Nowy proboszcz u św. Józefa

W wołomińskiej parafii św. Józefa Robotnika nadszedł czas na zmiany. Po ośmiu latach posługi były proboszcz ks. Jerzy Ćwiklak wyjechał do włoskiej Genui. Z jego następcą 39-letnim ks. Jackiem Pawlickim o powołaniu, nominacji na proboszcza i konieczności zmian rozmawia Adam Gronau.


– Każdy z księży mówi o powołaniu jako o inspiracji, która prowadzi do kapłaństwa. Chciałbym zapytać o początek Księdza drogi, o początek historii, która trwa do dziś.

– Na pewno powołanie jest łaską, którą Pan Bóg daje człowiekowi od jego stworzenia. Problem polega na tym, w którym momencie każdy z nas to powołanie w sobie odkryje. Rodzice opowiadali mi, że już kiedy byłem dzieckiem starałem się w domu odprawiać ?mszę? i wszystkim wokoło mówiłem, że w przyszłości zostanę księdzem. Później to się wyciszyło. Dopiero w szkole średniej poznałem księdza orionistę ? Mirka Żłobińskiego, który na nowo mnie zainspirował. Przez dwa lata wyjeżdżałem na zimowiska powołaniowe dla chłopaków, którzy myślą o kapłaństwie. To przez te spotkania Pan Bóg zaczął do mnie przemawiać i tak zaczęła się moja historia z kapłaństwem.

– W jakich parafiach pracował Ksiądz jako duszpasterz przed przyjazdem do Wołomina ?

– Praktycznie całe moje dotychczasowe życie związane było ze Zduńską Wolą, gdzie po święceniach byłem cztery lata wikariuszem w parafii św. Antoniego. Później rozpocząłem studia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego z zakresu teologii moralnej. Mieszkałem w Warszawie co pozwoliło mi być kapelanem dwóch szpitali: Instytutu Onkologii na Wawelskiej i Szpitala Chirurgii Urazowej na Barskiej. Po dwóch latach studiów musiałem wrócić do Zduńskiej Woli z powodu objęcia funkcji prefekta kleryków w seminarium. Po roku sprawowania tej funkcji, przez 3 lata byłem rektorem w seminarium oraz dyrektorem domu zakonnego. W sumie w Zduńskiej Woli spędziłem 10 lat. Jak z tego wynika w Wołominie jest mojA pierwszą parafią, w której jestem proboszczem.

– Co Ksiądz pomyślał, gdy dowiedział się o nominacji na proboszcza wołomińskiej parafii?

– To była dla mnie nowa rzeczywistość. Na pewno jest to duża odpowiedzialność. Parafia ma wiele rozwiniętych dzieł żywo działających w duchu oriońskim. Na pewno to co robię teraz jest zupełnie inne od tego co robiłem w Zduńskiej Woli. Przychodząc tu miałem w świadomości to, że w parafii współbracia są już jakiś czas i na pewno pomogą mi jeśli tylko zaistnieje taka potrzeba. Mój poprzednik przygotowywał mnie do funkcji proboszcza parafii św. Józefa Robotnika. Miałem okazję zapoznać się ze specyfiką pracy w tym miejscu. Proboszcz Ćwiklak przedstawił mnie Radzie Parafialnej oraz odpowiedzialnym różnych dzieł. Dzięki temu było mi troszeczkę łatwiej.

– Od objęcia przez Księdza parafii św. Józefa Robotnika minęło prawie pięć miesięcy. Co Ksiądz czuje i co może teraz o nas powiedzieć?

– O tej parafii słyszałem wiele dobrego dużo wcześniej. Raz byłem tu na odpuście, a jako rektor przyjeżdżałem tu z klerykami na akcje powołaniowe. Już wtedy odbierałem to miejsce jako dobrą, aktywną parafię, gdzie ludziom nie jest obojętny los innych parafian. Najlepszym przykładem jest rozwinięty Caritas, który niesie wielką pomoc innym. Od dawna w zgromadzeniu mówiło się, że jest to bardzo dobra parafia. Ludzie przynależący do tej parafii mają jakiś cel w swoim życiu. Nie są większością religijną wywodzącą się z tradycji. Ci ludzie poszukują Pana Boga. Jest to niezwykle zobowiązujące dla proboszcza i księży, ponieważ dzięki takim ludziom poprzeczka jest ustawiona naprawdę bardzo wysoko.

– Czy widzi Ksiądz konieczność zmian bądź inwestycji w tej parafii ?

– Zdecydowanie tak. Jeśli chodzi o inwestycje to największym problemem jaki leży mi na sercu jest to, że kościół górny jest za słabo ogrzewany zimą. To jest pierwszy mankament, który chciałbym naprawić. Taka sytuacja jaka ma miejsce powoduje, że wielu ludzi starszych, słabszego zdrowia nie przyjdzie zimą do kościoła z powodu warunków, w których się modlą. Remont kościoła dolnego również chodzi mi po głowie. Tam są problemy z wentylacją, z wilgocią itd. Kubatury górnego kościoła raczej się nie da ogrzać bo trzeba by było od wewnątrz go izolować. W środku są ogromne okna, które przepuszczają ciepło. Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie ogrzewania podłogowego. Kiedy porównamy frekwencję w lato z tą w zimie to jasnym jest, że problem temperatury w kościele jest poważny. Dość gruntownego remontu wymaga również pomieszczenie świetlicy, gdzie swój wolny czas spędzają dzieci. Trzeba będzie przebudować tą salkę tak, żeby nawet zimą można było swobodnie uczestniczyć w zajęciach. Zapewnienie tym dzieciakom jak najlepszego miejsca i warunków do spędzania czasu jest dla mnie szczególnie ważne, gdyż ta działalność jest organizowana w typowym oriońskim duchu.