Okiem Mariana: Spojrzenie piąte

Coś pan taki zdziwiony, panie Mareczku? Aliganckiego człowieka żeś pan nie widział? Fakt, garniaczek nie pierwszej młodości i troszkę się na mnie nie dopina, ale jakby mnie było stać na nowy, to bym o robotę nie zabiegał… A co? Trzeba się w końcu do jakiejś pracy wziąć, a tu dla mnie fucha jak znalazł, urzędowa, we Wołominie.

Sam pan mówiłeś, że w magistracie na pensje nie żałują, to czemu nie spróbować? Konkurs jest, wymaganiom raczej odpowiadam, choć się początkowo opierałem ? ?urbanistyka? to się mnie jakoś nie za dobrze kojarzy. Stanowisko? A nie pamiętam, pełnomocnik czy coś… A, nie ? pomocnik. Do kopertowania i takich tam…

Na ?patelni? się dowiedziałem, na ochłodzenie czekając ? bo lodowisko się ściąć nie chciało. Łyżwy żem z komórki wyciągnął, dres w kancik zaprasowałem i chciałem się poślizgać, ale okazuje się, że z lodowiska nici ? za ciepło. Ale paru innych amatorów było, więc od słowa do słowa ? zgadaliśmy się najpierw, że ? propos lodowiska to tłuszczańskiego burmistrza radni wyślizgali i pleców już nie ma, więc i budżet wisi na włosku. Ząbkowiaki wyślizgali pół powiatu i na wspólny bilet się wypięli. A nasi radni wyślizgali obszarników i burżujów lokalnych, podatek im podnosząc. A co! Mają? To niech się dzielą! Trzeba walczyć z bezrobociem w mieście, nowe miejsca pracy tworząc! I tak dowiedziałem się, że ta fucha jest w magistracie. Zaraz i garniak się odnalazł ? u sąsiada, bo zapomniałem, żem mu go na pogrzeb teścia wypożyczył parę lat temu. A że to ślubny, to Hela się spłakała, album z kredensu wyciągnęła, dawaj ? zdjęcia oglądać. Pooglądałem ? ale nie wiem, panie Mareczku, z czego ja się tak cieszyłem na tych fotografiach?

Miałem iść już we wtorek, ale to trzynasty był… Nie to, żebym był przesądny jakiś, ale obudziłem się, telewizor włączam ? a tu nie ma Teleranka, tylko generał orędzie wygłasza! Dzieciaki w płacz, Hela zbladła ? strach, panie Mareczku, blady padł na nas! Zanim się okazało, że to powtórka, ostatnie zaskórniaki na zapasy konserw i cukru wydaliśmy. No i teraz mus za robotę się wziąć…

Marian z Wołomina