Gramy to, co nam w duszy gra

Zespół Bisquit to autorski projekt Tomka Krawczyka, gitarzysty, który gra między innymi w zespole Zakopower, oraz Joanny Włodarskiej. Zespół jest w trakcie tworzenia swojej kolejnej płyty.

– Na początek chciałbym się was zapytać, jak powstał Bisquit? Jak zaczęła się wasza współpraca?

Tomek Krawczyk: To był totalny przypadek. W sumie to znaliśmy się z Asią już wcześniej. Ona uczęszczała do szkoły muzycznej na Bednarskiej a ja tam bywałem jako wolny słuchacz. W ogóle nie myśleliśmy o tym, aby grać razem, nawet nam to przez myśl nie przeszło. Jakiś czas później nasza wspólna znajoma powiedziała mi, że Asia potrzebuje akompaniatora do standardów jazzowych. Co prawda mnie nudziło już trochę granie standardów, ale nie okazywałem jej tego. Dopiero po którymś z kolei występie powiedziałem, że fajnie by było coś zmienić, przerobić i ona ten pomysł podchwyciła. Graliśmy różne covery rockowych kapel, muzyki popowej. Pokazałem jej moje materiały, którymi nikt się wcześniej nie chciał zająć a ona po dwóch tygodniach poinformowała mnie, że napisała do tego teksty. Następnie pojawił się pomysł, aby zrobić coś razem, jako zespół i tak w skrócie brzmi historia Bisquit.

– Utożsamiacie się z jakimś konkretnym nurtem muzycznym?

Joanna Włodarska: Nasza współpraca zaczęła się od grania standardów jazzowych i wszyscy uznali, że jako Bisquit taką właśnie muzykę wykonujemy. Jednak, jeśli miałabym powiedzieć, co my gramy, to stwierdziłabym, że jesteśmy gdzieś obok. Zahaczamy o jazz, ale nie gramy jazzu. Nie staramy się określać. Gramy to, co w danej chwili nam w duszy gra.

TK: Na początku naszej współpracy nie staraliśmy się jakoś określić. Nie narzucaliśmy sobie, że będziemy grać reggae, jazz czy cokolwiek. Po prostu graliśmy to, co w nas siedziało. Nie staraliśmy się w żaden sposób ograniczać, jako Bisquit możemy grać to, co chcemy. Dopiero potem, gdy wydaliśmy naszą pierwszą płytę, z recenzji dowiedzieliśmy się, co gramy. Jedni pisali, że gramy smooth jazz, inni, że akustyczny pop.

– Czym jest dla was Bisquit, po prostu kolejnym przedsięwzięciem czy traktujecie go bardziej osobiście?

JW: Bisquit, można powiedzieć, że jest naszym dzieckiem, grzechem by było go traktować jak jakieś kolejne zajęcie. Jest to taka swoista przestrzeń, w której możemy realizować swoje marzenia, swoje pomysły. Traktujemy to bardzo poważnie. Jednak nie przesadzamy z tym. Staramy się nie popełniać żadnych ?głupot? promocyjnych. Nie usiłujemy za wszelką cenę być wszędzie i żeby wszędzie nas słuchano. Powoli systematycznie dążymy do wyznaczonego sobie celu.

– Jak wygląda powstawanie utworów, ktoś pisze wam teksty i muzykę czy sami je tworzycie?

JW: Nie, sami tworzymy nasze piosenki. Tomek pisze muzykę i melodie a ja zajmuje się tekstami. Czasem, gdy Tomek ma problemy z melodią, to mu pomagam, ale to on jest odpowiedzialny za wszystko, za to jak brzmi nasza muzyka. Jeśli chodzi o słowa, to ja sporo piszę do zeszytu. Potem, kiedy jest muzyka, staramy się coś wybrać, dopasować, aby to wszystko ze sobą grało. Zdarza się jednak, że czasem, kiedy powstaje melodia, w tym samym momencie dopasowuje sobie do tego słowa, wiem już, o czym będzie tekst do tej muzyki. Takie momenty są chyba najprzyjemniejsze.

– Bisquit to duet. Jednak z wami gra jeszcze kilku innych muzyków. Nie myśleliście o tym, aby stworzyć jedną większą grupę?

TK: Przy powstawaniu nowych utworów pracuję ja i Asia. To my określamy stylistykę Bisquit. Staramy się jednak współpracować z tymi samymi osobami, można powiedzieć, że teraz stale gra z nami Sebastian Frankiewicz na perkusji i Marcin Szczeciński na basie. Ale gramy też z wieloma gośćmi. Ostatnio graliśmy z wiolonczelistą, Jankiem Roszkowskim czy Olą Trzaską na flecie poprzecznym. Mamy wielu znajomych muzyków, z którymi moglibyśmy zagrać i z tego korzystamy.

– Chciałbym również porozmawiać o waszej nowej płycie, czego możemy się po niej spodziewać?

TK: Nad tą płytą pracujemy w inny sposób niż to robiliśmy do tej pory. Nie narzucamy sobie żadnych terminów czasowych. Dajemy sobie czas na jej przygotowanie. Ostatnia płyta ukazała się blisko dwa lata temu. Przez ten czas powstało sporo nowych utworów. Mamy, z czego wybrać materiał na nową płytę. Dzięki temu, że nie narzucamy sobie jakiegoś konkretnego terminu możemy dopracować każdy kawałek. Taki rodzaj pracy bardzo mi odpowiada, bo mogę wrócić do utworów, które powstały jakiś czas temu i ponownie do nich usiąść. Nie myśląc o goniących terminach.

JW: Na płycie znajdą się również covery. Będzie można np. usłyszeć utwór Nirvany w naszej aranżacji. Planujemy wejść do studia na wiosnę, więc myślę, że krążka można się spodziewać na jesieni.

Rozmawiał Rafał Skonieczny