Polskie mikroby – Marcin Pieńkowski

Nasza rodzima kinematografia nie potrafi się ustabilizować. Kołysze się niczym łajba na niespokojnym morzu, marząc o zawinięciu do bezpiecznego portu. Gdybyśmy dokonali przeglądu filmowego materiału, który wytworzyli w ciągu ostatniej dekady polscy twórcy, rzuci się w oczy jedna prawidłowość – mianowicie coraz częściej próbują oni odejść od pokazywania horroru polskiej codzienności.

Niestety nie chodzi o to, że patologia ustąpiła miejsca normalności – wymieszała się natomiast z magią. Jakby nie brzmiało to paradoksalnie, polscy filmowcy próbują stworzyć hybrydy filmów Franka Capry i Kena Loacha. W efekcie w kinach pojawiają się tak przedziwne twory jak ?Komornik” czy ?Sztuczki”. Najnowszy film Michała Rosy to również niekonwencjonalna mieszanka, jednakże bardziej lekkostrawna, aniżeli toporne, pozbawione intelektualnej gry z widzem kino Falka i Jakimowskiego.

?Co słonko widziało” posiada wszelkie wady i zalety trudnego w odbiorze kina społecznie zaangażowanego oraz wyrafinowanych wizualnie przypowieści o niezwykłości zwyczajnych miejsc. Mamy więc odpowiednią dawkę gry z emocjami widza (najmocniejszym przykładem są sceny z udziałem chłopca oraz jego dziadka – pedofila). Nie zabrakło również estetyzacji brzydoty i ?oczyszczającego finału”, o którym jednak rozpisywać się nie będę, żeby nie psuć czytelnikowi przyjemności z oglądania filmu.

Jest więc brzydko-pięknie i dramatyczno-komicznie. ?Co słonko widziało” nie ma jednoznacznej wymowy, brakuje puenty, zaakcentowania problematyki – to film bez tezy i wyraźnej atmosfery.
Dzieło Rosy opowiada o kilku dniach z życia outsiderów. Reżyser sugeruje, że pokazuje wydarzenia dla nich ważne, wręcz przełomowe dla ich dalszej egzystencji, jednak okazuje się, że zamiast ewolucji mamy dziwne status quo… Zupełnie jak u Antonioniego. Na ekranie dzieje się wiele, ale bohaterowie jak zaczarowani tkwią w pułapce swoich przyzwyczajeń.

Wydaje się, że Rosie zależało po prostu na pokazaniu kilku dość barwnych wycinków z życia zwyczajnych ludzi. Nie były dla niego ważne metamorfozy bohaterów, zawiła intryga czy społeczny manifest. Chciał przyjrzeć się człowiekowi w niewygodnych, dramatycznych, miejscami wręcz traumatycznych okolicznościach. Rosa potraktował swoich bohaterów jak mikroby, które obserwuje się pod mikroskopem.

Był to zabieg bardzo ryzykowny, jednak w uniknięciu klęski pomogli mu znakomici aktorzy ze Stroińskim i Jankowską-Cieślak na czele. Byli wiarygodnymi mikrobami…
Nie mam nic przeciwko tego typu eksperymentom, jednak brakowało mi w ?Co słonko widziało” głębszej refleksji, być może właśnie tezy… Ładne zdjęcia, świetne aktorstwo i kilka znakomitych pod względem dramaturgicznym scen to odrobinę za mało, by stwierdzić, że nowy film Rosy jest dziełem z najwyższej półki.

I co najważniejsze, zabrakło mi konsekwencji w budowaniu filmowego świata. Nie wiem czy reżyser każe mi się śmiać, czy płakać nad losami swoich bohaterów… Nie wiem czy wizja naszego kraju bliższa jest horrorowi ?polskiego piekiełka” pełnego biedy i patologii, czy błyskotliwym wizjom magicznej Polskolandii. Łódka nadal się chybocze…
Co słonko widziało

Polska, 2006
Reżyseria: Michał Rosa
Obsada:
Krzysztof Stroiński, Jadwiga Jankowska-Cieślak,
Dominika Kluźniak
Dystrybutor: Kino Świat

Marcin Pieńkowski