Kocham swój zawód

Życie Damiana Aleksandra przepełnione jest muzyką i aktorstwem. ?Evita?, ?Księga dżungli?, ?Pięciu braci Moe?, ?Jesus Christ Superstar?, ?Miss Saigon?, ?Grease?, ?Koty?, ?Taniec Wampirów?, ?Akademia Pana Kleksa? to najbardziej znane musicale, w których występował. Z artystą rozmawia Sylwia Kowalska.

– Występował Pan w wielu musicalach wystawianych na deskach Teatru Roma, Teatru Muzycznego im. Baduszkowej w Gdyni oraz Teatru Muzycznego-Operetka Wrocławska. W którym spektaklu grało się Panu najlepiej?

– Droga pracy na scenie to, podobnie jak w życiu, droga prowadząca do rozwoju. Każda rolę postrzegam w taki właśnie sposób. W każdej się rozwijam. Nie ma więc czegoś takiego jak ulubiony spektakl, w którym grałem. Każdy musical jest dla mnie ważny ? czy to jest ?Księga Dżungli?, wystawiana jeszcze we Wrocławiu, czy teraz ?Upiór w Operze?. Sentymentem natomiast darzę ?Miss Saigon?. Urzekająca muzyka i historia… Ten spektakl był po prostu bardzo nasz. Pamiętam jak jeszcze na studiach zasłuchiwałem się właśnie w tej muzyce.

– Jakie to uczucie, gdy jako Upiór Opery wywołuje Pan wśród widzów tak wielkie emocje i wzruszenia?

– Dowiaduję się o tym dopiero po spektaklu, gdy przychodzą do mnie ludzie, piszą maile, opowiadają jak bardzo emocjonalnie odbierają graną przeze mnie postać. To wspaniale, że widzowie są poruszeni ?Upiorem w Operze?. Wtedy można poczuć sens bycia na scenie. Postać Upiora jest bardzo wymagająca. Potrzebne są nie tylko walory głosowe, ale i duża kondycja. Ważna jest też komunikatywność, by przekonać swych odbiorców do postaci, mówiąc językiem teatralnym, żeby przeniosło się przez rampę. Na spektaklu pojawiają się bardzo młode osoby , które bardzo żywiołowo reagują na to co się dzieje na scenie. Chłoną to w stu procentach, wszystkimi zmysłami. Tak być powinno. Sam, gdy idę do teatru, chcę wejść w przedstawianą historię, przeżywać razem z postaciami, poznać prawdę.

– Czy w jakimkolwiek stopniu utożsamia się Pan z postacią Upiora?

– Każdy z nas może się z nim utożsamić. Czasem każdy ma chwile słabości, każdy znajdzie jakiś kompleks. To też kwestia natury psychicznej, czy ktoś chce widzieć Upiora jako słabego i nieszczęśliwego, czy mrocznego i złego. Główny problem Upiora to jego nienawiść i zarazem miłość do ludzi, a przede wszystkim brak akceptacji samego siebie. W ?Upiorze w Operze? widzimy pragnącego miłości człowieka oszpeconego, a z drugiej strony okrucieństwo ludzi.

– Chociaż minęło parę lat nadal kojarzony jest Pan z występem w ?Idolu? oraz serialu ?Zostać miss?. Nie przeszkadza to Panu? Przecież ogrom Pana talentu widać w tylu innych produkcjach.

– Nie żałuję tamtego etapu. Przecież tak właśnie było. Tam mnie poznano. Niestety w ?Idolu? nie miałem możliwości pokazać swoich prawdziwych umiejętności. Ograniczał repertuar.

– Jak występując tak długo w roli Upiora potrafi Pan cały czas wkładać w tę postać tyle serca?

– Zawsze, niezależnie od tego co robiłem na scenie, znajdowałem w każdej roli coś co dawało mi radość. ?Upiora…? zagraliśmy już ponad 350 razy, a dla mnie moja rola nie jest nudna. Kocham ten zawód. Wszytko to z miłości do sztuki. Nie robię tego wszystkiego tylko dla widzów, ale także dla samego siebie. Czasami jest tak, że kiedy gra się coś tak długo umysł sam zaczyna się męczyć, traci się koncentrację i zdarzają się zabawne wpadki. Wiadomo, że każdy ma lepsze i gorsze dni. Jesteśmy ludźmi, nie robotami, ale trzeba umieć odpowiednio rozłożyć swe siły. ?Upiora…? będziemy grać jeszcze do maja 2010 roku.

– A jaki kolejny spektakl zaprezentuje Teatr Roma?

– Jesienią 2010 roku odbędzie się premiera ?Nędzników?. Musicalu opartego na powieści Wiktora Hugo .

– Studiował Pan psychoterapię. Skąd wzięła się chęć poznania ludzkiej psychiki?

– To ciekawość ludzkiej natury, a przy okazji poznanie samego siebie. Oprócz szkoły aktorskiej i psychoterapii wybrałem również wydział resocjalizacji i profilaktyki społecznej, jako kierunki pozwalające na zgłębienie siebie i zrozumienie innych. To były dla mnie studia nad ludzką psychiką i ta wiedza przydaje się świetnie w aktorstwie.

– Ma Pan prężnie działający fanklub. Podziwia Pana mnóstwo osób. Czy czasem nie czuje się Pan zmęczony tym wszechobecnym uwielbieniem?

– Wbrew sugestii to bardzo miłe. Cieszy mnie uznanie ludzi. A dziewczyny, które stworzyły mój fanklub to bardzo mądre osoby. To miłe, gdy ma się atencję ze strony widzów. To dla mnie ważne, że nie są anonimowe i przypadkowe. Podpisują się na stronie fanklubu z imienia i nazwiska. Dziewczyny bardzo dbają o to, by na stronie znalazły się wszystkie aktualności. Umieszczają wszelkie moje możliwe zdjęcia. Aż zdziwiłem się, że mam tyle fotografii jako Upiór. Ostatnio mieliśmy nawet pierwszy zlot fanklubu.

– Czy czuje się Pan szczęśliwy i spełniony?

– Spełniony tak. A jeśli szczęście może być spełnieniem… Ostatnio tęsknię za niczym nieuzasadnioną radością. Wiem, że aby to osiągnąć trzeba się otworzyć. Cały czas nad tym pracuję.

– Jakie ma Pan plany na wakacje?

– Niedługo jadę na dwutygodniowe warsztaty TAI CHI. Później chcę pochodzić po Wysokich Tatrach. Myślę, że jestem patriotą . Kocham Polskę. Odpowiada mi nasza różnorodność przyrodnicza oraz klimat. Mamy tyle wspaniałych miejsc w kraju. Po prostu Polska potrafi chwycić za serce.

Rozmawiała Sylwia Kowalska