Gruzy

Edward M. Urbanowski

Jesienna pogoda sprawia, że stajemy się bardziej zmęczeni i podrażnieni. Byle drobiazg potrafi już nas wyprowadzić z równowagi. Ten przykry dla otoczenia stan naszego ducha ma, mimo to, i dobrą stronę. To ewidentny paradoks, ale tylko gwałtowna reakcja drugiej osoby na nasze chimery sprawia, że zaczynamy patrzeć na tego kogoś inaczej. Nie jest to już tylko adresat naszych „złotych myśli” a ktoś, kogo należy wysłuchać i zrozumieć. Nasz egocentrycznie zorientowany „światek” może więc lec w gruzach, czego tej jesieni sobie, i innym, życzę.

Rzadko bywam w urzędzie miasta w Wołominie, ale jak już tam zajdę to zawsze zostaję czymś zaskoczonym. Ostatnio zmuszony zostałem do złożenia wniosku o wymianę starego dowodu osobistego na nowy. Po skompletowaniu dokumentów wziąłem jeden dzień urlopu i skoro świt już byłem pod drzwiami właściwego pokoju. A tu drzwi zamknięte, bo to czwartek, dzień na robienie porządków w urzędowych papierach. Po powrocie do domu telefon do firmy z prośbą o kolejny wolny dzień! W piątek, gdy już mi się udało załatwić tę sprawę, odetchnąłem, bo pozostał mi jeszcze jeden wolny dzień urlopu i będę mógł bez stresu odebrać dowód.

A miało być tak pięknie! Urząd bliżej ludzi, oddzielna Sala Obsługi Mieszkańców, wygodne krzesła dla oczekujących a latem zimna woda dla spragnionych. To mi obiecał burmistrz Mikulski już dwa lata temu!
Co prawda dowód osobisty jest ważny dziesięć lat, ale mam poważne wątpliwości, czy ten okres wystarczy na zmianę, by w urzędzie to nie urzędnik był najważniejszy. Mam podstawy do obaw, bo przed kilkoma dniami analizowałem historię przetargu na dokumentację planowanej budowy szkoły w Zagościńcu.

Do przetargu zgłosiło się cztery biura projektowe. Wszystkie znane i cenione na rynku. Ich oferty różniły się, w zasadzie, tylko ceną. Komisja przetargowa urzędu po kilkudniowych deliberacjach wybrała jedną z nich. Ale jakież było moje zdziwienie, gdy podliczyłem stratę jaką poniósł urząd na tym wyborze. Przepłacono o około czterdzieści tysięcy złotych (1/4 wartości projektu), tylko dlatego, że wielce szanowni urzędnicy magistratu – trzymając się litery prawa – zapomnieli, że nie rozporządzają własnymi pieniędzmi, a moimi. To miasto miało wygrać przetarg a nie ta, czy inna firma. Przeraża w tym wszystkim to, że mimo – moim zdaniem – widocznych uchybień w pracach komisji, nic jej formalnie nie można zarzucić. Z wielką starannością zadbali, by móc spokojnie spać.

A czy i ten „światek” legnie w gruzach?