Dziecko w kadrze

Chyba wszyscy rodzice lubią
fotografować swoje dzieci – są tak wdzięcznymi i naturalnymi
modelami, są tak szczere w swoich reakcjach i dla każdego rodzica tak
piękne, że chciałoby się utrwalić na kliszy niemal każdy moment ich
życia. Zwłaszcza, że tak szybko dorastają …

Często jednak odbierając odbitki od
fotografa jesteśmy zawiedzeni tym co widzimy – maleńkie
dziecko w ogromnej przestrzeni, niemal trudne do zidentyfikowania,
czarne oczodoły zamiast cudownych błękitnych źrenic, biała plama
zamiast twarzy, ucięta głowa bądź kończyny, rozmazany „duch”
uciekający z kadru …

Co możemy więc zrobić żeby zapobiec
takim sytuacjom?

Jednym z większych problemów dla
początkujących fotografów jest ruchliwość dzieci, co często
daje efekt w postaci poobcinanych części ciała bądź poruszenia.
Dziecko można na chwilę „unieruchomić” dając mu do ręki
jakąś rzecz-coś, co je zainteresuje, zatrzyma na chwilę a
jednocześnie odwróci jego uwagę od osoby fotografującej i
aparatu..

A jeśli chcemy pokazać spontaniczną
zabawę, kipiącą energią, pełną dynamizmu?

Takie zdjęcie wymaga pewnego rodzaju
przygotowania. I nie chodzi tu bynajmniej o jakiekolwiek ustawianie
dzieci, a jeśli już o ustawianie to raczej osoby fotografującej.
Musimy znaleźć takie miejsce, z którego widzimy cała scenkę,
światło oświetla głównych bohaterów jak najkorzystniej,
upewnić się czy czas (im krótszy tym lepiej) i przysłona
migawki są prawidłowe i…. przewidzieć jak może potoczyć się
obserwowana akcja.

Ważny jest także „punkt
widzenia”. I niestety najczęściej jest to punkt widzenia
dorosłych – czyli patrzymy na dzieci z góry. Tak
widziana postać ma zniekształcone proporcje a najpiękniej na
zdjęciach wychodzą fryzurki naszych pociech. Postarajmy się zejść do
poziomu naszych dzieci – przykucnijmy, usiądźmy na podłodze czy
nawet połóżmy się na niej. Oprócz naturalnego oddania
proporcji zyskujemy też wrażenie uczestnictwa w dziecięcym świecie a
zdjęcia mają większą siłę oddziaływania.

Często
popełnianym błędem jest także fotografowanie ze zbyt dużej albo małej
odległości.

Przy fotografowaniu ze zbyt dużej
odległości postać na zdjęciu jest za mała, przy zbyt małej odległości
– rysy twarzy są zdeformowane. Jeśli posiadamy aparat z wymiennymi
obiektywami lub przynajmniej zooma – do portretów najlepiej
użyć ogniskowych o zakresie mniej więcej 80-150 mm. Najtrudniejsza
sytuacja jest w przypadku niewymiennych obiektywów
szerokokątnych ale i tu można sprytem obejść ich ograniczenia i
zrobić dziecku udany portrecik. Wystarczy użyć filmu
drobnoziarnistego (ISO 100), sfotografować z większej odległości (
już odległość 1,5 m – 2m da dobre rezultaty) a robiąc odbitkę w
laboratorium poprosić o jej odpowiednie skadrowanie.

Często, zapatrzeni w głównego
bohatera zdjęcia, zapominamy, że aparat widzi mniej emocjonalnie niż
my i on zauważy niepotrzebne przedmioty w tle, drzewo wyrastające z
głowy synka czy linię horyzontu przecinającą szyjkę naszej córeczki.
Nasz mózg eliminuje nieistotne elementy rzeczywistości, aparat
– nie. Dlatego warto też rzucić okiem na to co dzieje się w
tle, czasem wystarczy zmienić położenie aparatu, przesunąć się parę
centymetrów w prawo lub lewo, a czasem lepiej zrezygnować z
planowanego ujęcia.

Tło i główna postać nie powinny
współzawodniczyć ze sobą o zwrócenie uwagi widza.
Lepsze więc będzie tło o stonowanej kolorystyce i jeśli to możliwe
duża odległość miedzy tłem a modelem. Przy zastosowaniu ogniskowej o
większej długości (100mm do 200mm) i przy odpowiednio dobranej
średniej przesłonie (f 4.0 do 8) otrzymamy ostrą postać i rozmyte
tło. Oczywiście postępujemy tak tylko w przypadku jeśli tło nie jest
ważnym elementem zdjęcia, sytuującym dziecko w jakiejś konkretnej
sytuacji i będące częścią opowiadanej historii.

Unikajmy fotografowania w południe.
Światło jest wtedy twarde i silne – daje nieładne, bardzo jasne plamy
i zupełnie czarne cienie oraz zmusza do mrużenia oczu, które i
tak na domiar złego zupełnie znikają w głębokim cieniu w związku z
kątem padania światła.

Najlepszym naturalnym źródłem
światła do fotografowania ludzi jest późno popołudniowe słońce
(zwłaszcza przy niewielkim zachmurzeniu), kiedy znajduje się ono
nisko na niebie. Jego światło jest wówczas mniej intensywne,
nie zmusza do mrużenia oczu, a padając pod małym kątem daje
ożywiające portret światełka w oczach fotografowanej osoby.

Do fotografowania dzieci znakomite jest
lekkie zachmurzenie ponieważ rozproszone światło jest wszędzie takie
samo. Nie ma wtedy większego znaczenia, że fotografowane dziecko
przez cały czas się przemieszcza – nie grozi nam, że buzia nagle
znajdzie się w głębokim cieniu i na zdjęciu stanie się ciemną plamą
bądź odwrotnie, zbyt oświetlona smugą światła będzie za jasna.

Podsumowując – dzieci fotografujemy tak
jak dorosłych, tylko … szybciej, w korzystniejszych warunkach
oświetleniowych i przy zastosowaniu krótkich czasów
(raczej nie dłuższych niż 1/125 s).

Powodzenia!