Łukasz Rygało: Miasto bez twarzy

Kiedy byłem w wieku, w którym moim największym problemem była klasówka z chemii, o Radzyminie mówiliśmy z przekąsem ?miasto seksu i biznesu?. Wtedy to było śmieszne – każdy, kto pamięta to miasto z przełomu lat 80. i 90. wie, o czym mówię. Dziś to wcale nie jest śmieszne…

Od Wołomina odkleiła się już chyba etykietka z napisem ?miasto mafii?. Zszarzała, wytarła się, odpadła i chyba nikt nie może powtórzyć za imć Zagłobą: ?jam to, nie chwaląc się, uczynił!?. Samo się stało. Zostało puste miejsce, które wypadałoby czymś wypełnić, bo każdy fachowiec od marketingu wie, że atrakcyjne opakowanie to połowa sukcesu. Żaden samorządowiec jak dotąd nie powiedział: mam pomysł na to miasto! No dobra – paru może powiedziało, ale  żadnemu nie udało się skupić wokół tego pomysłu ludzi i wprowadzić go w życie.

Rozejrzyjmy się więc… Nie będziemy raczej miastem przemysłu ciężkiego – marne szanse. Podwarszawskim letniskiem już byliśmy i nie da się do tego wrócić, trudno nawet marzyć o mianie ?miasta-ogrodu?. Ale stworzenie choćby namiastki ośrodka mazowieckiej turystyki rowerowej nie jest chyba tak całkiem niemożliwe, Wołomin może być taką bazą wypadową dla rodzinnych, weekendowych wycieczek na dwóch kółkach – trzeba tylko załatać te koszmarne dziury w ulicach i oznaczyć kilka interesujących tras, a resztą powinni zająć się przedsiębiorczy mieszkańcy. A może skorzystajmy ze sportowych sukcesów naszej młodzieży? Mamy utytułowane i urocze koszykarki, przystojnych siatkarzy z medalowym dorobkiem, śliczną bokserkę z tytułem Mistrzyni Polski, ujmującą brązową medalistkę Mistrzostw Polski w judo. Może więc warto ?podpiąć się? do ich sukcesów i postawić na sport? A może pójdźmy na łatwiznę, z prądem – mówią o nas ?sypialnia Warszawy?? Bądźmy sypialnią – ale przestrzenną, wygodną, ładną!

To tylko kilka pomysłów, czytelnicy mają zapewne dziesiątki innych. Założę się, że żadnego z nich nie da się zrealizować w ciągu jednej kadencji samorządu – nie tylko ze względów finansowych. Takie kampanie wymagają czasu, a samorządowcy najczęściej nie interesują się działaniami, które nie przynoszą owoców przed najbliższymi wyborami.

Kiedy już ustalimy, jakim miastem chcemy być, to warto coś w tym kierunku zrobić poza przylepieniem nowej, błyszczącej etykietki. Małymi krokami, konsekwentnie i cierpliwie.