Kryzys i Pipka

Dotarła do Warszawy makabryczna wystawa odartych ze skóry nieboszczyków. Usytuowana w handlowym centrum ma zapewne prowokować w jakiś przewrotny sposób do większych zakupów. Bo jaki w tym może być sens? Traktowanie wypatroszonego ciała jako dzieła sztuki raczej nie wchodzi w rachubę. Lekcji anatomii też pośród straganów się nie urządza.

Chyba, że wystawa ma być aluzją do naszej fatalnej sytuacji finansowej.  Patrzcie ludzie co z was zostanie po kryzysie! Tak czy inaczej, makabra?
Niełatwo zachować pogodę ducha w dzisiejszych czasach. Czytamy sobie gazetki przy porannej kawie,  a w nich głównie dramatyczne newsy o katastrofach, zabójstwach, nieszczęściach?  Ale żona sobie życzy uśmiechu na dzień dobry. Przypomina przekrojowe hasełko z peerelu: – uśmiechnij się, jutro  będzie lepiej! Ja odpowiadam moją wersją: – uśmiechnij się, jutro będzie za późno! I tak się przekomarzamy przechodząc od lektury gazet do lektury rachunków za prąd, gaz, benzynę, telefony, internety, satelity, mandaty, abonamenty, wodę, kanalizację, wywóz śmieci, czynsze, podatki, PIT ? y  i inne kwity. A w kwitach jak w gazetach –  katastrofa, nieszczęście, koszmar, ile tego się miesięcznie uzbiera… Jak na to zarobić, by nie wpaść w domową dziurę budżetową?
Podobno uratować finansowo może nas jedynie zamiana złotówek na euro. Toczy się w tej sprawie namiętny spór między prezydentem a premierem, nawet ważniejszy od sporu kto kiedy komu wysłał  zaproszenie i czy znajdą się dwa krzesła na naradę. Każda strona ma swoich profesorów i ekspertów, i powołuje się na odmienne teorie. Nawet jak człowiek posiada  poważne wykształcenie nie ma szansy dojść do prawdy. Pozostaje jedynie wiara. A komu można wierzyć w sprawach kasy? Minister finansów uważa, że jedynie jemu. Toteż bardzo się zdenerwował na prezesa Kaczyńskiego, który nie raczył go wysłuchać w Sejmie. Z rozwianą łysiną Jan Vincent Rostowski rugał prezesa PiS-u jak profesor leniwego uczniaka. Spostponowany prezes poradził ministrowi, by zajął się kryzysem a nie PiS-em.  A rzeczywiście jest się czym zajmować.
W styczniu bezrobocie powiększyło się o 100 tys. osób i wkroczyło w strefę dwucyfrową. Wyczerpują się zapasy leków w szpitalach. O połowę zmniejszono limity benzyny dla armii. Wielu firmom grozi plajta z powodu uwikłania w tzw. opcje walutowe. Policja ma się poruszać na piechotę? Jedynie na nowe fotoradary nie brakuje pieniędzy. Co jest wymierzone głównie we mnie, ponieważ aby utrzymać rodzinę muszę jeździć. W ogóle tak się składa w moim życiu, że wszystkie państwowe cięcia  zawsze godzą we mnie osobiście. W styczniu wyrzucono mnie z lokalu, w którym grałem kabaret. Obecnie w lutym wycięto mnie z Polskiego Radia, gdzie raz w tygodniu miałem felieton. Te trzy minuty na tydzień okazały się ciężarem nie do zniesienia dla dyrektora I programu Wincentego Pipki, który przy pomocy sekretarki zrezygnował z moich usług. Koledzy żartują, że z radia wyrzuciła mnie cipka od Pipki. Tym zgrywusom zawsze jest do śmiechu?

Jan Pietrzak