?Leczyć? i coś więcej

Stan finansów naszego szpitala nie do pozazdroszczenia. Dług za 2012 rok może sięgnąć do 32 mln, o ile nie uda się pozyskać 8 mln zł. roszczeń od NFZ.Grzegorz Lipski

Doskwiera nie tylko złość, wyczerpała się cierpliwość, stąd ten tekst. Zaczęło się od leków na potrzeby pomocy udzielanej w pogotowiu ratunkowym, doszło do odmowy przyjęć szpitalnych i braku porad w specjalistycznej przychodni. Chorych przyjmuje się w pierwszym półroczu, a w drugim dostępne terminy wielu świadczeń sięgają kolejnego roku. Wołomiński szpital nie jest wyjątkiem, a pół roku bez kontynuowania leczenia w wielu schorzeniach, to być albo nie być. Przyczyna i wina leży po stronie NFZ ? pada najczęściej, ogranicza ilość świadczeń, drążysz dalej – brak środków!!! Czy to jednak jedyny powód?

Stan finansów naszego szpitala jest nie do pozazdroszczenia, dług za 2012 rok może sięgną do 32 mln, o ile nie uda się pozyskać 8 mln zł. roszczeń od NFZ. W latach 2010 – 2011 uznane przez Fundusz dodatkowe świadczenia, wyniosły odpowiednio 6 %, 19 % kontraktu, a w 2012 r. jedynie 0,5 % przy 20 % przekroczeniu. Mazowiecki oddział Funduszu kontraktuje w naszym szpitalu usługi na niemal niezmienionym poziomie 41,1 – 42,9 mln. (lata 2010- 2013). Uznaniem świadczeń ponadplanowych żongluje w sposób niejasny. Ugoda z ostatnich dni, dotyczy raptem 3 mln,. nie wiadomo, czy redukuje zadłużenie, czy ograniczy straty roku bieżącego. Kropla w morzu potrzeb. Co dalej? – można przewidzieć – krach i daleko posunięte zmiany w szpitalu oraz otoczeniu właścicielskim. Tyle wynika z kwot, a co podpowiada logika w kontekście zadłużenia?

Tej brakuje kosztów i podziału w poszczególnych zakresach działalności (leczenie szpitalne, przychodnia specjalistyczna, laboratoria analityczne, zlecenia zewnętrzne, rehabilitacja, najem powierzchni…). Jeśli wynagrodzenia z pochodnymi stanowią 39 milionów t.j. 90 % kontraktu? – na leki, materiały, usługi i media pozostaje niewiele. Pierwszy wniosek, źle służą ponadplanowe leczenia szpitalne. Jak sądzę procedury ratujące życie są jednak refundowane. Przyczyną tego stanu rzeczy poza kontraktacją, może być zaniżanie wycen i przekraczanie kosztów. Dodatkowych  obciążeń nie wymagają świadczenia specjalistycznej przychodni, udzielane z reguły przez lekarzy na etacie – raz opłacony czas nie kosztuje więcej. Nie rozumiem, czemu ogranicza się i te procedury. Dlaczego zatrudniony ma świadczyć pracę w niepełnym wymiarze?

Efektywność innej formy zatrudnienia jest iluzoryczna. Brak usprawiedliwienia dla przychodni odsyłającej z kwitkiem. Audytu, mającego wyjaśnić tragiczną sytuację szpitala albo nie ma, albo wyniki utajniono. Najęty dyrektor nie może sprzeciwić się pracodawcy, odpowiada za jakość kierowania, tak jak Samorząd Powiatowy za nadzór właścicielski. Profilaktyka białych sobót poprawia samopoczucie organizatorom, ale nie pacjentowi, któremu tego, co utracił przez pół roku, już nic nie przywróci.

