Z przymrużeniem oka

Jacek Frankowski20 kwietnia Marecki Ośrodek Kultury gościł znakomitego karykaturzystę Jacka Frankowskiego. Spotkaniu towarzyszyło otwarcie wystawy ?W świetle Rampy”, na której można oglądać karykatury aktorów teatru ?RAMPA” i plakaty satyryczne.

Jacek Frankowski i Anna Chodakowska– Co skłoniło Pana do przekazania swych prac na wystawę w Markach? Jest Pan w jakiś sposób związany z tym miastem?
– Przez Marki często przejeżdżam. Urodziłem się w Broku nad Bugiem i często odwiedzam rodzinne strony. Właśnie wtedy mijam Marki. Uważam, że jest tu świetne środowisko ludzi związanych ze sztuką i to mnie ujęło. To moja trzecia marecka wystawa. Tym razem pokazuję prace związane z Teatrem ?RAMPA” – karykatury aktorów, dyrektorów, reżyserów. Są też wywieszone szkice nowo zatrudnionych osób teatru. Te właśnie prace stworzyłem specjalnie na dzisiejszą wystawę.

– Z wykształcenia jest Pan leśnikiem, z zainteresowania historykiem, z zawodu karykaturzystą. Jak się żyje z taką różnorodnością dziedzin i zainteresowań, którymi się Pan zajmuje?
– Teraz jeszcze zostałem filmowcem. Kręcę filmy dokumentalne. Zrobiłem trzy, obecnie pracuję nad czwartym. Na tej płaszczyźnie łączę swe zainteresowanie z wykształceniem leśnika. Jeden z filmów poświęciłem Adamowi Loretowi, człowiekowi, którego można nazwać świetnym ?managerem lasów”. Zarządzał nimi przed wojną tak dobrze, że stworzył swego rodzaju cud gospodarczy. Wszystko się skończyło w niewyjaśnionych okolicznościach, gdy został aresztowany przez Armię Czerwoną.

– A co z karierą karykaturzysty?
– Zadebiutowałem tuż po studiach, w 1974 roku, równocześnie w ?Słowie Powszechnym” i ?Lesie Polskim”. Potem w moim życiu było coraz więcej rysowania. W 1989 roku podjąłem ostateczną decyzję o zajęciu się rysunkiem prasowym. Miałem dużo szczęścia. Współpracowałem z wieloma programami telewizyjnymi. Stworzyłem projekty lalek do pierwszych niecenzurowanych szopek noworocznych. Później byłem autorem kukiełek do ?Polskiego ZOO”. Zostałem nawet za nie nagrodzony ?Złotą Szpilką’ 91″.

– Jakie postacie są dla Pana najbardziej wdzięcznym tematem do pracy?
– Nie mam takich upatrzonych postaci. Swego czasu zrobiłem najwięcej karykatur Lecha Wałęsy. Jednak to były czasy, gdy dużo się działo wokół jego osoby. Wówczas sam podsuwał mi mnóstwo pomysłów na prace.

– Czy patrząc na poszczególnych ludzi ma Pan automatycznie przed oczami wizję ich karykatur?
– Nie, tak nie jest. Owszem, są twarze, które od razu sugerują jak je narysować. Ale są i takie, do których nie wiadomo, z której strony się zabrać.
Jacek Frankowski eksponował swoje prace na blisko 200 wystawach indywidualnych. Współpracował z ponad setką tytułów prasowych(m.in. ?Karuzela”, ?Szpilki”, ?Rzeczpospolita”) i programów telewizyjnych.

Rozmawiała Sylwia Kowalska