Życie jest krótkie, sztuka długotrwała

Przy Radzymińskim Ośrodku Kultury i Sportu od ponad roku działa Teatr Amatorski ?Paradoks”. Motto przewodnie grupy brzmi: ?Vita brevis, ars longa”, czyli ?Życie jest krótkie, sztuka długotrwała”. Rozmawiam z główną postacią ?Paradoksu” – Jadwigą Jaworską-Woźniak

– Radzymiński Teatr Amatorski ?Paradoks” powstał w marcu 2007 roku. 52 lata wcześniej działała inna grupa teatralna. Czy kontynuujecie w jakikolwiek sposób ich tradycje?

– Współzałożycielem tamtejszego radzymińskiego teatru był mój ojciec. W styczniu 1946 roku, w pierwszą rocznicę zakończenia II Wojny Światowej, przygotował on premierę ?Grubych ryb” Zabłockiego. W spektaklu tym jedną z głównych ról grała moja matka.

Z późniejszych opowieści ojca wynikało, że dali oni wiele sztuk teatralnych Zabłockiego, takie jak: ?Zagłoba swatem”, ?Radcy pana radcy”, ?Mundur swatem”, ?Małżeństwo Loli”. Teatr ten cieszył się olbrzymim powodzeniem. Ze swoimi sztukami aktorzy-amatorzy jeździli po całym powiecie. Działał do roku 1961. W rodzinnym albumie zachowały się zdjęcia pamiątkowe z tamtego okresu. Od trzech lat jestem na emeryturze, z zawodu jestem księgową.

To właśnie teraz, kiedy mam więcej czasu, zajrzałam do albumu. I tak zrodził się mój pomysł utworzenia teatru amatorskiego. Mimo, że mieszkam w Wołominie, Radzymin na zawsze pozostał moim miastem. Tam są groby moich najbliższych, tam też chodziłam do liceum, gdzie uczęszczałam z obecnym naszym aktorem, grającym rolę Cześnika – Ryszardem Urbaniakiem na zajęcia kółka teatralnego.

Założyła je moja ukochana profesorka języka polskiego, a późniejsza dyrektor LO w Radzyminie – pani Sabina Śliwińska. To dzięki niej po wielu latach odżyły na nowo dawne marzenia o teatrze. Oboje z Ryszardem połknęliśmy bakcyla miłości do sceny. Tworząc amatorski teatr ?Paradoks” chcemy nie tylko urozmaicić monotonię życia codziennego mieszkańców Radzymina, ale pragniemy także kontynuować tradycje kulturalne naszego miasta i przerwane dzieło naszych ojców.

– Zajmuje się Pani całym teatrem, reżyseruje sztuki. Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda z teatrem?

– Urodziłam się i wychowałam w Radzyminie, gdzie w 1957 roku ojciec kupił telewizor z klapą – Wisłę. Były to ciężkie powojenne czasy. Głód kultury był jednak tak wielki, że rodzice po ten telewizor stali w Warszawie całą noc w kolejce.

Wówczas ja – siedmioletnie dziecko, po raz pierwszy zetknęłam się z teatrem telewizji, który zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Pochłaniałam niemalże wszystkie spektakle. Myślę jednak, że to zamiłowanie i moje zapatrzenie odziedziczyłam w genach, po moim ojcu. Jako 10-latka wyjechałam na wakacje do rodziny na nadbużańską wieś, gdzie zorganizowałam wśród wiejskich dzieci teatrzyk.

Przepisałam ze ?Świerszczyka” role jakiejś inscenizacji i dałam im do nauczenia. Jakże one pilnie uczyły się tych ról. Uszyłam im nawet stroje z krepiny. Dziś stroje wypożyczyliśmy z warszawskiej wypożyczalni.

– W jaki sposób pozyskuje Pani aktorów?

– Początkowo miałam kłopoty z doborem aktorów. Chodziłam po prostu i namawiałam. Potem jedni przyprowadzali drugich i tak powstał nasz teatr. Miałam wielkie trudności z obsadzeniem roli Papkina. Chodziłam do radzymińskich szkół. Aż trafiłam do LO i tam polonistka poleciła mi Mateusza Stefankowskiego.

Myślę, że to był strzał w dziesiątkę. Były momenty, w których zaczynałam wątpić, że uda mi się zrealizować swój cel. Ludzie byli nieufni, nie chcieli grać, rezygnowali z różnych powodów, albo po prostu nie potrafili. Dlatego paradoksem było, że jednak zaistnieliśmy. Zostali ci najlepsi, najzdolniejsi, najwytrwalsi, bardzo ambitni i pracowici. Przez ponad rok przychodzili na próby do ROKiS-u. Co tydzień przybywali późno po pracy, zmęczeni, głodni, a czasem i chorzy.

Do domów wracali często nocą. Bez sceny i odpowiednich rekwizytów grali, i to coraz lepiej. Na co dzień piastują różne zawody. Są to pracownicy samorządowi, nauczyciele, urzędnicy, emeryci, młodzież szkolna, ksiądz. Wywodzą się z różnych środowisk, ale wszystkich ich łączy jedno: olbrzymie zaangażowanie, trud, poświęcenie i przede wszystkim wielka, niespotykana pasja – umiłowanie teatru.

– 20 czerwca odbyła się premiera ?Zemsty”. Dlaczego wybraliście właśnie Aleksandra Fredrę?

– Osobiście podoba mi się jego styl, niespotykane już obecnie przezabawne powiedzenia, które bawią i uczą zarazem. Podoba nam się także tematyka jego utworów, zawsze aktualna, która jest niczym innym jak krytyką nas samych. Te pisane po mistrzowsku komedie spotykają się zawsze z wielkim aplauzem publiczności, wzbudzają salwy śmiechu, o czym mogliśmy się naocznie sami przekonać.

Rozmawiała Sylwia Kowalska