Kamera-oko – Marcin Pieńkowski

Motyl i skafander Jean-Do nie może poruszać żadną częścią swego ciała. Niektórzy nazywają go ?warzywem”, jednak ten potrafi się komunikować z otoczeniem za pomocą powieki. Przy życiu trzymają go wyobraźnia i pamięć – dwa skomplikowane mechanizmy.

Ostatnio usłyszałem (ale czy to prawda?), że w tej chwili można już pokazać (wykreować) wszystko. Kino stało się narzędziem iluzji – oczywiście medium potrafi symulować, dzięki nowoczesnym technologiom cyfrowym, światy z naszych snów i fantazji. Lecz coś, co wydawało się prostsze, stało się źródłem niespełnienia. Ujrzeć świat czyimiś oczami – niby oczywiste, przecież to się nazywa ujęciem POV…

Jednak niemal zawsze czujemy sztuczność takiego widzenia, niewidzialną warstwę, która oddziela nas od tej ?ekranowej prawdy”. Zniwelować barierę próbowali niejednokrotnie twórcy awangardowi, jednak sztuka eksperymentalna odstrasza nas już samym swoim statusem ?hermetycznej”. Już w nowym tysiącleciu twórcy filmowi powzięli zadanie zmierzyć się z widmem ?realizmu” za wszelką cenę (hiperrealizmu?).

W filmie akcji jesteśmy blisko bohaterów, czujemy się świadkami traumatycznych wydarzeń – jednak czujemy ?piętno widowiska”. ?Lot 93″ czy ?Ultimatum Bourne’a” to zgrabne symulacje, jednak POV jest tam jedynie błyskotliwym chwytem.

?Motyl i skafander” idzie znacznie dalej. Kamera jest równocześnie okiem (obiektywem) głównego bohatera – zapewne przez ograniczenia percepcyjne widza twórcy nie zdecydowali się na konsekwentne użycie ujęć POV przez cały film. Pierwsze ujęcie – zamglone, dziwne, widzimy niewyraźne sylwetki lekarzy, razi nas jasne światło lampy. Widzimy niewiele. Widz jest zdezorientowany, po chwili układa sobie wszystko w głowie, czeka na rozwój wypadków, zmianę perspektywy, jednak ta szybko nie następuje.

Mimowolnie wtapia się w świat widziany okiem Jean-Do, przyzwyczaja do jego punktu widzenia. Z jednej strony jest nieprzyjemnie wchodzić w czyjąś skórę, w czyjś umysł, zaś z drugiej jest to niezwykle kuszące.
Film Schnabela to wizualny majstersztyk, który wciąga i szokuje (rewelacyjna praca kamery Janusza Kamińskiego).

Ujęcia z perspektywy unieruchomionego mężczyzny są niesamowicie wiarygodne. Na początku film ogląda się ciężko, jednak powoli przyzwyczajamy się do rozedrganej kamery i wybiórczego odbioru świata. Nikt nie może zarzucić współczesnemu kinu, że zjada swój własny ogon. Rozwija się i to w sposób niezwykły – marzenia filmowców o pokazaniu niepokazywalnego powoli stają się realne.

Budujące jest to, że nie chodzi tylko o komputerową animację i efekty specjalne, lecz o sztukę kreacji wizualnej przy pomocy kamery, światła, filtrów i innych metod. Polecam ten piękny film z całego serca. Zaszokuje was i zadziwi. Zakochacie się w nim i będziecie go nienawidzić. Rewelacja roku!

Motyl i skafander
Francja/USA 2007
Reżyseria: Julian Schnabel
Obsada:
Mathieu Amalric,
Emmanuelle Seigner
Dystrybutor: Best Film
112′