Edward M. Urbanowski – Interesowne ślimaczki

Dużo i chętnie mówimy o ekologi, zwierzętach i własnym zdrowiu. Problemem globalnym jest jednak wciąż niekontrolowana emisja dwutlenku węgla do atmosfery, gdyż najwięksi truciciele – Chiny, Rosja i USA – nie zamierzają podporządkować się międzynarodowym umowom i traktatom. Z dwutlenkiem walczy tylko Europa. A to za mało! Podobnie ma się rzecz ze śmieciami. Tylko w Unii Europejskiej przyjęto zasadę, że z każdej tony śmieci należy odzyskać 600 kilogramów surowców wtórnych, a gdy jest mniej, to miasto płaci karę. Warszawa odzyskuje 6o kilogramów surowców i wątpliwe, by znacząco poprawiła ten wynik. W Polsce to obywatele segregują śmieci, a trudno sobie wyobrazić, by robili to skutecznie. Bo i gdzie mają segregować? Na balkonie, podwórku a może na ulicy? Londyńczycy, chociaż lubią segregować, to wszystkie śmieci przekazują do profesjonalnych sortowni. Można się tylko zastanawiać, dlaczego polskie miasta nie inwestują w rozwój wielkich sortowni? Przecież organizowaniem pikników ekologicznych, pogadankami w szkołach czy sprzątaniem podmiejskich zagajników nie rozwiążą tego problemu.

Z powiatem wołomińskim graniczy Białołęka, dzielnica Warszawy. Od pewnego czasu głośno było w mediach o ich pomyśle na skuteczną segregacją śmieci. Opracowany dla dzielnicy ?program rozwoju selektywnej zbiórki odpadów? wydawał się interesujący. Publicznie zapowiadano całkowite rozwiązanie problemu recyklingu w tej dzielnicy. Ba, entuzjaści twierdzili, że są w stanie zagospodarować 100% śmieci! Pomysł był prosty. W programie pilotażowym miało wziąć udział 1200 domów. Każda posesja dostałaby pojemnik na śmieci i worki na papier, szkło, plastik i odpady zielone. Czyli dokładnie to, co od kilku lat jest realizowane w miastach i gminach naszego powiatu! Ale okazało się, że Białołęka to nie Wołomin i potrzebne jest przeszkolenie mieszkańców. Wymyślono, że przez pół roku wyspecjalizowana firma wytłumaczy wszystkim co należy wkładać do kolorowych worków a co do kosza. Firma wyceniła tę usługę na milion złotych. Ale na to szkolenie Białołęka już nie otrzymała dofinansowania! Wybuchł skandal, bo okazało się, że w tej sytuacji fundacje, firmy i osoby tak chętnie deklarujące swój udział w tym proekologicznym przedsięwzięciu, nie zamierzają za mniejsze pieniądze pracować. Zamilkła też i władza, bo jeszcze nie potrafi uwierzyć, że można bez kosztownego kursu wrzucić gazetę do niebieskiego worka.

Ekologia, to tylko jeden z pomysłów na zarabianie pieniędzy. Innym, równie ciekawym, jest szeroko rozumiana opieka nad bezpańskimi zwierzętami. Odławianie, przetrzymywanie i leczenie psów i kotów jest opłacane przez samorządy. A to pewny płatnik! Już bezpowrotnie minęły czasy piosenkarki Violetty Villas czy malarki Bożeny Wahl, które poświęciły cały swój majątek dla ratowania bezdomnych stworzeń. Dzisiaj jest to zwyczajny biznes! Gminy opłacają pobyt ?swoich? czworonogów w schroniskach a gdy któraś gmina nie chce płacić, jak Klembów, to zostaje napiętnowana w gazecie. Ale to nie wszystkie pomysły obrońców zwierząt. Chcą jeszcze zarabiać na karaniu kierowców, rowerzystów i pieszych za ?bezkarne zabijanie zwierząt? na ulicach, drogach i chodnikach. Czyżby chodziło im o jeże, ślimaki i glisty?

Żartuję? Nie! To tylko jeden z pomysłów jaki znalazłem w manifeście opublikowanym w lokalnej gazecie.

Jedno przemyślenie nt. „Edward M. Urbanowski – Interesowne ślimaczki

  1. Panie Edwardzie zaczynam ponownie czytać Pana Gazetę , nareszcie nie ma tu większej polityki i napastliwości na PiS cz innej partii. Rozumiem że krytyka musi być słuszna i merytoryczna obojętnie czy lewa , czy prawa ma Pan tylko pisał ciągle o PiS i to nie zawsze merytorycznie byle tylko zapełnić stronę atramentem. Co do tych piesków to zapewne jest problem ale co by nie było to są nasi niżsi bracia i odczuwają krzywdę i ból tak samo jak my , tylko nie mogą się po skarżyć.

Możliwość komentowania jest wyłączona.