Kleks po amerykańsku – Marcin Pieńkowski

Zach Helm zasłynął jako autor absurdalnego scenariusza do filmu ?Przypadek Harolda Cricka”. Tym razem zadebiutował na stanowisku reżysera produkcją nie mniej ekscentryczną. Dustin Hoffman gra 243-letniego właściciela magicznego sklepu z zabawkami, który umierając pragnie przekazać swoje magiczne miejsce przyjaciołom.

W 1992 roku Barry Levinson zrobił podobny film – ?Zabaweczki” z Robinem Williamsem, jednak trudno uznać to za wielkie dokonanie autora ?Rain Mana”. Helm jest jednym z najzdolniejszych scenarzystów Hollywood, przynajmniej takie opinie krążą wśród krytyków. Jednak film Helma rozczarowuje – jest to błyskotka dla mniejszych i trochę większych dzieciaków. Pomysł wyjściowy był całkiem zgrabny, jednak zawiodła fabuła, która przypomina filmy Spielberga.

Helm bawi się materiałem filmowym, nie obca mu poetyka groteski, ale humoru i fabularnej spójności brakuje niestety w tej barwnej historii. Być może dowcip nie jest tu najniższych lotów, ale również nie sposób nazwać go wyrafinowanym. Nietuzinkowy pomysł wyjściowy nie został poparty rzetelnym warsztatem. Koncept ?Przypadku Harolda Cricka” świetnie wykorzystał reżyser Mark Forster. Helm w roli reżysera sobie wyraźnie nie radzi.

W polskiej wersji językowej głosu użyczył Piotr Fronczewski, czyli niezapomniany pan Kleks. Zresztą film Helma to taki ?pan Kleks” po amerykańsku. I te porównania dla dorosłej części publiczności, która na ?Akademii…” się wychowała, będą chyba najbardziej interesujące.

Niestety polskiemu dystrybutorowi należy się ?pała” za dubbing – Fronczewski i Fraszyńska jeszcze jakoś sobie radzą, lecz niestety pozostałych aktorów, szczególnie tych młodocianych, dobrano chyba ?z łapanki”.
Oczywiście wyżej wymienione zarzuty są wyrażone z punktu widzenia osoby dorosłej. Czy film podobał się więc dzieciom? W pewnym stopniu może się podobać. ?…Emporium” jest szalenie barwne, pełne gadżetów i fantazji, i to chyba najbardziej może się podobać milusińskim.

Mamy również w filmie Helma dość pokaźną warstwę dydaktyczną, którą autorzy przemycają mało subtelnie, lecz z pewnością skutecznie.  Jako krytyk filmowy chowam głowę w piasek, siadam z małymi widzami przed ekranem i bawię się w najlepsze. Nie ma nic piękniejszego niż widzieć uśmiechnięte dzieciaki, które świetnie się bawią przy mądrym filmie, a nie grze komputerowej.

Marcin Pieńkowski