Muzycznym tropem

Przyjrzyjmy się muzycznej sylwetce Adama Całun, założyciela zespołu działającego jeszcze jako Ad Honorem, poszukującego nowej nazwy oraz…. wokalisty.
– Dlaczego chcecie zmienić nazwę zespołu?

– Ze składu Ad Honorem została tylko sekcja rytmiczna, dlatego szukamy nowej nazwy. Obecnie gram z Krzysztofem Lottigiem, zwanym Lotnikiem (gitara) i Wojtkiem Tokarskim (bas).
 

– Jak długo gracie i jakie były Twoje początki ?przygody z perkusją”?

– Pod szyldem Ad Honorem gramy od około 5 lat. Ja gram na perkusji mniej więcej od 1996 roku. Zaczynałem w Hufcu ZHP na perkusji wypożyczonej od wujka mojego kolegi, potem miałem swoich kilka chwil w szkole średniej. Wtedy na serio mnie to zafascynowało. Koledzy z harcerstwa powiedzieli mi, że jest możliwość zagrania „Babie ?96”. To był mój pierwszy raz na scenie, przed prawdziwą publicznością. W 1997 roku byłem w zespole Blood Written. Dwa lata później założyliśmy Garage Interceptore, czyli garaż przechwycony. Naszą siedzibą był wtedy garaż w domu u mojej obecnej żony Olimpii, z którą się wtedy spotykałem.
 

– Kiedy nagraliście waszą pierwszą płytę?

– To był październik-grudzień 1999 roku. To była płyta „Pages in Blood”.

– I co się działo potem?

– Od 2000 do 2002 roku nic się nie działo. Odszedłem z zespołu. Na stronie internetowej moi koledzy napisali potem, że mam mierne umiejętności. Grałem potem z Cinasem, czyli gitarzystą Marcinem Przybińskim. Do 2003 roku kompletowałem skład. Finalnie byli to: gitarzysta Michał Janik (Jamnior), Cinias, Wojtas, czyli Wojtek Tokarski i ja. Na wokalistę zwerbowaliśmy Leszka Szczygielskiego. W tym składzie od 2004 roku zaczęliśmy grać koncerty: na Juwenaliach, w klubie ?Arsus” w Ursusie, w ?Dorożkarni”, w wołomińskim pubie ?Taaka Ryba”.
 

– Czy nagraliście w takim składzie jakąś płytę?

– Tak. W maju 2005 roku wylądowaliśmy w kobyłkowskim studiu Przemysława Barbarskiego. Tak zrodził się krążek „Dignus est entranch”, co znaczy – godzien jest wejścia. Wtedy jednak rozpadł się skład zespołu. Odeszli dwaj gitarzyści i wokalista.

– Jak sobie radziliście po rozpadzie?

– Od początku tego roku złapaliśmy kontakt z panem Andrzejem Zbyszyńskim – dyrektorem MOK w Kobyłce. Udostępnił nam lokal do grania, zaproponował udział w ?Prowincji 2007″. Na przełomie maja i czerwca pojawił się w naszym zespole Lotnik, Krzysztof Lottig. A od września powstała myśl o zmianie nazwy zespołu.
 

– Jakie są wasze plany i marzenia na przyszłość?

– Mamy materiał około dwugodzinny, przydało by się więc nagrać krążek. Czekamy też na propozycje koncertów. I najważniejsze – szukamy wokalisty z pasją. Chętni niech się zgłaszają na maila: taylor_hod@o2.pl.

Sylwia Kowalska