Chamem urodzić się można wszędzie

Dziwna to jakaś moda – niezupełnie trafne określenie ale i lepszego mi brakuje – ostatnio panuje na szastanie pochodzeniem i doszywanie wszystkiemu niemal, co sie rusza a co jakkolwiek związane jest z podwarszawskimi miejscowościami, metki słoika. Uogólniając, w stołecznych dyskusjach mianem słoika obdarowywany jest ten, kto Warszawę regularnie odwiedza – ot, chociażby z przyczyn zawodowych czy edukacyjnych – może i nawet w niej mieszka ale korzenie zapuszczone ma gdzieś indziej. Sam słoik zaś od rzekomych mamusinych przysmaków, z którymi to po każdej wizycie w domu ludzie zwożą. Smutna to sprawa o tyle, o ile w promocję kategorii słoika angażują się media – ot, choćby dziennik Metro.

Czy mam inny kolor skóry? Czy gaworzę jakoś mniej zrozumiale? A może mam inny kształt czaszki bądź w ogóle chodzę na czworaka? Że dziad mój za późno z drzewa zeskoczył? Pytam. Pytam bo wciąż nie rozumiem, w czym tkwi problem. Co jest tak podniecającego w potęgowaniu dystansu i cementowania podziału między ?nami? a ?Wami?? Zresztą, nie wiem, czym godzien tej wiedzy.

Czym godzien – to jedno. Drugie – nie wiadomo też zupełnie, kto dokładnie jest ?nimi? a kto ?nami?. Granice ?zesłoiczenia? są zatarte i czasami trudno orzec, czy dany osobnik słoikiem już jest czy jeszcze może nie.

Masz ty, miła Warszawo – Warszawo jako grupo dźgających na prawo i lewo innych swoim rzekomo stołecznym z dziada pradziada pochodzeniem ? problem z przyjezdnymi. Bo zwykłym chamem urodzić się można w każdym mieście. Co widać na co dzień – w Warszawie również.

Cóż, jedno ino mi teraz wypada. Hołd Wam składam, Warszawiacy. Na kolana, do stóp Wam padam! Żeście mnie tak łaskawie w granice swej osady, pełnej dzikusów co prawda, wpuścili. Żeście mi kawałek ziemi tu dali. Żeście mi użyczyli warszawskich ulic, warszawskich chodników i warszawskiego powietrza. Daninę spłacę w przyszłym miesiącu. Jak za mało to przyjdźcie i zrabujcie me pole, słabo co prawda zaorane. Pole zrabujcie a dziewkę porwijcie. Dzieciaki oszczędźcie chociaż. Ale resztę ? palcie, rabujcie i gwałćcie. W końcu to Wy jesteście ?tymi? Warszawiakami. Nie to, co ja.

Gwoli jasności – daleki jestem od uogólniania a umacnianie wspomnianego dystansu na szczęście jest zajęciem mniejszej części Warszawiaków.

 Michał Zgutka (reszort.pl)