Kucharka w rządzie?

Gotowanie jedzenia to bardzo potrzebna i użyteczna profesja. Nasze życie wyglądałoby marnie, gdyby na świecie zabrakło kucharzy i kucharek oraz dań przez nie gotowanych . A znane przysłowie mówi, że nawet do serca trafia się przez żołądek. Niestety, byli i tacy, którzy inaczej widzieli rolę kucharki w społeczeństwie.

Sowiecki dyktator Włodzimierz Lenin wyraźnie nie był miłośnikiem dobrej kuchni skoro zalecał, aby kucharka nauczyła się rządzić państwem.
W obecnym rządzie utworzono stanowisko ministerialne o bardzo skomplikowanej nazwie ?Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Pełnomocnik Rządu do Spraw Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych „.

Tym pełnomocnikiem została Julia Pitera. Pani Julia jest znana warszawiakom z wielu efektownych medialnie akcji sugerujących, że sposoby zwalczania tych ?nieprawidłowości” od lat ma w małym palcu. Po objęciu stanowiska zapowiadała też, że w ciągu trzech miesięcy opracuje i przedstawi specjalny systemowy program antykorupcyjny. Nie chodzi bowiem o to, aby reagować, gdy dochodzi do łapownictwa, ale aby mu zapobiegać – mówiła nowa minister.

Jednak mimo upływu kolejnych miesięcy zapowiadanego programu ?zapobiegania nieprawidłowościom” nie ma. Zamiast tego opinia publiczna ostatnio dostała ?raport” pt. ?Informacja zbiorcza na temat wykorzystania kart kredytowych w organach administracji rządowej w latach 2006-2007″. Zanim do tego doszło min. Pitera twierdziła, że dopatrzyła się licznych nadużyć członków poprzedniego rządu i dlatego sprawę wnikliwie zbada.

A nie tak dawno, pytana o efekty śledztwa, oświadczyła: ?Nie będziemy tego publikować. Odechciało mi się. Po analizie rządowych kart kredytowych obraz jest tak żałosny i straszny, że nie chcę nim straszyć.” Wyjaśniała, że postępuje tak w interesie państwa bowiem:?Na tej publikacji straciłby w oczach Polaków wizerunek wszelkiej władzy”.

Zabrzmiało więc bardzo groźnie. Oto pani minister zbadała w jaki sposób poprzedni rząd korzystał z publicznych pieniędzy i odkryła tak straszne rzeczy, że w obawie przed osłabieniem autorytetu państwa nie może tego ogłosić. Kiedy jednak dziennikarze i politycy opozycji głośno zaprotestowali domagając się ujawnienia tych strasznych faktów pani Pitera porzuciła państwowotwórcze powody i swój sześciostronicowy – jak się okazało – ?raport” opublikowała w Internecie.

Tekst wzbudził powszechną wesołość. Jest w nim np. tajemnica zakupu dorsza za 8,16 zł ?celem kontroli gatunku ryb i ich świeżości” i dociekanie, w jaki sposób minister gospodarki mógł wydać w kawiarni 32 złote na dwie szklanki whisky i dwie filiżanki herbaty. Znany dziennikarz Stanisław Remuszko odnosząc się w komentarzu do kwoty zbadanej przez min. Piterę zrobił wyliczenie.

W ciągu dwu lat ministrowie za pomocą kart wydali mniej więcej 20 tys. zł, czyli rocznie 10 tys. zł. Dzieląc te pieniądze przez 12 miesięcy wypada 850 zł, Remuszko zaokrągla do 900 zł. miesięcznie. Następnie podzielił tę kwotę przez 30 dni i stwierdza, że badanych 15 ministerstw wydawało dziennie po 30 zł, czyli jedno ministerstwo dziennie 2 złote. Do tego okazało się, że 95% z tej kwoty zostało zwrócone.

Pozostało 5% a więc proporcjonalnie z 2 zł po 10 groszy. Hm, 10 groszy dziennie, a dzieląc na ministra i wiceministrów – w najlepszym wypadku około 3 gr. na ministerialną głowę dziennie.
Nawet politycy z obozu pani minister dystansowali się od jej tekstu.

Kolega pani Julii z kancelarii premiera, min. Sławomir Nowak pytany przez dziennikarza, czy zakup kawałka dorsza za 8 zł można uznać za objaw ?bizantynizmu” (min. Pitera twierdziła, że ukaże bizantynizm ministrów w szastaniu pieniędzmi) odpowiada: ?Nie, to jest śmieszne”. Zapewne, jest śmieszne, ale pani minister nie bierze pieniędzy za rozśmieszanie publiczności.

Publicysta Piotr Semka napisał: ?Pani minister ciężko pracuje, by jej urząd kojarzył się z dziwactwami. Gorzej, że robi to za pieniądze podatników, o które sama tak martwi się w swoim raporcie.” Przypomnijmy, że po pół roku sprawowania funkcji ministerialnej nie ma zapowiadanego Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych i nie dostrzegamy żadnych wyników skutecznych działań pani Pełnomocnik zmierzających do zapobiegania łapownictwu.

Rodzi się zasadne pytanie, po co powstał ten etat w kancelarii premiera i na co minister Pitera wydaje publiczne pieniądze? W lipcu 2001 na łamach dziennika ?Rzeczpospolita” Julia Pitera mówiła w wywiadzie: ?Najwyższa pora, byśmy rozliczyli polityków za fakty i czyny, a nie beletrystykę i konfabulacje.”

Nie wiem jak gotuje Julia Pitera. Nie ulega jednak wątpliwości, że dla rządu byłoby lepiej, gdyby zajęła się garnkami i zrezygnowała z rządzenia. Lenin najwyraźniej nie miał racji.

Romuald Szeremietiew