20 lat ARKI w Wołominie

W minioną sobotę Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym ARKA z Wołomina obchodziła 20 lecie działalności. Na jubileusz, który odbywał się w wołomińskim MDK przyszło wielu ?Arkowiczów? i zaproszonych gości. Był tort, kwiaty, moc podziękowań i życzeń. Nie zabrakło wspólnej zabawy.

Na co dzień muszą borykać się z wieloma trudnościami, przeszkodami architektonicznymi ale i tymi międzyludzkimi. Jest jednak takie miejsce w Wołominie gdzie wiedzą, że są u siebie – to siedziba ARKI w Wołominie przy ulicy Powstańców 3. O misji fundacji rozmawiamy z Arkadiuszem Rychtą prezesem ?ARKI?.

– Jakie były początki fundacji?

– Początki ARKI sięgają lat 80-tych. Pierwsze spotkanie miało miejsce w 1984 roku, w salce przy kaplicy kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej, dzięki młodemu, pełnemu zapału księdzu Tadeuszowi Sowie, który był związany z ruchem ?Wiara i Światło?, wspierającym osoby z upośledzeniem umysłowym. Przychodząc do parafii w Wołominie od razu rozpoczął poszukiwania osób niepełnosprawnych. Zorganizowaliśmy spotkanie. Od tamtej pory nasza grupka stawała się coraz ?bogatsza? w osoby niepełnosprawne i młodych wolontariuszy. Nosiliśmy nazwę ?Iskierka?. To trwało do końca lat 80-tych, kiedy rozpoczęły się zmiany polityczno-ekonomiczne i gospodarcze w naszym państwie. To też wymusiło, dla łatwiejszego funkcjonowania, uzyskanie osobowości prawnej. I tak, w marcu 1991 roku zarejestrowaliśmy fundację, nosi nazwę ARKA. Na początku funkcjonowaliśmy bez zaplecza lokalowego. Udaliśmy się do ówczesnego burmistrza Polikarpa Bulika przedstawiliśmy sytuację, wysłuchał nas i po trzech miesiącach otrzymaliśmy pomieszczenie. Lokal mieścił się przy ul. Średniej w Wołominie, w baraku po Spółdzielni Pracy. W 2000 roku w części budynku zawalił się dach. Przy pomocy władz Urzędu Miasta dostaliśmy ten oto lokal przy ul. Powstańców – dogodna lokalizacja, centrum miasta oraz spora przestrzeń.

– Jak zmieniło się podejście społeczeństwa do osób niepełnosprawnych?

– Sięgnę do lat 80-tych – wtedy zaczęliśmy się spotykać, wychodzić na spacery. To były lata, gdzie ?nie było? niepełnosprawnych, nie było ich widać na ulicach, byli ?zamknięci? w swoich domach. My wyszliśmy, że tak powiem, rzucaliśmy się w oczy, wywołaliśmy lekki szok. Kiedy wyszła nas cała gromadka ludzie byli zdziwieni, zatrzymywali się, patrzyli co się dzieje. Pewnego razu wyjechaliśmy na pielgrzymkę. Nagle na kilka dni zniknęliśmy. Jedna z naszych znajomych powiedziała nam, iż ludzie zaczęli o nas pytać. Co się z nami dzieje. Wtedy dotarło do nas, że jest jakiś odbiór, że ludzie nas zauważają, coś się zmienia. Okazało się, że w mieście zabrakło jakiegoś ?elementu?. Staliśmy się częścią społeczności.

– Czy zdarzały się niemiłe sytuacje ze strony ludzi?

– Pamiętam przypadek bolesnej litości ze strony pewnej pani. Szedłem z mamą, która prowadziła mnie na wózku inwalidzkim. Kobieta zatrzymała się, popatrzyła i powiedziała: ?Taki młody, ładny a tak się męczy, po co to żyje?. Moja mama bardzo się zbulwersowała. Było to przykre. Ale wielu niepełnosprawnych spotkało się z podobną bolesną litością.

– Czy teraz są bariery pomiędzy niepełnosprawnymi a pełnosprawnymi?

– Oczywiście były, są i będą osoby, które podchodzą do nas z dystansem. Kiedy zetkniemy się z niepełnosprawnością nie przechodzimy bokiem obok tego problemu. Oznaką tego może być czas kiedy zostałem radnym naszej gminy. Urząd miasta – jeden z najważniejszych obiektów w mieście – niedostosowany dla osób niepełnosprawnych. Na początku wnoszono mnie po schodach. Po roku, pojawiła się winda i podjazd. Uświadomiono sobie jakie są potrzeby, co trzeba zrobić. Mówiłem wtedy, że nie tylko ja korzystam z urzędu, ale są też inni niepełnosprawni oraz osoby starsze. Do władz dotarło, że trzeba patrzeć na każdą inwestycję, czy to chodnik, czy inny obiekt, z perspektywy osób z niesprawnością. Teraz wymogi te reguluje ustawa.

– Czym jest ARKA dla waszych podopiecznych?

– Drugim domem. Jedna z naszych podopiecznych kiedy przyszła do nas była bardzo zamknięta w sobie. Dziś po krótkim czasie pobytu u nas, dziewczyna otworzyła się, uśmiecha się, chętnie rozmawia. Myślę, że atmosfera życzliwości i tolerancja pomaga nam stworzyć ten drugi dom. Nie ma podziału na niepełnosprawnych umysłowo czy fizycznie, jesteśmy równi, czujemy się jak w rodzinie

– W miniony weekend obchodziliście jubileusz. Czego wam życzyć na kolejne dwadzieścia lat?

– ?Daj Boże jeszcze dużo lat na tej drodze, która prowadzi za horyzont gdzie jest piękna tęcza?. Myślę, że to, co robimy jest dobre, nie ma co zmieniać. Jak prawie każda podobna placówka borykamy się z problemami finansowymi, ale przystosowujemy się do tego co jest, co mamy i staramy się z tego korzystać . Przy tej sposobności chcę podziękować wszystkim osobom, dzięki którym mogliśmy z wielką radością obchodzić ?dwudziestkę?. W szczególności bardzo dziękujemy, panu Rafałowi Stańczykowi, Barbarze Stasiszyn i pracownikom OPS, oraz MDK-u z Panią Haliną Bodel i naszym przyjaciołom, którzy wspólnie z nami świętowali.

Emilia Chąchira