Za mało się staramy…

?W telewizji czterej znawcy od nawozów i od świata/orzekają, co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata? – śpiewał czterdzieści lat temu Jacek Kleyff i niestety niewiele się w tej sprawie zmieniło. Kilka dni temu miałem wątpliwą przyjemność podziwiać spektakl niespotykany: reprezentanci kilku rozpoznawalnych polskich partii politycznych publicznie się ze sobą zgadzali. Kilka razy. Wprawdzie tylko częściowo, ale i tak było to wydarzenie na tyle niesamowite, że dotrwałem niemal do końca programu publicystycznego w telewizji publicznej…

Przedmiotem ich częściowej zgody było stwierdzenie, że mało się jako naród staramy i na odcinku, wiecie – rozumiecie, przyrostu naturalnego to wyniki mamy niespecjalne. I że trzeba coś z tym zrobić, bo nam się społeczeństwo zestarzeje i za dwadzieścia lat nie będzie miał kto na nasze emerytury pracować. Dalej już się normalnie pokłócili i program przestał być interesujący, bo każdy miał inną receptę popartą licznymi statystycznymi dowodami z różnych, nie tylko europejskich krajów, a każda z nich była równie niezawodna, tylko jedna droższa od drugiej. A to becikowe konkretne, a to kampanie społeczne, a to znowu wydłużone urlopy macierzyńskie i wychowawcze. Nuda. Dla mnie ciekawa w tej dyskusji była przede wszystkim gremialna zgoda na zwiększenie, jak to panowie romantycznie nazwali, ?dzietności?. Wydaje mi się, choć może się mylę, że takie dzieci urodzone w sporej ilości wygenerują najpierw nieliche koszty opieki zdrowotnej i edukacji, zanim zaczną zarabiać i płacić podatki. Powiem więcej – nawet po osiągnięciu słusznego wieku może się okazać, że roboty nie ma (teraz już nie ma, a co dopiero za kilka lat!), w związku z czym młody i wykształcony za publiczne pieniądze człowiek będzie siedział w domu i pobierał zasiłek albo spakuje walizeczkę i pojedzie sobie do jakiegoś przyjaźniejszego kraju, żeby tam zająć się czymś pożytecznym i dochodowym. Proste zawołanie ?idźcie i rozmnażajcie się? do niczego dobrego chyba jednak nie prowadzi…

Panowie w krawatach przekonywali, że kampanie społeczne w krajach skandynawskich przyniosły znakomity skutek i społeczeństwo tamtejsze nagle odmłodniało. Zgadzam się w pełni! Panowie zapomnieli tylko dodać, że nie były to kampanie skandynawskie, lecz stworzone i finansowane przez rządy Hiszpanii i Portugalii, aby ściągnąć do siebie na stałe skandynawskich emerytów razem z ich pieniędzmi. Ot i cała tajemnica obniżenia średniej wieku w Szwecji – po raz kolejny przekonujemy się, że są kłamstwa, wielkie kłamstwa i… statystyki. Nie więcej dzieci, ale mniej emerytów! Oto recepta! Wiem, wiem – u nas też ZUS robi, co może…

Jeżeli jednak chodzi tylko o to, ?żeby nas, Polaków, było więcej?, to polecam prosty temat do przemyśleń: młodzi Polacy, którzy wyjechali do Irlandii czy Wielkiej Brytanii za chlebem nie wykazują takiej niechęci do zostania rodzicami jak ci, którzy zostali w kraju.

Łukasz Rygało