Więcej umiemy niż wiemy

Nie powinniśmy w edukacji dziecka, zwłaszcza tej wczesnej, koncentrować się na wiedzy, którą szybciej można opanować, ale na umiejętnościach,
które opanowujemy wolniej.

Rozgadany pięciolatek po przyjściu z przedszkola chętnie opowiada rodzicom, co się wydarzyło w ciągu dnia. Używa wtedy form czasu przeszłego, chociaż o tym nie wie. Zna zasady tworzenia tych form, ale nie umie ich sformułować. Ma umiejętność. Wiedzę w postaci regułki do wyrecytowania zdobędzie podczas edukacji szkolnej.

Również dorośli, posługujący się sprawnie językiem, rzadko potrafią opisać reguły gramatyczne, które stosują w swoich wypowiedziach. Umiemy biegać, jeździć na rowerze, rozpoznać pomidor lub jabłko, ale dużą trudność sprawiłoby nam opisanie, jak to się dzieje. Ważne są więc w naszym życiu przede wszystkim umiejętności a nie wykuta w postaci regułki wiedza.

Wiele czasu, wielu ćwiczeń potrzebujemy, by opanować grę na instrumencie czy jazdę samochodem. Opanowanie umiejętności następuje powoli. Wymaga wielu prób i powtórzeń. Posługiwanie się językiem również wymaga wielu ćwiczeń i ważne, by dziecko miało okazję do nich. Ucząc się np. tworzenia form czasu przeszłego, dziecko najpierw posługuje się czasownikami często używanymi, naśladując otoczenie. Potem dopiero rozpoznaje regułę i próbuje ją stosować bez wyjątku (popełniając błędy w formach nietypowych).

Na końcu potrafi stosować regułę i zna wyjątki, oczywiście w praktyce, bo nie ma na ten temat wiedzy, którą mogłoby ująć w formie wypowiedzianej reguły. Wniosek z tego taki, że nie powinniśmy w edukacji dziecka, zwłaszcza tej wczesnej, koncentrować się na wiedzy, którą szybciej można opanować, ale na umiejętnościach, które opanowujemy wolniej. Ponadto pamiętajmy, że uczenie się umiejętności nie odbywa się tylko w szkole. Większość z nich dziecko nabywa poza nią. W związku z tym to, co dziecko robi w domu jest bardzo ważne.

Jak dziecko może się uczyć w domu? Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba sięgnąć do wiedzy z neurobiologii na temat mózgu i tego, jak mózg się uczy. Przede wszystkim mózg jest nastawiony na poznawanie ogólnych prawidłowości. Nie potrzebujemy pamiętać każdego zjedzonego w życiu pomidora lub ogórka czy znać formy czasu przeszłego dla każdego czasownika oddzielnie. Szczegóły są często zbędnym obciążeniem, niczemu nie służącym.

Wystarczy, że ogólnie wiemy, co to jest pomidor lub ogórek, jak wygląda, co z nim można zrobić, że znamy ogólną zasadę tworzenia czasu przeszłego (i możemy ją zastosować także do nieznanych nam wcześniej czasowników).

Takich ogólnych prawidłowości uczymy się przez przetwarzanie przykładów (wiele tysięcy pomidorów, ogórków czy wyrazów w formie przeszłej). Na podstawie przykładów sami tworzymy zasady (nawet jeśli tego sobie nie uświadamiamy). Dziecku należy więc dostarczać przykładów. Wydaje się to proste, ale często dorośli zachowują się zupełnie odwrotnie. Ograniczają doświadczenia dzieci i oczekują, że wystarczy samo powiedzenie, jak coś się dzieje, by dziecko się nauczyło.

Mózg musi otrzymać wiele bodźców z zewnątrz, by stworzyć wewnętrzną kopię cech i struktur występujacych w naszym otoczeniu, by opanować zasady rządzące otoczeniem. Dziecko musi mieć wiele różnych doświadczeń życiowych, wiele bodźców, by się uczyć.
Dotyczy to także najmłodszych dzieci (badania naukowe pokazują, że nawet siedmiomiesięczne niemowlęta są w stanie przyswajać i stosować abstrakcyjne zasady, np. zauważają różnice w prostych strukturach zdań). Nie pouczajmy więc dzieci, ale pomóżmy im doświadczać świata w różnych jego aspektach.

Izabela Kieś