Sikorski story

 „Gdyby poproszono mnie o wymienienie pięciu najciekawszych polskich polityków, pięciu najoryginalniejszych, pięciu najzdolniejszych i pięciu z największymi widokami na przyszłość, Radek Sikorski znalazłby się w każdym z tych zestawień” – pisze we Wprowadzeniu do „Strefy zdekomunizowanej” Łukasz Warzecha, komentator „Faktu”, a wcześniej dziennikarz nieistniejącego już „Życia”.

Jolanta Michalik

Wywiad z Sikorskim powstawał przez kilka wiosennych tygodni 2007 roku i jak zapewniali autorzy w trakcie promocyjnego spotkania z czytelnikami, nie chodziło tu o stworzenie wyborczej agitki. Osoba o tak bogatym życiorysie i nazwisku, które samo w sobie jest już dobrą marką, była łakomym kąskiem dla młodego publicysty.

  Kiedy piszę te słowa, znane są już wyniki wyborów, a kandydatura Sikorskiego jest rozpatrywana pod kątem objęcia przez niego stanowiska ministra spraw zagranicznych lub obrony narodowej.

Ten „nowoczesny konserwatysta bez kompleksów” – określenie Warzechy – był w latach osiemdziesiątych azylantem w Wielkiej Brytanii, studentem Oksfordu (dzięki stypendium, a nie MI6, w co niektórym do tej pory trudno uwierzyć; studiował Modern Greats, czyli nauki polityczne, filozofię i ekonomię), dziennikarzem brytyjskich gazet i korespondentem wojennym z Afganistanu i Angoli, wiceministrem obrony w rządzie Olszewskiego, wiceministrem spraw zagranicznych w gabinecie Jerzego Buzka i ministrem obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego („dowiedziałem się niedawno od osoby bliskiej panu prezydentowi, że drażniła go moja <<dezynwoltura>>”).

Sikorski pracował również w prestiżowym amerykańskim think-tanku, American Enterprise Institute w Waszyngtonie, swego rodzaju fabryce idei, instytucie, którego pracownicy prowadzą projekty badawcze, organizują debaty, piszą książki i artykuły i mają ambicje wpływania na pracę rządu.

Ze „Strefy zdekomunizowanej” dowiemy się też, że jego była narzeczona jest teraz hollywoodzką aktorką, a ożenił się z amerykańską dziennikarką, słynną „Panią Gułag”, autorką „Gułagu’, książki, za którą dostała nagrodę Pulitzera. Mieszkają w Chobielinie koło Nakła z dwójką dzieci i rodzicami w odrestaurowanym przez nich dworze, ze słynną tablicą przy wjeździe: „Strefa zdekomunizowana”. Tablicę umieścili w 1993 roku, kiedy prawica wygrała wybory. Dziś przy niej wycieczki robią sobie zdjęcia.

Dla mnie jednak najciekawszą część książki stanowią wypowiedzi dotyczące polskiego monotonnego i nadętego stylu – „mówka, podniesienie flagi, wieńce, defilada” – upamiętniania chwalebnych przegranych. Marginalizowanie świąt upamiętniających porażki i podkreślanie sukcesów, jak np. wygranego powstania wielkopolskiego, a przede wszystkim zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku, w sposób jak najbardziej widowiskowy, w porze przecież najlepszej do świętowania, ma nam wszystkim uświadomić, że dla normalnego europejskiego kraju i zdrowego psychicznie narodu wzorem godnym naśladowania nie są klęski, że „nie zapominając o bohaterach, którym zawdzięczamy wolną Polskę, możemy już pozwolić sobie na wyławianie pogodniejszych wątków naszej przeszłości”.

Do tego dochodzi rewizja retoryki. Jak twierdzi Sikorski, mówimy o „cudzie nad Wisłą”, a zapominamy o dobrym planie operacyjnym, dobrym sprzęcie, złamaniu bolszewickich szyfrów, sprawnym wykonaniu, kunszcie i bohaterstwie żołnierzy – stąd jego apel, by skończyć z „cudem”, czas na „śmiały manewr taktyczny”.

I jeszcze pomysł o zrobieniu filmu o bitwie, dzięki której nie staliśmy się krajem komunistycznym już w 1920 roku, z wszystkimi tego konsekwencjami w postaci sztucznie wywołanego głodu i czystek stalinizmu. Może w końcu taki film powstanie i może zaczniemy świętować w bardziej pozytywnym duchu, na piknikach, majówkach, z fajerwerkami, z uśmiechem?

Jolanta Michalik

Łukasz Warzecha, „Strefa zdekomunizowana. Wywiad rzeka z Radkiem Sikorskim”, Wyd. AMF Plus, Warszawa 2007, 376 ss., cena ok. 40 zł.