Nie podjąłem ostatecznej decyzji

O nadchodzących wyborach, plusach i minusach bycia burmistrzem, decyzjach nie zawsze korzystnych dla Marek z Januszem Werczyńskim, burmistrzem miasta rozmawia Teresa Urbanowska.

– Cofnięta została, wydana rok temu, decyzja środowiskowa dla trasy Marki-Radzymin. To opóźni budowę, tak istotnego dla tego regionu fragmentu układu komunikacyjnego. Spodziewał się Pan takiego obrotu sprawy?

– Decyzja ta zaskoczyła nas wszystkich. To efekt błędów popełnionych przez Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Warszawie. Błędy dotyczyły kwestii udziału osób zainteresowanych w prowadzonym przez ten urząd postępowaniu administracyjnym. Uchylenie decyzji w pewnym stopniu komplikuje dalsze przygotowania do budowy obwodnicy, ale nie musi oznaczać ich zahamowania. Sprawą najważniejszą jest uzyskanie przez GDDKiA w Warszawie zgody na zlecenie dokumentacji projektowej. Postępowanie administracyjne może się toczyć równolegle do prac projektowych. Niestety przedsięwzięcie to nie znajduje się na liście przewidzianych do realizacji w ramach Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2008-2012. W takiej sytuacji powinniśmy wszyscy dbać o to, aby ?ogień pod kotłem tej sprawy nie wygasł?. I tu jest miejsce zarówno dla społeczników jak i dla władz miasta i powiatu. Konieczne są akcje społeczne – takie jak te prowadzone przez kolegów z Grupy Marki 2020. Konieczne są też działania władz samorządowych. Najlepiej, gdy są one prowadzone równolegle.

– Marki były na liście rankingowej dofinansowania boisk w ramach projektu ?Orliki?. Jednak cofnięto tą rekomendację. Co się wydarzyło?

– Uważam, że była to błędna i krzywdząca Marki decyzja Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Jakiś czas temu ustalone zostały kryteria. Nasze miasto jedno z nich spełniało. Dziwi nas, że dofinansowanie otrzymały także gminy, które nie spełniały żadnego z ustalonych kryteriów. Dlatego uważam, że został tu popełniony błąd, który zostanie naprawiony. Intensywnie zabiegamy o zmianę uchwały Sejmiku Województwa Mazowieckiego i przygotowujemy się do budowy ?Orlika? tak, jakbyśmy na tej liście byli.

– Od pewnego czasu Marki propagują akcję meldunkową. Jak chcecie przekonać mieszkańców, że warto się zameldować tu, gdzie się mieszka?

– Zainspirowaliśmy się akcją prowadzoną przez samorząd Warszawy ?Brat PIT?. Uznaliśmy, że jest to dobry pomysł, aby uświadomić mieszkańcom, że jest bezpośredni związek pomiędzy zameldowaniem w Markach a dochodami miasta. Chcemy uświadomić nowym mieszkańcom, że bez zameldowania się ograniczają możliwości gminy w zaspokajaniu także ich potrzeb. Nowi mieszkańcy realizują swoje inwestycje najczęściej na terenach pozbawionych infrastruktury. Oczekują, że gmina w krótkim czasie tę infrastrukturę wybuduje. Nowi mieszkańcy to również potrzeba zapewnienia dodatkowych miejsc w szkołach i przedszkolach. Rosną oczekiwania. Przybywa niezaspokojonych potrzeb, a bez zameldowania się, możliwości gminy są ograniczone. Trzeba więc, abyśmy wszyscy zdawali sobie sprawę, że zameldowanie w miejscu zamieszkania to bardzo ważna sprawa, przede wszystkim dla nas samych.

– O jakiego rzędu dochodach gminy mówimy?

– Kilka tygodni temu odbyła się Nadzwyczajna Sesja Rady Miasta w jednej z naszych szkół. Podczas tego spotkania jedna z mam wyraziła swoje rozczarowanie związane z warunkami, jakie zapewnia szkołach. W pewnym momencie stwierdziła, że jej dzieci są nadal zameldowane w Warszawie. W praktyce oznacza to, że pieniądze z tytułu podatku dochodowego, które powinny trafiać do budżetu Marek, trafiają do budżetu stolicy. Są to niebagatelne środki. W 2010 roku z tytułu podatku dochodowego od jednego mieszkańca do gminy trafi około 1000 zł. Niezameldowani mieszkańcy Marek korzystają z usług publicznych finansowanych ze środków pochodzących od mieszkańców zameldowanych. W tym samym czasie ?ich pieniądze? są pewnego rodzaju prezentem dla innej społeczności.

– Za kilka miesięcy wybory samorządowe. Czy podjął już Pan decyzję o swoim w nich udziale?

– Z mareckim samorządem jestem związany od samego początku tj. od 20 lat. Od 14 lat jestem burmistrzem Marek. Z pracą tą związane są sytuacje bardzo przyjemne i bardzo przykre. Jednym z trudnych doświadczeń są bez wątpienia kampanie wyborcze. W tych kampaniach obowiązuje od lat ta sama zasada ?bij lidera?. Z kampanią wyborczą wiążą się także przeżycia trudne dla najbliższych. Dlatego decyzja o kandydowaniu nie należy tylko do mnie. Decyzję tę podejmę wspólnie z moją żoną i dorosłymi dziećmi. Marki z 1996 roku, gdy zaczynałem zarządzać miastem i dzisiejsze Marki ? to inne miejscowości. Miłą jest świadomość, że byłem nie tylko obserwatorem, ale także aktywnym uczestnikiem tych zmian. Docierają do mnie sygnały świadczące o dobrej ocenie mojej pracy. Nie mam wątpliwości, że nie brakuje osób mających całkowicie odmienną opinię. Wybory to czas weryfikacji, czas poddania się najbardziej obiektywnej ocenie. Mam pokusę, aby ocenie tej się poddać. Mam jednak także świadomość, że będzie się to wiązało także z przeżyciami, których nie chciałbym doświadczyć. Dlatego – jak już powiedziałem ? ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem.

– Tak doświadczeni ludzie jak Pan, czy też inni burmistrzowie, wójtowie czy starostowie z terenu powiatu wołomińskiego byliby świetnymi przedstawicielami w Sejmie bądź Sejmiku. Od lat trwają rozmowy by zawalczyć o silną reprezentację w tych ciałach. Co Pan o tym myśli?

– Jestem gorącym zwolennikiem zbudowania silnej reprezentacji naszego regionu w samorządzie wojewódzkim, a także w sejmie. Największy ziemski powiat w Polsce niewątpliwie na nią zasługuje. Mój udział w tym dziele jest mało prawdopodobny. Moje obserwacje życia politycznego w Polsce skutecznie zniechęcają mnie do wzięcia w nim udziału. Nie należę do żadnej partii politycznej i nie chcę tego zmieniać.