Łukasz Rygało: Próba

Już się bałem, że amatorska scena muzyczna Wołomina zaczyna zamierać. Kolejny muzycy porzucają swoją pasję, rezygnują z koncertowania i prób, zespoły się rozpadają. Nowych jakoś nie widać – a w każdym razie wyraźnie widać ?ujemny przyrost? w tej dziedzinie.

Nadzieja wlała się w moje serce dzięki wizycie na próbie jednego z takich zespołów, o których kiedyś mówiło się ?garażowe?. Swoją drogą – zupełnie bez sensu, bo znałem w mieście tylko jeden dosłownie ?garażowy? skład, reszta muzykantów spotyka się w dużo bardziej cywilizowanych warunkach. To chyba terminologia z Kalifornii, gdzie słoneczko przygrzewa i deszcz, jak wiadomo, nigdy nie pada. Tam zapewne instrumentom nie zaszkodzi przebywanie w garażu – u nas żywot tych kosztownych w końcu zabawek w wilgoci i chłodzie byłby nader krótki.

Wspomniana ?próba?, jak sama nazwa wskazuje, służy do próbowania. To czas i miejsce, kiedy można sprawdzić nowego wokalistę, świeżą kompozycję lub choćby jej zarys, przedyskutować tekst utworu w gronie kolegów z zespołu. Wszystko to najczęściej bez zbędnych świadków, żeby wstydu nie było, bo to i rymy czasem częstochowskie, melodyjka jakby… cudza a potencjalny wokalista śpiewa wprawdzie głośno, ale za to nieczysto. Jest czas na poprawki i przemyślenia, zanim nowe utwory usłyszą fani, zanim podejmie się decyzję o wejściu do studia. Nie ma obciachu, nikt się nie dowie bo wszystko, co wydarzyło się w ?kanciapie? ? w niej pozostaje. Szkoda, że nie mamy możliwości takich dyskretnych ?prób? w sprawach samorządowych, udałoby się pewnie wtedy uniknąć wielu brzemiennych w smutne skutki decyzji… Chyba, że… samorząd w skali gminy to właśnie jest taka próba! O zgrozo ? to może być prawda! Zanim się trafi na Wiejską, trzeba się wykazać na Ogrodowej… Czy to urzędnik, czy wybraniec narodu ? trzeba przez taki amatorski etap przejść, nie da się tego szczebla ominąć.

Największym utrapieniem takich młodych, amatorskich formacji muzycznych są… sąsiedzi. Zawsze się jakiś taki meloman trafi, któremu jest za głośno i dzwoni po komisariatach i innych strażach miejskich żaląc się na swój los i domagając interwencji. Ma prawo. Szkoda, że w sprawach samorządowych nie jest tak łatwo, że nie ma gdzie zadzwonić. Telefon by się pewnie urywał…

I raczej nie od skarg, że za głośno, ale że… nieczysto.