Belka czy filar

Janusz
Piechociński – poseł PSL

Belka powołany! Borowski wbrew
scenariuszowi – kiepski wynik SDPL do europarlamentu zniechęcił do
przedterminowych wyborów 8 sierpnia, zmuszony został przez
Prezydenta i wyborców; sukces Kwaśniewskiego – pozorny.

Powstał rząd, na którym bardzo
zależało Prezydentowi. Ten rząd miał jednak 230 głosów tylko w
jednym (!) głosowaniu. Już głosowanie nad informacją rządu o sytuacji
kolei regionalnych obnażyło słabość polityczną gabinetu Belki i
potwierdziło, że tak naprawdę jest to rząd mniejszościowy trwania do
lepszych czasów. Powstał bezpartyjny rząd, składający się z
byłych ministrów rządu Millera a przeciwko temu rządowi
najostrzejszą opozycją są byli koledzy, którzy przeszli do
„borówek”. A miało być tak ładnie! A jak jest?

SDPL walczy na śmierć i życie z SLD i
popiera rząd Belki a SLD ogromadza swój twardy elektorat
aborcją, zniesieniem religii w szkołach i preferowaniem mniejszości
seksualnych. I też popiera rząd Belki! Wniosek?

Ano znowu namieszali wyborcy! Nie dość
że pokazali, że nie bardzo ich obchodzi nasza narodowa reprezentacja
w Parlamencie Europejskim, to jeszcze spowodowali, że prawie wszyscy
czują się zwycięzcami tych wyborów. Platforma Obywatelska bo
przecież zdobyła najwięcej, Liga Polskich Rodzin już zapowiedziała
marsz po władzę, SLD, że było lepiej niż można się było spodziewać,
no
i jeszcze do tego statystycznie dzięki wynikowi Bronisława
Geremka w Okręgu warszawskim reanimowali uwiędłą już Unię Wolności.
Każdy więc otwierał butelkę szampana i cieszył się, że znane dotąd
szyldy polityczne ostały się w ocenie społecznej. W partyjnych
siedzibach świętowano kiepski wynik pozostałych komitetów
wyborczych. Jeśli jednak wczytać się dokładniej we frekwencję
i
wyniki wyborów to widać, że poszły sztywne elektoraty i
najzagorzalsi zwolennicy i przeciwnicy Unii Europejskiej. Masowy
wyborca odpalił grilla, pojechał na działkę albo na ryby i
wieczorkiem tylko poniekąd z przyzwyczajenia obejrzał studio
wyborcze.

I tylko wewnątrz warszawskiej SLD
wielki „katz” powyborczy, bo przecież trzeba było wpuścić
tego Rosattiego na listę i Borowski nie miałby 5 procent!

Rozmiarami poparcia przy głosowaniu nad
Belką – Sejm zaskoczył wielu. Ale jakież może być zdumienie
wszystkich, jeśli wybory parlamentarne i prezydenckie odbędą się w
październiku 2005 roku! Wtedy dopiero będzie jasne, że Marek Borowski
musiał wystąpić z SLD, bo jego matka-partia nigdy by się nie
zgodziła, aby reprezentował ją w wyborach prezydenckich!

Prezydent Kwaśniewski porzucił, jak
wypada sądzić, nadzieję na eksponowane stanowisko poza granicami
kraju a nie może być przecież ,,politycznie bezrobotny” w wieku
pięćdziesięciu kilku lat. Jesienią tego roku czeka nas więc – po
pierwsze: – zmiana przywództwa SLD, po drugie: – zgłoszenie
przez SDPL Marka Borowskiego na prezydenta, oraz – po trzecie: –
powszechne niemal wołanie intelektualistów kierowane do
prezydenta Kwaśniewskiego, aby powstrzymał tzw. populistów w
marszu po władzę. Sam Rokita nie zbuduje przecież większości w
podzielonym parlamencie po najbliższych wyborach.

Wszyscy marzyć będą o tym, aby znaleźć
się w drugiej turze z Andrzejem Lepperem. Czyżby więc powtórka
pierwszego starcia Wałęsa – Kwaśniewski po dziesięciu latach? Jasne,
że z nową obsadą i nowymi gadżetami. Każdy z kandydatów na
prezydenta będzie rzucał wyzwanie ,,Lepperowi i populizmowi”.
Ciekawe, kto w tej roli sprawdzi się lepiej: Borowski, Tusk,
Kaczyński, czy niezatapialny Oleksy?

Czy taki scenariusz jest możliwy? A
jakże! Pod jakim warunkiem? Jeśli Polska tzw. środka i Polska
normalności się nie obudzi, a służby i media zrobią to, czego
oczekują od nich możni i lobbyści. W wakacje nie będzie przerwy
politycznej. Gazety konsekwentnie ujawnią kolejny skandal posła
Samoobrony, dziwny ruch kadrowy Premiera Belki, a ekrany telewizyjne
razić nas będą informacjami z umierającej publicznej służby zdrowia.
Tylko niektórzy politycy pamiętają, że nie ważne, czy fundusz,
czy kasa, ale trzeba mieć minimum 11 % składkę na zdrowie, żeby
Polacy mogli się skutecznie leczyć. A przecież premier Belka i jego
rząd miał być kilkumiesięcznym oddechem od napięć w polityce. Może
więc ani belka ani filar a tylko patyczek rzucony na wietrze?