20. Miłość lokalna to duża siła

O przyszłości klubu, roli wytrwałości na treningu

i problemach z boiskiem rozmawiamy

z Krzysztofem Gawarą, trenerem klubu „Huragan” Wołomin

– Drużyna futbolowa „Huraganu” w 2. rundzie sezonu staje przed dużą szansą i dużym wyzwaniem. Czy uda się przejść do IV ligi?

– W ogóle bym w takich kategoriach nie myślał. Wyniki są sprawą ważną, każdy kibic patrzy na wyniki, ale dla mnie najważniejszą sprawą jest praca z młodzieżą. Wynik w pewien sposób łatwo osiągnąć. Trzeba iść do prezesa i prosić o pieniądze. Kupujemy kilku lepszych zawodników i idziemy po lepsze miejsca w tabeli. To jest jednak działanie na krótki dystans. Są kluby, gdzie naściągają zawodników i po pół roku, gdy zabraknie pieniędzy, wszystko się rozpada. Ja wychodzę z założenia, że trzeba sobie wychować kilka roczników dobrze wyszkolonej młodzieży i na tej podstawie budować dobre wyniki klubu.

– Czyli nastawiamy się na dobre wyniki za kilka lat?

Może o wiele szybciej. Ponad

80% zespołu jest z Wołomina i Kobyłki, a miłość lokalna to duża siła, chciałbym to wykorzystać. Na tej podstawie można zbudować ciekawy zespół i osiągnąć dobre wyniki. Z drugiej strony zawodnicy to ludzie ciężko pracujący, którzy równolegle z treningiem chodzą do szkół, pracują na utrzymanie i to ciężko. W związku z tym z frekwencją na treningach jest problem. A jeżeli chce się osiągnąć wyniki, trzeba trenować 6 dni w tygodniu przynajmniej po 1-2 godziny. I na wyniki trzeba cierpliwie czekać. Ci chłopcy muszą poznać zasady pracy profesjonalnej. Umiejętności zawodowe to inny problem. Jeżeli zawodnik mając lat 20 nie potrafi czysto kopnąć piłki, to mamy poważny problem.

– Czy po pół roku pracy w „Huraganie” poradził Pan sobie już z tym problemem?

– Przez pół roku poznawaliśmy się, przez następne pół roku będziemy się starali osiągnąć jakieś wyniki, jako zespół. Braki w wyszkoleniu technicznym postaramy się nadrobić przygotowaniem fizycznym i taktycznym. Czyli wszystko zależy od systematycznego treningu. Staram się trening dozować dokładnie tak jak należy. Ale jeżeli zawodnik wypadnie z jednego czy dwóch treningów, wtedy zaczyna być niedobrze.

– Czy często wypadają z treningów? Można temu jakoś zaradzić?

– Stosunkowo często. A sposoby zaradzenia temu są z pewnością różne. Po pierwsze, to z pewnością kwestia charakteru. Kto myśli, że cokolwiek w sporcie przyjdzie łatwo, ten jest w błędzie. Po drugie, zawodnicy muszą godzić pracę naukę i treningi co nie jest łatwe. Po trzecie ważny jest motyw finansowy. Myślę, że gdyby zawodnicy, którzy nie chodzą na treningi byliby wspomagani finansowo problem by się mógł rozwiązać. Ale to jest raczej pytanie do gminy.

– Klub ma przecież sponsorów?

– I sponsorzy się starają. Pan Ryszard Sobiech, prezes, robi wszystko, żeby utrzymać klub na odpowiednim poziomie. Ale tu są potrzebne większe wydatki. Na utrzymanie kondycji, odnowę biologiczną, odżywki. Spójrzmy na zawodników klubów zachodnich. Gdy oglądamy Ligę Mistrzów widzimy zawodników wyglądających jak kulturyści i biegających od pierwszej do ostatniej minuty. Aby osiągnąć podobne rezultaty

u naszych zawodników trzeba wejść z ciężkim atletycznym treningiem wytrzymałościowym. Jednak są do tego potrzebne pieniądze. Również potrzebne są pieniądze na boisko z utwardzoną nawierzchnią.

– Ośrodek Sportu i Rekreacji Huragan planuje podobną inwestycję, czy ona rozwiąże ten problem?

– Z pewnością. Jednak wyniki są potrzebne już, a boisko może być gotowe najwcześniej za kilka lat. Muszę powiedzieć, że najważniejszą inwestycję już prowadzimy. Szkolimy młodzież, dzieci. One staną się podstawą funkcjonowania klubu za kilka lat. Zatrudniliśmy do pracy trenera Pawła Miąszkiewicza, który ma duży potencjał, jeżeli idzie o nauczanie młodzieży. Dawniej ci lepsi zawodnicy pochodzili z klubów prowincjonalnych. Pracujemy nad tym, aby tak działo się znowu.

Rozmawiał Paweł Tyliński