Jan Pietrzak: Co nam wolno pamiętać?

W ostatnich dniach rajcował publiczność udany cover filmu ?Kto wrobił królika Rogera”. Tym razem chodziło o to ?kto wrobił naszego Kaczora”. Wydaje się, że cover był ciekawszy od oryginału.

Misterna intryga polegała na tym, że polski prezydent w sztabie NATO miał bezwzględnie popierać kandydata Sikorskiego, który w ogóle nie kandydował, oraz absolutnie nie godzić się na kandydata Rasmussena, którego popierali wszyscy pozostali członkowie sojuszu. Taką ciekawą instrukcję otrzymał prezydent od rządu na schodach do samolotu. Instrukcja okazała się zresztą jedynie sugestią kolegi referenta zastępcy dyrektora gabinetu trzeciego wiceministra, której rząd wcale nie wydał. Z grubsza chodziło o to, by wrobiony prezydent zachował się jak najgłupiej, blokując wybór szefa NATO, co sprawiło by wiele radości w kraju i zagranicą. Intryga powiodła się nie do końca, ale i tak dała rządowym mediom wiele powodów do satysfakcji. Niesiołowskie Palikoty podskakiwały na wszystkich kanałach z uciechy.
Ale czas robi swoje i powoli ten temat schodzi z tapety, czyli ze szkła telewizorów. Są jednak tematy nieustępliwe, które jak powracające fale zalewają progi naszych domów brudną pianą. To sprawy związane głównie z narodową pamięcią. Fundamentalne pytanie brzmi: co nam wolno pamiętać, a co mamy zapomnieć i kto ma o tym decydować? Taka na przykład gazeta Maleszki uważa, że to ona powinna zakreślać granice społecznej pamięci. A powołany specjalną ustawą instytut ma praworządną podkładkę, że nie powinno być żadnych ograniczeń w docieraniu do prawdy historycznej. Formalnie racja jest po stronie instytutu, ale gazeta Maleszki nigdy się z taką racją nie zgodzi. Oporna jest zawzięcie. Sfery rządowe natomiast, zależnie z której strony wieje wiatr historii przychylają się do jednego lub drugiego poglądu. Obecnie jesteśmy w ciekawym punkcie, kiedy to rządząca partia, która kiedyś głosowała za Instytutem, usiłuje o tym zapomnieć i przejść na drugą stronę. Widzimy więc, że problemy z pamięcią występują nawet w obrębie jednej partii na przestrzeni niewielu lat, a co dopiero w mentalności wielu pokoleń, warstw i klas społecznych.
Oczywiście, nie ma żadnej szansy na ujednolicenie polskiej pamięci. Ważne jest, by jednak istniał jakiś najniższy wspólny mianownik, porządkujący ogólny chaos w rodzimej historii. Byśmy wszyscy mogli zgodzić się co do faktów podstawowych. Na przykład, że to nie Polacy wywołali II Wojnę Światową, utworzyli obozy śmierci dla Żydów i wymordowali Rosjan w Katyniu.
Szczególnie ważne jest, by o historii można pisać książki bez cenzury, nie narażając autorów i ich dzieł na represje inne poza intelektualnymi. Czy to się może udać…?

11 przemyśleń nt. „Jan Pietrzak: Co nam wolno pamiętać?

  1. Ja myślę, że nie tylko o historii…i że się uda. Pozdrawiam.

  2. Panie Janie prawdę pan napisał, ale burki i tak głośno szczekają, szczególnie gdy im się wydaje że ich ktoś słucha. Ja wierzę że Polacy nie ulękną się Palikotów i Maleszków będa pamiętali. O Katyniu byliśmy oszukiwani przez pół wieku a Polacy i tak wiedzą co jest prawdą. Rasowi mordercy i kłamcy zawsze idą w zaparte a po dojsciu do władzy uczynią wszystko aby wiadomym było nie wszystko

  3. Jest przecież takie powiedzenie: psy szczekają, karawana jedzie dalej… Niektórym zależy tylko na rozgłosie, na twarzy mniej.

  4. Róbmy swoje. Zaklinaczy Historii i pamięci po prostu olewać teraz i w przyszłości. Tak trzymać.

  5. Pamietaj wszystko rodaku i nie pytaj Tuskomatołków. Rób swoje.

  6. Pytanie kontrowersyjne, a próba narzucenia nam niepamięci w wydaniu PO skanadaliczna.

Możliwość komentowania jest wyłączona.