Łukasz Rygało: Ze skrajności w skrajność

Coraz więcej wokół nas manifestacji patriotyzmu: filmy, spektakle, spotkania z Żołnierzami Wyklętymi, lekcje katyńskie w szkołach, wysyp publikacji prasowych i książkowych, pomniki, tablice. Wystarczy spojrzeć na ofertę Domu Kultury czy na stronę internetową Urzędu Miasta, żeby natknąć się na zapowiedzi czy relacje z tego typu imprez. Jakby dopiero teraz można było te tematy publicznie poruszać, jakby przez ostatnie ćwierć wieku tłumiono je wielkim, medialnym kneblem na każdym poziomie: od szkolnej gazetki po publiczne radio i telewizję. Jakby jeszcze do wczoraj skutecznie działały „wiadome siły” i dziś dopiero można było publicznie powiedzieć: „Pamiętamy!”.

Proszę mnie źle nie zrozumieć – nie odmawiam męstwa Wyklętym, nie podejmę dyskusji o postawach żołnierzy NSZ, przeraża mnie skala i wyrachowanie katyńskiej zbrodni. Mam jednak wrażenie, że proporcje zostały odwrócone: o ile kiedyś o tych sprawach nie mówiono nigdy i nigdzie, to teraz mówi się wyłącznie o nich. Jakby pod Lenino nie walczyli i ginęli Polacy, jakby nasi rodacy nie zdobywali Berlina. Wiem – ich orzełki nie miały korony, ale czy przez to ich śmierć jest mniejszą ofiarą? Czy to przypadkiem nie jest tak, że to my skazujemy ich teraz na powolne zapomnienie?

Oprócz patriotyzmu chętnie manifestujemy też naszą religijność. W urzędach i szkołach niemal regułą jest wiszący nad drzwiami krzyż, na miejskich placach coraz częściej odbywają się religijne uroczystości. Kiedyś nie można było – teraz trzeba i wypada, dzisiaj to jest w dobrym tonie. Kiedyś w jakimś szerszym gronie wspomniałem o jednej ze szkół w naszym powiecie, która stanęła przed koniecznością wyboru swego patrona, chociaż i bez niego miała świetne wyniki. Do wyboru mieli Jana Pawła II i… Karola Wojtyłę. Jeden z moich rozmówców od razu rzucił zaczepnie: „Masz coś do naszego papieża?”. Raczej nie… Ale i do Janusza Korczaka też nic nie mam.

Szkoda, że brakuje prostych przejawów zarówno patriotyzmu, jak i religijności w naszym codziennym życiu, w małej skali. Wspominamy i eksponujemy wielkie ofiary naszych przodków, ale sami nie potrafimy ponieść nawet tych najmniejszych – choćby uczciwie płacąc podatki, angażując się w działalność charytatywną, wspierając potrzebujących. Jesteśmy gotowi na dyskusje o papieskich encyklikach, ale zapominamy o Dekalogu.

Znaj proporcją, mocium panie…