Lilly

Bisquit to niemalże lokalny zespół ? dwójka jego założycieli jest związana z naszymi okolicami. Wokalistka Joanna Chacińska urodziła się i wychowała w Wołominie, o płycie ? Łukaszowi Rygało ? opowiada Tomasz Krawczyk ? gitarzysta, od kilku już lat mieszkaniec Zielonki.

? Słuch po zespole zaginął chyba 4 lata temu, wyglądało na to, że to już koniec Bisquit…

? Historia jest taka: szukaliśmy jakiegoś fajnego miejsca z dala od domów rodzinnych na nagrania, na tzw ?twórczy weekend?, bo czuliśmy z Asią potrzebę zrobienia nowego materiału. Moja dobra znajoma Monika Osuch świetna fotograf i szefowa fundacji Mikoland i w ogóle kobieta wielu profesji, zaprosiła nas serdecznie do swojego domu pod Krakowem. Udostępniła nam jedno wolne pomieszczenie, z którego zrobiliśmy prowizoryczne studio ze wszystkimi instrumentami jakie mieliśmy. Zwieźliśmy tam perkusje, bas, gitary, klawisze, komputery, mikrofony no po prostu wszystko co wydaje jakieś dźwięki lub może przydać się w rejestracji. Nawet projektor do wyświetlania obrazów…

Nagraliśmy podczas tego weekendu trzy piosenki. Podczas podróży powrotnej dzieliliśmy się ze sobą uwagami na temat owoców naszej pracy i doszliśmy do wniosku, że ciężko znaleźć wspólny kierunek, a że skłonność do kompromisu nam zmalała tym trudniej było się dogadać. Daliśmy sobie trochę czasu, spotkaliśmy się i doszliśmy do wniosku że kończymy. Podjęliśmy decyzję o rozwiązaniu kontraktu z naszym wydawcą Kayaxem. Decyzja radykalna, ale na tamten czas uważaliśmy że nie ma co bawić się w półśrodki, pół-decyzje i pół-obietnice. Po prostu koniec i już, ale bez zarzekania się że już ?Nigdy?. Pożegnaliśmy się w zgodzie. Tyle…

? Jesteś dość zajętym muzycznie gościem – co się stało? Skąd decyzja o reaktywacji?

? Ja po prostu lubię jak coś się dzieje. Mam wrażenie że to fajny okres w moim życiu zawodowym. Lubie też rozwijać muzycznie wiele wątków. Trochę na zasadzie odskoczni, trochę fascynacji różnymi stylami, a trochę niespożytej energii. Ja po prostu czuję że jeszcze wiele mogę! Chciałbym też jeszcze się czegoś nauczyć, a to wspaniała okazja.

A Bisquit? Pewnego dnia dotarło do mnie, że Asia i cała ta nasza historia jest dla mnie bardzo ważna. Wcześniej robiłem sobie różne ciśnienia, stawiałem wysoko poprzeczkę, stawiałem wymagania, miałem rozmaite oczekiwania. Pomyślałem, że fajnie byłoby zrobić muzykę bez tego całego bagażu. Zrobić materiał na płytę dla siebie, dla zabawy, czystej refleksji bez zbawiania świata i wykręcania najoryginalniejszego brzmienia na świecie. Zrobić piosenki naturalnie, uchwycić charakterystyczne brzmienie zespołu takie jakie ono jest i nie zagłębiać się przesadnie w detale. Plan był prosty: czasem nabałaganić w aranżu, czasem nie dorabiać tzw. trzeciej części w piosence albo bardzo długo pograć zakończenie, niektóre elementy zaplanować, a niektóre puścić na żywioł i zobaczyć co z tego wyjdzie. Zarejestrować zespół na tzw. ?setkę?, czyli grających wszystkich razem w tym samym czasie. No i najważniejsze: nie cyzelować i nie poprawiać w nieskończoność! ?Brać takie, jakie jest? ? parafrazując klasyka Abradaba z zespołu Kaliber 44.

No i ja lubię głos Asi. Usłyszeć ją na pierwszym po przerwie koncercie, na pełnym nagłośnieniu po tych kilku latach to była sama przyjemność.

Takie luźne nastawienie dało zaskakujący efekt, bo wszyscy ludzie związani z ta płytą byli ekstremalnie pozytywnie nastawieni i wnosili mnóstwo dobrej energii. To pierwszy nasz krążek przy którym się nie urobiłem po pachy ? takie odnoszę wrażenie.

? Sporo się w ostatnim czasie wydarzyło twoim życiu muzycznym – choćby intensywna współpraca z Melą Koteluk…

? Owszem, ale także z Zakopower. Oba te zespoły wydały bardzo dobrze przyjęte płyty, Zakopower ? ?Boso?, a Mela Koteluk ? ?Spadochron?, no i ruszyliśmy w niekończącą się trasę po Polsce i niezbyt szeroko pojętej ?zagranicy?. W międzyczasie zostałem zaproszony do nagrania gitar na kilka fajnych płyt: Maria Peszek ? ?Jezus Maria Peszek?, Marek Kościkiewicz ? ?25?, Lora Szafran ? ?Nad ranem?, ?1920 Bitwa Warszawska? ? muzyka Krzesimir Dębski do filmu Jerzego Hoffmana. W dwóch słowach ? działo się !

? Czy to wpłynęło na klimat nowego krążka?

? No jasne ! Przecież to wszystko to są nowe doświadczenia. Poza tym wszystko to co się przez ten czas wydarzyło w muzyce i poza nią miało wpływ na to jacy jesteśmy dzisiaj. Każdy z nas coś przeżył, czegoś doświadczył, coś przemyślał. Nasze postawy są w ciągłym procesie zmiany, ale nie mam na myśli trendów czy aktualnie modnych stylów w muzyce. Dostrzegam tylko to, że osobowość muzyczna każdego z członków zespołu stale się rozwija.

To co działo się w moim muzycznym życiu przez ten czas to zwyczajnie setki godzin z instrumentem w studio czy na scenie, tysiące godzin z muzyką w odtwarzaczu. Ja po prostu interesuje się muzyką , a to nic innego jak stałe zbieranie doświadczeń.

? Czy Bisquit to Asia, Tomek i goście?

? Bisquit to Asia Chacińska (śpiew), Tomek Krawczyk (gitary), Sebastian Frankiewicz (perkusja), Maciek Szcyciński (bas) i Piotr Rychlec (instr. klawiszowe). Na płytę ?Lilly? zaprosiliśmy jeszcze kilku gości Sandrę Kopijkowską (harfa), Tomasza ?Ragaboya? Osieckiego (dilruba, sitar), Jacka Namysłowskiego (puzon), Roberta Murakowskiego (trąbka). To muzycy których znałem wcześniej z innych projektów. Bardzo podoba mi się ich twórczość i pasowali mi do kilku naszych piosenek. Czasem tak mam, że słuchając wersji roboczej naszej piosenki słyszę w głowię jakiś instrument i potem staram się zrealizować taki pomysł. Niekiedy efekty są zaskakujące. Tomasz ?Ragaboy? miał nam nagrać głównie sitar, ale z własnej inicjatywy wziął też do studia dilrube ? instrument o którym nie miałem pojęcia. W piosence zatytułowanej ?Znikam? zagrał tak piękną partie na dilrubie, że stała się ona motywem przewodnim całej piosenki, a sitar jest tylko dodatkiem. Czy uda się w takim szerokim składzie koncertować? To pokaże przyszłość. 25 lutego płyta ?Lilly? ukaże się na rynku. Zobaczymy co dalej się wydarzy…