14. Bez fajerwerków

Marcin Pieńkowski

Wszyscy doskonale pamiętamy, co wydarzyło się 11 września 2001 roku. Każdy z nas wpatrywał się w telewizyjny odbiornik, nie rozumiejąc co się dzieje… Zadawaliśmy sobie setki pytań, czy to wypadek, pomyłka, atak terrorystyczny, początek krwawej wojny, czy może film katastroficzny…Dlaczego ktoś poświęcił własne życie, by odebrać je komuś innemu, czemu światem rządzą podziały, nieporozumienia, panuje odwieczny szum komunikacyjny, brak tolerancji, zawiść, chciwość, rasizm… Można wymieniać bez końca. Na dodatek po incydentach w Madrycie i Londynie, nasz wewnętrzny spokój został zakłócony, chodziliśmy po ulicach przestraszeni, zaniepokojeni… Dlaczego zamiast szerzyć dobro, ludzie wciąż walczą ze złem? „Lot 93” opowiada o tamtych wydarzeniach, skupiając się na wątku pasażerów tytułowego United 93, którzy udaremnili terrorystom uderzenie w planowany cel. Greengrass nie poszedł drogą Olivera Stone’a („Word Trade Centre”), który zaserwował widzom hymn, balladę o herosach, świetnie zrealizowaną, minimalistyczną, często chwytającą za serce. Świetny brytyjski reżyser znany z surowego, paradokumentalnego stylu, stworzył wierną reprodukcję dramatycznych wydarzeń z 11 września. Pokazał reakcje wszystkich uczestników katastrofy, począwszy od terrorystów przez pasażerów samolotu po wojskowych i pracowników lotnisk, wieży kontrolnych. Aktorzy w „Locie 93” to nieznane, anonimowe twarze, dzięki czemu między bohaterami a widzem nie ma dystansu. Greengrass nikogo nie krytykuje, nikogo nie uwzniośla, pokazuje wszystkich z punktu widzenia beznamiętnego świadka, wręcz historyka. Każdy detal tworzy perfekcyjną, widowiskową całość. Jednak nie jest to widowiskowość hollywoodzka, brak tu patosu, zwolnionych ujęć, tłumów statystów, są tylko nagie twarze, dusze, walczące emocje, ludzie na skraju wyczerpania nadziei, słowa – proste, zwykłe… I przede wszystkim „Lot 93” jest mistrzowsko zmontowany, kilka scen wbija w fotel, Greengrass świetnie wykorzystuje niedopowiedzenia, możliwości drugiego planu, przestrzeń pozakadrową, wszystko ma tu swój przemyślany cel. „Lot 93” to wielki film, który na każdym zrobi ogromne wrażenie. Nie będzie to przyjemne uczucie, wszak doskonale znamy finał historii. Do końca nie będziemy mogli uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę. Realizm wrócił na kinowe ekrany na dobre, teraz nawet Batman, James Bond i chłopaki z „Miami Vice” mają tylko ludzkie cechy i zagubili swój fantastyczny czar. Świat jest tak niezwykły, że jego dodatkowe fałszowanie, nadbudowywanie elementów kreacyjnych wydaje się bez sensu.