenay, z muzyką Piotra Golli (akompaniament) powodują, że spektakl jest wzruszający, a przy tym lekki i wciągający.

Z Jolantą Żółkowską rozmawiam o ?Liftingu?, dawnych rolach i życiu aktora.

-Monodram to trudne wyzwanie dla aktora.- Postanowiła się go Pani jednak podjąć…

– Tak, jest to duże wyzwanie oraz bardzo odpowiedzialna praca. A to dlatego, że człowiek jest wtedy tak naprawdę sam na scenie i musi tak zainteresować ludzi tym co mówi, aby nie wyszli z sali. To jest właśnie ta trudność. Poza tym aktorzy, którzy mają już spore doświadczenie w swoim zawodzie, w pewnym momencie myślą nad tym, by spróbować monodramu. Sądzę, że gdyby  młodzi ludzie po szkole teatralnej zaczynali od tego typu występów, nauczyliby się o wiele więcej o aktorstwie niż grając małe rólki. Chodzi tu o naukę warsztatu aktorskiego, co oczywiście jest bardzo trudne i praktycznie niemożliwe po szkole, kiedy jeszcze za mało się umie. Trzeba by było bardzo długo pracować, a także mieć opiekę kogoś, kto jest naprawdę znakomitym aktorem. A dlaczego monodram? Bo przyszła w moim życiu taka chwila, że chciałam się zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest dla aktora monodram. A poza tym przyznam szczerze, iż dziś czasy są tak dziwne, że gdy gra się w teatrze w wieloobsadowej sztuce, szczególnie gościnnie, pojawia się problem jak w jednym czasie zgrać wszystkich aktorów. Ja miałam takie doświadczenie w Teatrze Syrena, przy spektaklu ?Stalowe Magnolie?. A bardzo żałuję, bo było to świetne przedstawienie. Pomyślałam więc, że chciałabym zmierzyć się z materiałem, gdzie będę sama na scenie. W moim monodramie występuję jedynie z akompaniatorem, który świetnie ze mną współgra. Oprócz tego, że śpiewam kilka piosenek mam w czasie tej sztuki o wiele więcej do wykonania. Opowiadam przecież całą historię. Jednak nie wyobrażam sobie tego monodramu, gdyby nie było ze mną muzyka. Interpretacje ?Liftingu? odbiegają czasem od siebie w różnych odsłonach spektaklu, bowiem pojawiają się moje emocje, a Piotr Golla znakomicie je odbiera. A do tego jest świetnym muzykiem.
– Utożsamia się Pani z bohaterką ?Liftingu??
– Tak, bo jest to przecież opowieść o kobiecie pięćdziesięcioletniej, czyli będącej w moim wieku. Moja bohaterka jest akurat po dużych przejściach, ale utożsamiam się z nią jak najbardziej. Gdyby było inaczej to myślę, że nikt nie chciałby tego oglądać. Musiałam więc dokładnie wejść w tę postać.
– Ma Pani jakieś życiowe rady dla pięćdziesięciolatek?
– Radą jest właśnie ten ?Lifting?. Chodzi tu oczywiście o wewnętrzny lifting, o oczyszczenie siebie i świadomość , że kobiety bez względu na wiek mogą być szczęśliwe. Może im się w życiu bardzo dobrze dziać, pomimo negatywnych przeżyć i sytuacji przez jakie przeszły. Przez rozwody, utraty mężów, rożnego typu doświadczenia, które w nie biją . Jeśli takie kobiety wierzą, że zdarzy się coś dobrego, to po prostu tak będzie. ?Lifting? grałam w różnych miejscach. W Warszawie i pod Warszawą. I mam taką grupę kobiet, które dowiadują się gdzie akurat występuję i przyjeżdżają tam. Potrzebują tego, bowiem są akurat na życiowym zakręcie, a po tym spektaklu czują się pewniej i nabierają wiary, że w ich życiu zdarzy się jeszcze coś fajnego, spotkają kogoś, zakochają się i będą kochane, że po prostu wszystko dobrze się skończy. W ?Liftingu? cała historia opowiedziana jest z dystansem do tego, co się kiedyś zdarzyło. Bohaterka z biegiem czasu potrafi żartować sobie z tego, przez co przeszła. Także cały spektakl staje się zabawny. Początkowo zastanawia się, których zmarszczek się pozbyć, jakich kremów używać, a potem stwierdza, że to przecież nie o to chodzi. Na koniec mówi, że spotkała mężczyznę, dla którego i tak zawsze jest piękna.
– W tej roli wypada Pani wspaniale. A jak wspomina Pani swoją pierwszą rolę?
– Kocham tę rolę. Uważa, że była świetnie napisana. Była bardzo różnorodna, a to plus dla młodego aktora, bowiem wówczas może pokazać niemal wszystko. A ta postać niosła takie możliwości. Uważam, że ?Dom? to po prostu świetny serial.
– Poprzez rolę Basi zyskała sobie Pani niezwykłą sympatię widzów.
– Tak, oczywiście i jest to bardzo miłe. Przecież po to wykonujemy zawód aktora, by tak przyjemnie się czuć dzięki swym odbiorcom.
– Gdy po latach powstawała druga część ?Domu? od razu się Pani zdecydowała na udział w kontynuacji serialu?
– Oczywiście. Praca z nieżyjącym Jankiem Łomnickim była samą przyjemnością. A scenariusz został świetnie napisany i taki też był cały serial.
– Nie miała Pani w pewnym czasie uczucia, że w pewien sposób utknęła Pani w roli Basi i będzie kojarzona tylko z tą postacią?
– Życzyłabym wielu swoim kolegom, by byli kojarzeni z jakąkolwiek rolą. Mi to wcale nie ujmuje. Robiłam i robię wiele innych rzeczy, z którymi jestem w większym bądź mniejszym stopniu kojarzona. A, że nadal widzą we mnie Basię to świetnie. Najgorzej nie być w ogóle rozpoznawalnym.
– Ma Pani wymarzoną rolę na przyszłość?
– Teraz już nie. Tą wymarzoną rolą jest właśnie ?Lifting?. A co mi jeszcze ześle los, zobaczymy…

Rozmawiała Sylwia Kowalska