Łukasz Rygało: I co nam pan zrobi?

Nie znam się na polityce krajowej, o zagranicznej to już nawet mowy nie ma. Mgliste pojęcie o stopniu skomplikowania zależności w skali globalnej dają mi jedynie… gry komputerowe. Jeszcze przed wybuchem konfliktu za naszą wschodnią granicą powróciłem do klasycznego tytułu sprzed ponad dwudziestu lat ? oczywiście w kolejnej, unowocześnionej i polukrowanej formie, aby w domowym zaciszu, choć godzinkę dziennie, poczuć się monarchą. Dyktatorem. Światowym autorytetem moralnym. Aby być lepszym od innych, komputerowo sterowanych państw na polu gospodarki, nauki lub ekonomii. Zapędów do militarnego podboju cyfrowego globu nie miałem nigdy.

Cywilizacja V (artykuł zawiera lokowanie produktu!) to ciągłe podejmowanie decyzji: o sojuszach i wojnach, kierunkach rozwoju nauki, rozbudowy miast, o handlowych wymianach dóbr, kierunkach ruchu wojsk, ekspansji religii. To konsekwentne przyjaźnie i zaskakujące zdrady, szpiegostwo przemysłowe i hojne wsparcie dla upadających państewek ? wszystko to zawsze obliczone na korzyść dla własnego, wirtualnego państwa. Każdy ruch ma tu swoje konsekwencje, czasem zmuszające do zastanowienia się nad anegdotycznym ?efektem motyla?, w którym trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową. Już kilka godzin spędzonych na kombinacjach, kalkulowaniu i targowaniu się z innymi monarchami może dać wrażenie, że panujemy nad wszystkim. Kolejnych kilka buduje przekonanie o wyższości inteligencji i bezkarności naszych poczynań. Nawet jeśli przeciwnicy spuszczą nam lanie, to łatwo o tym zapomnieć wybierając opcję „nowa gra”…

Polityka w tej skali to tylko ruch pionków na globalnej szachownicy. Zniszczone miasto czy stracony oddział to jedynie krótki komunikat i ponura melodyjka, ofiary nie mają nazwisk, nie ma krwi, rozpaczy rodzin ? tylko statystyka. W kontekście Ukrainy nikt o statystykach nie mówi, tam ofiary mają twarze, a ich rodziny łzy w oczach. Gracz cynicznie wykorzystujący ich chwilową słabość wydaje się być bliskim krewnym kierownika szatni z filmowego ?Misia? Barei, wygłaszającego swoją krótką kwestię: Nie mamy pańskiego płaszcza ? i co pan nam zrobi?

No właśnie… Reszta graczy w garniturach przelicza nieuchronne koszty i potencjalne korzyści wynikające z ich decyzji, są powściągliwi i ostrożni. Może dla nich to ciągle gra, która toczy się gdzieś daleko? Oby ta historia nie zakończyła się tak, jak jedna z bajek Ignacego Krasickiego: ?Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły, wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły?.

Nie będzie nowej rozgrywki.