Okiem Mariana: Spojrzenie dwudzieste piąte

? Słyszałeś pan? Mały Kasperczak się zaciąga… do harcerstwa, znaczy się ? bąk ma siedem lat, fajek jeszcze nie jara. Gnojek nieźle to sobie wykombinował: usłyszał w radio, że mundurowi mają przywileje i wcześniejszą emeryturę, a on od maleńkości chciał być emerytem, jak dziadek. Teraz badania rynkowe prowadzi, do którego hufca się zapisać, żeby mu się kariera szybciej potoczyła. Młodzież teraz, panie Mareczku, jakoś szybciej dojrzewa…

Chociaż, tak z drugiej strony… Jak byłem pętakiem, to też należałem do zuchów. Zastęp ?Jagódki? ? dawne czasy, głęboka komuna! Zebrało się paru małych kozaków z ulicy, trampki dziurawe, portki połatane ? a w głowie ?Timur i jego drużyna?. Ideały były szczytne ? sam pan wiesz: starszym pomagać, szlugów nie jarać po krzakach, nie kłamać mamie… takie tam. Ale nic z tego nie wyszło ? z własną naturą pan nie wygrasz, a jeszcze biednemu to zawsze wiatr w oczy wieje…

Teraz tak sobie myślę, że to przez tego naszego zastępowego ? Wojtuś ambitny był ponad miarę, już się komendantem chorągwi niemal widział, choć krótkie spodnie jeszcze nosił i na stojąco pod kuchennym stołem się kręcił. Szczeniak był nie w ciemię bity: wiedział, co komu powiedzieć przymilnie, jak dyskretnie nogę podstawić, żeby potem pomóc się podnieść i na pochwałę zasłużyć, jak frajerów w czyn społeczny wkręcić ? i to tak, że jeszcze się pokłócą, który do skupu makulaturę będzie przez pół miasta dźwigał. Łebski był gość, nie ma co ? dziś pewnie politykiem by został, ale ktoś się w końcu po paru latach domyślił, że Wojtuś we wszystkich aferach na dzielnicy paluszki macza i załatwił sprawę po męsku. Chirurgii plastycznej u nas wtedy nie było nawet w planach, więc tyle tylko się dało zrobić, że mógł jeszcze oddychać przez nos… albo to, co z niego zostało. Dorabiał do tego na starość jakiś farmazon o bokserskim sparingu z Walaskiem, ale przecież gdyby to była prawda, to kichawy nie miałby wcale. No więc z nową aparycją szans na politykę nie miał wielkich i skończył pod płotem.

Nam też się w zastępie oczy na te przewałki wtedy otworzyły i mundury poszły w kąt, choć ja to dwie gwiazdki już miałem, więc byłem i ?ochoczy?, i ?sprawny?. Jedyne, co mi dziś z tej przygody zostało, to wstręt do czynów społecznych i dziecięca zagadka: czemu te jagódki są takie czerwone? Bo są jeszcze zielone…

Marian z Wołomina