Jaka przyszłość?

Jan Żebrowski

Prywatny
inwestor chce wiedzieć, czy kupowana przez niego działka w
przyszłości będzie dalej oazą spokoju, czy za 15 lat będzie
przebiegać obok trasa szybkiego ruchu, albo zostanie zbudowane
lotnisko

Wszyscy słyszeliśmy o aferach
związanych z niezgodnym z prawem wydawaniem decyzji o lokalizacji
hipermarketów. Oprócz ewidentnych przestępstw
korupcyjnych, awantury te były możliwe

z powodu braku precyzyjnych planów
zagospodarowania przestrzennego. Plany niby były, ale w większości
opracowane w „starej” Polsce, gdzie tylko słyszeliśmy o
hiper i supermarketach. Na planach nie było więc terenów
przewidywanych pod supermarkety, a tylko pod usługi, albo lokalny
handel, no a przecież jak lokalny urzędnik łaskawie spojrzał na
propozycję przedstawiciela wielkiej sieci, to co zobaczył: trochę
większe sklepy. Samo prawo tworzyło sytuacje sprzyjające korupcji.

Z początkiem 2003 roku plany
zagospodarowania przestrzennego straciły ważność

w całej Polsce. I kolejna pułapka.
Uchwalenie nowych było możliwe tylko po wcześniejszym sporządzeniu
Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania
przestrzennego. Brzmi to trochę obco, ale w gruncie rzeczy chodzi o
to, by najpierw ustalić, czy są nam potrzebne i czy chcemy budować na
terenie naszej gminy fabryki, centra logistyczne, hipermrakety,
autostrady, szkoły, osiedla mieszkaniowe, a dopiero potem na planach
miasta wyznaczać pod nie tereny.

Prywatny inwestor chce wiedzieć, czy
kupowana przez niego działka w przyszłości będzie oazą spokoju, czy
za 15 lat będzie przebiegać obok trasa szybkiego ruchu, albo
zostanie zbudowane lotnisko.

Podczas szerokich konsultacji toczą się
prawdziwe boje różnych grup interesu, tu bez osłonek widać,
kto kogo reprezentuje. Jest to też niewątpliwie sprawdzian postaw
obywatelskich i egzamin godzenia się na kompromisy dla dobra ogółu.

Nowe plany mają ograniczyć korupcję i
uznaniowość urzędników. Niby oczywiste.

To dlaczego w Polsce tak wiele miast i
gmin nie ma do tej pory uchwalonych nie tylko planów, ale i
studium? Termin przeprowadzenia całej operacji był znany od lat, co
więcej, był odkładany kilkakrotnie. Nikt przy zdrowych zmysłach
przecież nie powie, że stare, nieprecyzyjne i sprzyjające korupcji
plany były na rękę naszym urzędnikom

i radnym. Nie wspomnę tu o drobnej
dolegliwości prywatnego inwestora, który kupił działkę
budowlaną i chce uzyskać pozwolenie na budowę. Jego działka już nie
jest ani budowlana, ani niebudowlana, bo po prostu nie ma planu, na
którym ona ma być. Dla niego to początek drogi przez mękę.

Niewiele jest gmin w naszym powiecie,
które sporządziły oba wymagane prawem dokumenty. Do wyjątków
należy Kobyłka. Studium zostało sporządzone i przyjęte, można je
obejrzeć na stronach internetowych miasta, plany zagospodarowania są
częściowo zatwierdzone, z realnymi szansami, że w marcu będą
przyjęte wszystkie.

Opracowanie tych dokumentów to
proces żmudny i czasochłonny. Solidny i mądry da gminom szansę na
rozwój, zły wpędzi je w marazm i skaże na porażkę już na
starcie.