Stan wojenny we wspomnieniach

Rocznice wprowadzenia w Polsce stanu wojennego uczczono w Zielonce podczas spotkania pt. ?Koksownik? w Ośrodku Kultury i Sportu w sobotni wieczór 13 grudnia. Wieczór zorganizowało Zielonkowskie Forum Samorządowe.


Mieszkańcy Zielonki przeżyli w ostatnią sobotę małe deja vu. Na słupach ogłoszeniowych w mieście rozwieszono kopie oryginalnego obwieszczenia sprzed 27 laty o wprowadzeniu stanu wojennego. Więcej pamiątek z tego okresu zobaczyć można było podczas wystawy towarzyszącej spotkaniu w Ośrodku Kultury i Sportu. Wydawnictwa podziemne, ulotki, korespondencja ze stanu wojennego dostępne były dla zwiedzających.
Dlaczego spotkanie zatytułowano ?Koksownik?, pewnie starszym tłumaczyć nie trzeba. Dla nieco młodszych czytelników wyjaśniamy, że koksownik to kosz z żelaznych prętów, w którym żarzyły się bryły koksu. W grudniu 1981 r. koksowniki ustawione na ulicach miast służyły żołnierzom i milicjantom do ogrzewania się podczas mrozu. Koksownik został jednym z symboli stanu wojennego w Polsce.
Wśród zaproszonych gości na wieczór wspomnień w Zielonce był Artur Bieszczad, który przybliżył zebranym historie wprowadzenia stanu wojennego. By wyjaśnić jej genezę musiał sięgnąć do czasów II wojny światowej i wprowadzenia w Polsce systemu socjalistycznego. – Rok 1981 był przełomem. To była prawdziwa Solidarność między ludźmi. Kiedy protestowano wcześniej, były to akcję odosobnione. Jak w końcu wystąpili wszyscy wspólnie, to dopiero dało początek zmianom ? mówił Artur Bieszczad.
Po przypomnieniu najważniejszych faktów, przyszedł czas na cześć artystyczną. Legendarne piosenki Jacka Kaczmarskiego wykonali Oskar Żyndul i Jacek Baranowski przy akompaniamencie gitary klasycznej. Usłyszeliśmy niezapomniane utwory ?Modlitwa o wschodzie słońca? czy ?Panie prezydencie Francji?.
Swoimi wspomnieniami z tamtego okresu podzieliła się także pani Alicja Bielańska, która była internowana. – Wybrano mnie przewodniczącą zakładowego związku Solidarności. Trwało to jakiś czas. Przyszedł w końcu 13 grudnia. Chorowałam wtedy i byłam sama w domu. O godzinie 12 w nocy rozległo się pukanie do drzwi. Była to milicja, która czekała by mnie internować jako działaczkę Solidarności. Zabrali mnie z domu po kilku próbach dostania się do środka. Okazało się, że na dołku czekały już na mnie moje koleżanki. Trafiłyśmy wspólnie do aresztu ? wspominała pani Alicja Bielańska.

Adam Kudełka