Od marzeń do rzeczywistości

Rozmawiamy z Jarosławem Plewnickim organizatorem amatorskiej ligi piłkarskiej na terenie Powiatu Wołomińskiego ? Powiatowa Extraliga Firm?. Opowiada o początkach swojej działalności oraz o trudach związanych z tą pracą.

– Skąd się wziął pomysł na zorganizowanie amatorskiej ligi piłkarskiej?

– Od dziecka moje życie było związane z piłką. Jako chłopiec grałem w Kobyłkowskim Wichrze. Tak więc kiedy kończyłem liceum wiedziałem, że chcę aby moje przyszłe życie było związane ze sportem, dlatego też wybrałem się na studia wyższe wychowania fizycznego. Ukończyłem je na poziomie licencjackim, następnie finansowanie w sporcie na magisterskim i studia podyplomowe marketingu sportowego w Szkole Głównej Handlowej. Dziś zdobytą tam wiedzę mogę wykorzystywać w organizacji piłkarskiej Powiatowej Extraligi .

– Twoja przygoda z piłką, jako organizatora rozgrywek rozpoczęła się od wołomińskiej Extraligi?

– Moja przygoda zaczęła się na długo przed Extraligą. Pierwsze były rozgrywki na boiskach Kobyłkowskiego Wichru, miało to miejsce 3 lata temu. Przyznam się, że teraz jak spojrzę wstecz rozgrywki te na poziomie organizacyjnym nie były do końca dopracowane, ale od czegoś trzeba zacząć. W pewnej mierze powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że zarówno ja jak i zawodnicy nie traktowaliśmy tego jak poważne piłkarskie zawody. Była to dla nas przede wszystkim zabawa, co niedzielę spotykaliśmy się i rozgrywaliśmy kolejną kolejkę. Następnie była liga Kobyłkowska na boisku przy ZS nr 2, a potem Bussiness Liga w Wołominie. Z tych dwóch ostatnich powstała obecna liga, gdzie prowadzone są rozgrywki w dwóch grupach.

– Sporo było tych rozgrywek na przestrzeni tych trzech lat. Czym była spowodowana tak duża rotacja?

– Przede wszystkim tym, że nie spełniały moich oczekiwań jako organizatora. Nie mówię, że były to złe imprezy, z czasem miałem po prostu coraz większe aspiracje. Wiedziałem, że stać mnie na więcej. Zdobyte doświadczenie w poprzednich projektach wykorzystuję teraz.

– Wiele osób myśli, że organizatorzy rozgrywek tego typu po prostu zbierają składki od drużyn, wynajmują boisko ustalają terminarz i na tym ich praca się kończy. Jak tak naprawdę wygląda twoja praca?

– Faktycznie moja praca polega na zapewnieniu drużynom boiska i ustawieniu terminarzu, tylko do tego dochodzi jeszcze tysiąc innych rzeczy, które trzeba załatwić. Praca ta wymaga naprawdę dużego poświęcenia. Gdy organizowałem rozgrywki na Wichrze nie było mowy o tym aby zarabiać na tej pracy. Tak więc musiałem łączyć pracę, studia i ligę. Aby mecze w niedzielę mogły się odbyć o ustalonej porze, w sobotę późną nocą po pracy jechałem na boisko i przygotowywałem je do gry. Jak wygląda boisko przy Napoleona mieszkańcy Kobyłki wiedzą. Wieczorami przebywa tam sporo osób, które nie przyszły tam grać w piłkę. Aby podczas meczu nikomu nic się nie stało trzeba było zebrać wszystkie potłuczone butelki, musiałem ustawić na odpowiednich miejscach bramki. Zdarzały się sytuacje, że bramki były przerzucane przez dwumetrowy mur. Zarówno ja, jak i zawodnicy byliśmy pod wrażeniem, że komuś (ośmiu ludziom) chciało się je ciągać, żeby wyrzucać z boiska za ogrodzenie. To były jednak początki, teraz już nie mam takich problemów. Pojawił się natomiast szereg innych.

– Czy obecne rozgrywki to jest to co chciałeś osiągnąć?

– Przez ten czas dorobiłem się zgranej ekipy, która mnie wspiera. Mamy sędziów akredytowanych przez PZPN. Działa portal internetowy, który co miesiąc ma kilkanaście tysięcy wejść. W rozgrywkach bierze udział bez mała 20 drużyn-firm, które mają sponsorów i są kompletnie wyposażone. Na pytanie czy jestem zadowolony z obecnej sytuacji odpowiem ? Tak. Czy jest to spełnienie moich marzeń? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że jeszcze nie!

Rozmawiał Rafał Skonieczny