Jan Pietrzak – Od wpadki do kompromitacji

Po rejestracji kandydatów, ruszyła kampania wyborcza. Bardzo szczególny czas dla demokracji. Demonstracja obywatelskiej świadomości z jednej strony, z drugiej ? egzamin sprawności państwa. I w tej ostatniej sprawie już na początku wyborczej rozgrywki zdarzyła się efektowna kompromitacja, która mnie osobiście bardziej śmieszy niż oburza, ale ja bywam odosobniony ze swoim poczuciem humoru. Osławiony Andrzej Lepper jednego dnia został odrzucony przez Państwową Komisję Wyborczą ze względu na karalność, po dwóch dniach zapisany z powrotem ze względu na nieskazitelność, ponieważ wyroki Leppera albo uległy zatarciu, albo nie są prawomocne. Sam zainteresowany z protekcjonalnym lekceważeniem wybaczył Komisji, dając do zrozumienia co sądzi o niedoważonych urzędasach, którzy chcieli go pozbawić prezydentury. Poza tym nic specjalnie szkodliwego się nie stało. Jedynie kilku rywali z końca stawki poczuło się zagrożonych bo przypadający na nich 1% trudniej będzie z godnością podzielić.

Nie wiem ilu ludzi zatrudnia PKW, ale fakt, że żadnemu z nich nie przyszło do głowy by wcześniej sprawdzić jaka jest sytuacja prawna popularnego kandydata, pokazuje żałosne niechlujstwo tej instytucji.

Podobną słabością popisała się policja nie dopełniając obowiązku złożenia oświadczeń lustracyjnych przez kilkudziesięciu najważniejszych funkcjonariuszy. Skutek jest taki, że z mocy prawa tracą stanowiska a wydane przez nich decyzje są nieważne. I jak w tej sprawie zachowa się rząd? Oto jest pytanie. Jeżeli o mnie chodzi mam życzenie, by bezprawni policjanci przestali mi wystawiać mandaty za szybkość, bo nie mogę nigdzie na czas dojechać? Jeśli oni nie respektują prawa, dlaczego ja muszę respektować?

Kolejna wpadka państwowej władzy z pewnością nie skłania do żartów. Wygląda na to że MON i MSZ nie wiedziały o istnieniu porozumienia polsko-rosyjskiego z 93 r. o wypadkach lotniczych. Premier opowiadając w Sejmie o poczynaniach rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej powoływał się na konwencję chicagowską. Prof. G Grabowska w Rzeczpospolitej uważa, że premier nie został poinformowany o istnieniu właściwego dokumentu, który powinien być podstawą działania Polski, bo służby prawne o nim zapomniały. To jest niesamowite! O rażących zaniedbaniach różnych służb sprzed katastrofy mówiło, pisało tylu ekspertów, publicystów, polityków, że nie będę tego powtarzać? i co? I nic. Mamy czekać na rezultaty rosyjskiego śledztwa. Rok, może dwa? Czy w tej sytuacji może dziwić inicjatywa społecznego ruchu ?10 kwietnia? żądającego powołania międzynarodowej komisji??

A może idąc dalej tym tropem warto poprosić o międzynarodową komisję do naprawy państwa polskiego, które nam się rozsypuje?