Samotność długodystansowca – Marcin Pieńkowski

A już myślałem, że trafiłem na kolejny ciekawy polski film. Niestety ?Wszystko będzie dobrze” broni się tylko wybitną kreacją niezawodnego Roberta Więckiewicza. Tak króciutko o fabule. Gdzieś na wybrzeżu mieszka sobie chłopiec z chorą na raka matką i opóźnionym w rozwoju bratem. Ojciec zapił się na śmierć, czego mu matka życzyła z całego serca.

Chłopiec to utalentowany biegacz (ale z matmy obowiązkowo kuleje), trenowany przez zapijaczonego nauczyciela wychowania fizycznego, swego czasu mistrza bieżni. Zgubiły go romanse i, jak mówi sam chłopiec, ?papieroski i piwko”. Matka czuje się coraz gorzej, więc chłopiec ?umawia się” (tak to jest nazwane w filmie) z Matką Boską, że jeśli zdoła przebiec do Częstochowy, to zdrowie jego rodzicielce wróci.

A więc zdarzy się cud. Wraz z chłopcem w wielką wyprawę wyrusza wspomniany nauczyciel, który widzi w tym szansę na poprawę swej nieciekawej sytuacji w kuratorium.
Mogła być z tego polska ?Amelia”, ale twórcom zabrakło konsekwencji. Przyznam się, że w pierwszej części filmu dałem się zwieść naiwnej fabule, ale tylko dzięki świetnej grze głównych aktorów. Więckiewicz wygląda jak alkoholik i ma spojrzenie alkoholika, aż trudno uwierzyć, że w przerwach między ujęciami sobie nie popijał.

To jedna z najlepszych kreacji w polskim kinie ostatniej dekady i potwierdzenie, że Więckiewicz to kawał świetnego aktora. Debiutujący Adam Werstak nie razi sztucznością, jest cudownie spontaniczny, choć rzeczywiście w kilku miejscach sobie nie radzi, ale można przecież na to przymknąć oko.

Nie można jednak przymknąć oka (oczu) na mizerny scenariusz, który wciska nam pompatyczny kit. Jeszcze, żeby robił to z błyskotliwością ?Juno” i magią ?Amelii”, moglibyśmy to przełknąć. Jednakże za dużo w tym filmie patologii i chorób. Matka wyżywa się za swego raka na synu, wuefista niby się nim opiekuje, ale więcej przysparza mu problemów swoimi delirkami i napadami furii.

Więc zamiast magii, ucieczki w świat marzeń, mamy nasze, stare, obrzydliwe, zaściankowe podwórko – z alkoholikami, rakiem i samotnością. Gdzie tu jest miejsce na nadzieję i cud? Niech tylko twórcy mi nie wmawiają, że czai się w każdym kadrze filmu – dla mnie ?Wszystko będzie dobrze” to jedna z najmniej optymistycznych opowiastek ostatnich lat. Nie potrafimy robić kina w duchu Franka Capry, za bardzo jesteśmy przywiązani do naszego rodzimego piekiełka, by przestać o nim myśleć.

Można by rzec, że nie z nami te ?Sztuczki”. Chciałbym zobaczyć w kinie prosty film o polskiej codzienności, ale bez popadania w skrajności. Jak jest źle, to twórcy serwują nam całkowity horror, jeśli jest dobrze, to tylko sprawka magii. Lepiej iść pobiegać.

Marcin Pieńkowski