Pamięć instytutu – Jan Pietrzak

Przydarzyło mi się coś ciekawego. W IPN-ie ktoś przypadkowo wpadł na teczki dotyczące Kabaretu pod Egidą. Szukał czegoś w orkiestrze filharmonicznej i zwrócił uwagę na sprawę obiektową ?Tercet”.  Okazało się, że została tak nazwana z powodu J. Kofty, J. Stanisławskiego i mnie.

Była pierwsza połowa lat 70-tych . Filharmonicy z nas byli słabi, ale ?figuranci” jak się patrzy. We wniosku o wszczęcie sprawy obiektowej stoi: ?kabaret podczas swoich występów lansuje totalną krytykę wszystkich zjawisk życia społeczno – politycznego i gospodarczego w kraju. Działalność kabaretu stwarza możliwość powstania zagrożeń…” itp.

Przyznaję bez fałszywej skromności – rzeczywiście takie były moje intencje, choć wtedy ukrywałem je nawet przed najbliższymi współpracownikami. Niestety, przed publicznością nie dało się ukryć…Wyczuwała każdą aluzję i łapała każdy trop.

Często cenzura i UB-ecja  dopiero w trakcie przedstawień orientowała się co przegapiono w procesie zatwierdzania tekstów. Powodowało to nieustanne oskarżenia o naruszanie cenzorskich zakazów, bo do publiczności docierał przekaz, którego in extenso w tekstach nie było.

Donosiciel ?Fred” pisze: ?Postępowanie Pietrzaka i innych członków kabaretu kwalifikuje zespół do natychmiastowego rozwiązania. Przed taką decyzją powstrzymuje dyrekcję jedynie świadomość, że decyzja byłaby wykorzystana przez elementy opozycyjne…” Od 76. roku władza ludowa przestała się jednak powstrzymywać i zaczęła mnie notorycznie rozwiązywać i wyrzucać, na co dowody przedstawiła pani Anna K. Piekarska w trakcie konferencji naukowej IPN ?Twórczość obca nam klasowo” (10 – 12 września br.) i w artykule ?Tułaczka pana Janka” (Rzeczpospolita, 5 września).

Bardzo jestem rad, że dzięki IPN-owi mogę po latach spojrzeć na mroczną stronę mego zawodowego losu, zobaczyć, co się działo za moimi plecami, poza moją wiedzą. Naturalnie, zawsze od momentu wyrzucenia mnie z klubu Hybrydy w 67. r. byłem przeświadczony, że wszystko, co robię jest skrzętnie obserwowane, ale czym innym ogólna świadomość, a czym innym rodzajowe detale zachowane w donosach.

Przepytała mnie w tych dniach młoda redaktorka z prywatnej radiostacji, jaki mam stosunek do ujawniania materiałów peerelowskiej bezpieki i bardzo jej zależało, bym miał stosunek niechętny. Podobno wiele ważnych osób nie chce zaglądać do swoich teczek, bo to nieeleganckie.

Niesamowite, co można ludziom wmówić. Przecież to jest moje życie, sterowane, niszczone, degradowane przez komunistycznych funkcjonariuszy. Z jakiego powodu ma mnie to nie obchodzić?

Jan Pietrzak

7 przemyśleń nt. „Pamięć instytutu – Jan Pietrzak

  1. Ma Pan rację, różne ważne osoby powinny dowiedzieć się co się działo za ich plecami, m.in. np. w celu weryfikacji przyjaciół, a w ogóle wszyscy , kto ma na to ochotę…ale ważne osoby zwłaszcza. Trudny dla niektórych temat Pan poruszył.
    Dla odstresowania nie mogę się powstrzymać, aby nie przytoczyć dość aktualnego utworu Pana konkurencji. Proszę wpisać w google Ballada o chirurgii przyszłości…

  2. Czy w Polsce będziemy przez następne sto lat snuć kombatanckie opowieści. czas zająć się przyszłością a nie tak ciągle o przeszłości.Na mnie też donosili i mam to w dupie, przyszłość jest ważniejsza.

  3. Ile można na jeden temat czy przez najbliższe sto lat będzie tylko o tym. na wielu donoszono , można się tym zajmować przez resztę życia ale czy to jest najbardziej ambitne zadanie?

  4. Przyszłość trzeba budować na solidnych podstawach. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Na razie nikt nie wynalazł papierka lakmusowego, który można byłoby przyłożyć do czółka i byłoby wiadomo, z kim mamy do czynienia. I jeszcze jedno, swą dezaprobatę można wyrazić, pisząc, mniej dosadnie, a w ogóle to dużo skuteczniej zmienia się rzeczywistość robiąc coś pożytecznego. Pisać można na dodatek…

  5. Mój komentarz oczywiście dotyczył poprzedniej wypowiedzi.

  6. Pingback: liger
  7. Pingback: AlexanderGreat

Możliwość komentowania jest wyłączona.