11. Historia prosta jak drut …

Dziwię się, że ludzie nie chcą, chociaż na chwilę usiąść i odpocząć. Przecież to takie przyjemne. Wszyscy wymawiają się brakiem czasu. A przecież to my decydujemy o tym, co robimy ze swoim czasem. – z Martą Balą, drucianą rzeźbiarką rozmawia Katarzyna Trybus.

– Sama musisz przyznać, że „rzeźby” z drutu to coś dziwnego. Skąd pomysł na taki materiał?
– Nie chcę wymyślać opowieści w stylu „nagle mnie natchnęło” albo „popatrzyłam w niebo i już wiedziałam”. Pozostaje mi więc powiedzieć prawdę, a ta niestety jest dosyć nudna i chyba mało interesująca. No, ale… Zaczęło się od zepsutej suszarki do włosów. Suszyłam włosy, poczułam dziwny swąd, za chwilę usłyszałam dziwny trzask, no a potem suszarka przestała chodzić. Próbowałam ją włączać, niestety bez efektów. Poszłam więc po radę fachowca – mojego taty. A że od zawsze męskie zajęcia wydawały mi się ciekawsze od tych przypisywanych kobietom pomyślałam, że skoro i tak z mokrą głową nigdzie nie mogę wyjść, to przynajmniej popatrzę jak się naprawia suszarkę. Tata zabrał się do rzeczy. Rozkręcił ją, powyjmował różne części. Zaczął wszystko dokładnie oglądać i czyścić. W międzyczasie zadzwonił telefon. Kiedy on rozmawiał ja zostałam sam na sam z suszarką. Od tego się zaczęło…Wzięłam się za oglądanie silniczka. Zaczęłam odkręcać z niego drucik i pomyślałam, że można coś z niego zrobić, że to fajny materiał na… Sama nie wiedziałam na co. Efekt był taki, że suszarka trafiła na śmietnik. A ja znalazłam sobie niecodzienne hobby.
– Skąd bierzesz tematy do swoich prac?
– To wygląda bardzo różnie. Czasami po prostu bawię się, robię coś, do ostatniej chwili sama nie wiem, co to będzie, aż okazuje się, że jeśli wygnę drut w lewą stronę, to całość zaczyna przypominać np: żyrafę. Później to już tylko kwestia kilku detali, tu wygiąć tak, tam tak, no i wychodzi żyrafa. Czasem jednak od razu wiem, co chcę zrobić, rysuję szkic, wszystko z góry planuję. Mam już spore doświadczenie, więc mogę przewidzieć czy warto brać się do realizacji jakiegoś pomysłu czy lepiej dać sobie spokój. Zdarza mi się również robić coś na zamówienie. Kiedy np. ktoś ogląda moje prace i stwierdza „słuchaj fajnie to wygląda, zrobiłabyś mi w ten sposób drzewo” – wtedy często podłapuję temat i biorę się za robienie drzewa.
– Z której z Twoich prac jesteś najbardziej dumna?
– No cóż… Skłamałabym mówiąc, że każda jest dla mnie tak samo ważna i cenna. Chyba najbardziej lubię moje krzesełka. Trudno powiedzieć, dlaczego. Kiedyś odwiedziła mnie znajoma ze swoją dwuletnią córeczką. Mała przyglądała się bardzo uważanie kilku „druciakom” poustawianym na półce. W końcu swoim dziecięcym, poważanym głosikiem powiedziała: „Mamo te ksesełka są takie malutkie, kto na nich będzie siedział?” To był dla mnie szok. Dwuletnie dziecko dostrzegło w tych krzesełkach moje intencje. Tymi krzesełkami chciałam po prostu powiedzieć ludziom, żeby usiedli. Uwielbiam moment, kiedy moja mama wraca po dziesięciu godzinach pracy do domu i zmęczona siada na kuchennym stołku. Zawsze w tym momencie obserwuję jej twarz. W ułamku sekundy pojawia się na niej spokój, przechodzi zmęczenie. Dlaczego taka chwila zdarza się tylko raz w ciągu dnia? Męczy mnie hałas na ulicy, męczą mnie zaganiani ludzie, męczy mnie szybkość dzisiejszego życia. Dziwię się, że ludzie nie chcą, chociaż na chwilę usiąść i odpocząć. Przecież to takie przyjemne. Wszyscy wymawiają się brakiem czasu. A przecież to my decydujemy o tym, co robimy ze swoim czasem.
– Gdzie można oglądać Twoje prace?
– Śmiech… W domach moich znajomych, rodziny, przyjaciół. Ostatnio pokazywałam je w galerii Korozja i kolor w Wołominie. Myślę o tym, żeby pokazać je w Internecie. Jest sporo stronek z rozmaitymi dziwnymi rzeczami, które ludzie robią, więc może tam. Szczerze mówiąc nie zabiegam specjalnie o to, aby pokazywać je gdziekolwiek. Lubię nazwijmy to „rzeźbić” w drucie. To dla mnie sposób na wolny czas, a nie na zarobek. Robię to, bo mnie to uspokaja i wycisza. Lubię też po postu usiąść i o czymś sobie pomyśleć, podumać, a wówczas dobrze zająć czymś ręce…

Jedno przemyślenie nt. „11. Historia prosta jak drut …

  1. Wszystko pięknie, tylko szkoda, że nie ma zdjęć „rzeźb”. Trudno wyobrazić sobie coś takiego, kiedy się tylko o tym czyta. Pozdrawienia dla wszystkich czytelników Życia.

Możliwość komentowania jest wyłączona.