Samorząd ma chronić i rozwijać, to co przyjął pod opiekę. Część kosztów – bez względu na świadczone usługi – właściciel obowiązany jest łożyć, robi to w ograniczonym zakresie. Co nie zmienia faktu, że przez miesiące, podwoje szpitala zostaną zamknięte dla rzeszy pacjentów. Radnych ani liderów samorządów nikt nie zmuszał do pracy w samorządzie, sami rwali się po mandat w wyborach, tryskali wiedzą, inwencją oraz pomysłami. A co jest teraz? – poszukiwanie kozłów ofiarnych poza sobą i obarczanie winą tylko NFZ – źle kontraktującego elementu oszukańczego systemu ?ochrony? zdrowia. Fundusz może i zabija kontraktami szpitale, ale pacjentów należycie nie chroni też zawartość koszyka jak i ucieczka rządzących od odpowiedzialności. Dlaczego brak poprawy? Wyjaśniam ? przechodząc ze skali mikro do makro. Samorządy opanowały partie polityczne. Tam gdzie wodzostwo, członkowie nie wystąpią przeciwko liderom odpowiedzialnym za niewydolny system. Spolaryzowani niczym w parlamencie, nie staną razem przeciwko polityce i agendom rządzących, a bez strukturalnych zmian zmienić się tego nie da. Brakiem środków i pomysłu na lepsze rozwiązanie,  obarcza się wszystkie inne budżety, poza własnym. Zdrowie obywateli w hierarchii priorytetów jest gdzieś na końcu, obok emerytur – macie tyle, ile sobie odłożycie, o ile wcześniej nie skonsumujemy i zdewaluujemy. Od ?rząd sam się wyżywi? po ?monopol na przemoc ma państwo? nic się nie zmienia. Koalicja i opozycja postępują podobnie. Różni komercjalizacja, ta wstydząca się przed osądem słowa prywatyzacja. Wspólna jest niechęć do wycofania się z ułomnej reformy – ręce umoczyli w niej po łokcie. Meritum przykrywa się debatami wokół płynnej zawartości koszyka świadczeń. Kiedy żonglerka zawartością koszyka już nie wystarcza, planuje się ograniczenie dostępności dla rosnącej rzeszy bezrobotnych.

Praźródłem niedomagań jest ustawa i rozporządzenie, a w nich dysponent,  portfel i koszyk usług ustalany przez bezduszność za ministerialnym biurkiem, panią życia lub śmierci. Tylko nieliczni, w razie choroby, trafią do klinik resortowych lub wykupią usługę. W obliczu źle umocowanego i zarządzanego systemu zdrowia, ucieczka w komercjalizację nie rokuje sukcesu. Prywatyzacja nie daje powszechności oraz dostępności usług objętych składką, zmienia właściciela, umarza część długu i poszerza rynek świadczeń prywatnych. Limity oraz wyceny dotyczą wszystkich, nie zabezpieczą potrzeb tylko ułomną strategię dzielenia ?biedy?. Kondycja placówek zależy od jakości, zarządzania i nadzoru. Strachliwych egoistów każdej ze stron, rywalizujących w wyścigu szczurów, nie stać już na solidarność słów i czynu. Starosta, a tym bardziej Dyrektor w starciu z Funduszem nie zmieni zasad, co najwyżej wytarguje jałmużnę.

Działanie w osamotnieniu, nigdy nie obnaży pełni ubóstwa systemu, nie zorganizuje wspólnego frontu ochrony zdrowia, bytu i interesu mieszkańców. Praktykę zadań i obowiązków bez środków, poruszyć i przebudować mogą działania, ale w skali kraju. W układzie dyspozycyjnego członkostwa, na ten niezbędny ruch pośród upartyjnionych samorządów nie ma szans.

Umocowani politycznie schodzą coraz niżej, opanowują wszystkie sfery gospodarki, hołdują prymatowi polityki nad merytoryką w zarządach. Nie ma ich tam, gdzie prawdziwe wyzwanie i nie sposób się wyręczyć. Istnieją co najmniej trzy rozwiązania – dwa perspektywiczne i jedno doraźne. Pierwszym – wykluczenie z samorządów, pozbawionych woli skutecznego opowiadania się za słabszymi. Publiczna ochrona zdrowia, obok innych zadań nie popartych środkami, bez samorządowej rewolty sobie nie poradzi. Kolejnym, druga izba parlamentu, nie Senatem, a Izbą Samorządową. Taki parlamentaryzm ustala równowagę w odpowiedzialności, zadaniach i finansach pomiędzy rządem, a samorządem.

Składka zdrowotna dystrybuowana jest tak, jak inne środki budżetowe.  Koszyk i kontrakt cechują się filozofią ucieczki od dofinansowania. Należy walczyć o swoje, ale nie tak Do protestów przed NFZ i ministerstwem ?waleczny? samorząd wykorzystuje przerażonych zapowiedzią redukcji. Leczący i leczeni, powinni wymuszać przede wszystkim na nim zbiorową aktywność oraz dbałość o powierzone mienie oraz zadania ? a w nich lecznictwo. Ciskającym z bezsilności gromy, bliżej do władz lokalnych, szczególnie kiedy widzą ich pozorowane działania i konsumpcję profitów władzy. JAK NIE POTRAFISZ, NIE PCHAJ SIĘ NA AFISZ albo ZAPŁAĆ za błędy i zaniechania narastające od lat. Ucieczka w komercjalizację obnaża słabość wielu ekip samorządowych. Nie potrafią, ani dobrze zarządzać, ani zapewnić udziału w systemowym nadzorze lub doraźnej kontroli kontraktowań NFZ.

Pacjenta, mieszkańca i obywatela mało interesuje niemoc NFZ-tu, organów samorządu i państwa, doskwiera jemu własna, ta której nie usuwają wybrani oraz powołani. Skoro tak ? pozostaje ?leczenie? ich z planów przewodzenia i służenia innym.