Nie płakałam, ale było blisko

Czy za cztery lata będziemy kibicować wołominiance na olimpiadzie? Są spore szanse… Z tegoroczną Mistrzynią Polski w boksie, Wiolą Michalską, o jej międzynarodowym debiucie rozmawia Łukasz Rygało.

? Jak wyglądają ?mistrzowskie? wakacje?

? Właściwie całe wakacje spędziłam na zgrupowaniach: pod koniec czerwca w Wałczu, na początku lipca w górach ? w Karpaczu, potem Cetniewo, dwa tygodnie przerwy, potem jeszcze Wisła. Na Ukrainę na początku września pojechałam więc dobrze przygotowana…

? Walczyłaś już za granicą?

? Turniej na Ukrainie był moim międzynarodowym debiutem, dotąd boksowałam tylko z zawodniczkami z Polski. Miał to być oficjalny Puchar Europy, ale kiedy już tam pojechałyśmy, okazało się, że… jest nieoficjalny. Oczywiście patronowały mu najważniejsze organizacje boksu amatorskiego, ale nie były to walki rankingowe. Było naprawdę dużo ekip, ale przywieźli mało zawodniczek, a co najgorsze ? w mojej wadze była tylko jedna dziewczyna! Przez kilka dni byłam tylko kibicem… Pojawiła się szansa zaboksowania z jeszcze jedną dziewczyną, która niestety ważyła więcej niż 81 kg ? górna granica mojej kategorii wagowej. Dałam ultimatum ? nie może ważyć więcej niż 82 kilogramy, czyli cztery więcej niż ja. Przeciwniczka zarzekała się, że zbije swoją wagę do wymaganej, ale… do walki nie doszło.

? Mimo że miałaś tylko jedną walkę, to musiało to być niezwykłe doświadczenie…

? O tak! Zazwyczaj boksowałam z dobrze mi znanymi przeciwniczkami ? znałam ich styl, słabe i mocne strony, psychikę. Tu wyszłam na ring i zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Pierwsze wrażenie było słabe ? wyglądało na to, że jest większa ode mnie… Była strasznie ?do przodu?, bardzo chciała, ciągle atakowała, do tego doping publiczności i spikerów… Wyłączyłam się, nie słyszałam niczego, myślałam tylko o tej walce. Po pierwszej rundzie uznałam, że ją rozgryzłam, i uznałam, że wystarczy… lewy prosty! Czekałam, aż się nakręci i zaatakuje, uderzałam lewy prosty z pochyleniem ? i zawsze wchodził, aż jej głowa odskakiwała… Mam długie ręce, nie mogła sobie z tą moją prostą strategią poradzić.

? To twój pierwszy start z orzełkiem na piersi, więc po zwycięstwie grali ci hymn Polski! Jak wrażenia?

? Niesamowite wrażenie… Nie płakałam ? ale było blisko! No i jeszcze koszulka z nazwiskiem… Niby drobiazg, ale na mnie zrobił wrażenie.

? Wołomin wspiera cię jakoś w sportowym rozwoju?

? Dowiedziałam się, że wprawdzie jestem wołominianką, ale nie reprezentuję wołomińskiego klubu, więc mi się nie należy. We wszystkich wywiadach mówiłam, że stąd pochodzę, że grałam tu w koszykówkę, że tu mieszkam, ale… chyba przestanę. Miłość bez wzajemności…

? Co w planach?

? Za chwilę wyruszam na dość prestiżowy turniej na Śląsku ? mam nadzieję, że będzie tam więcej niż jedna czy dwie zawodniczki w mojej wadze… Mam ochotę poboksować! W grudniu pewnie znów stanę na ringu w Wołominie, mam nadzieję, że z jakąś wymagającą przeciwniczką. Dla mnie najważniejsze jest, żeby moja waga weszła do rozgrywek olimpijskich, bo póki co dopuszczono tylko te lekkie ? do 75 kilogramów. Dyskryminacja! Mam nadzieję, że to się zmieni i będę miała szanse pojechać do Rio…