Okiem Mariana: spojrzenie trzydzieste dziewiąte

? Już mógłbyś se pan darować te uwagi, panie Mareczku, naprawdę… Wiem, że źle wyglądam – mam, wyłóż pan sobie, lustro w domu. I muszę na siebie co rano patrzeć, jak się skrobię pod włos, co do przyjemności nie należy. Jedno i drugie – skrobanie i patrzenie też… Co tu dużo gadać: źle spałem i tyle. Nie, nie nażarłem się niczego na noc – głównie dlatego, że nie bardzo było czego. Źle spałem w tym sensie, że według Heli to ja wszystko robię źle. Nawet śpię.

Gderała do bladego świtu… Tym razem poszło o przeciągi i o to, że niby kołdrę z niej ściągam przez sen, skutkiem czego marznie okrutnie i niedomaga potem od rana. Teoria grubymi nićmi szyta: zrobiłem w zeszłym roku eksperyment po tym, jak się Hela na urodzinach u szwagra nieco z czerwonym winkiem rozpędziła, skutkiem czego spała jak borsuk i nic jej obudzić nie było w stanie. Otóż narzuciłem na nią kołderkę i przekonałem się, że nawet jak mnie w wyrku nie ma, to i tak nakrycie z żadnej strony do prześcieradła nie starcza. Duża jest dziewczyna, więc się bardzo nie zdziwiłem, ale z rozpędu usiłowałem się z nią tą wiedzą podzielić przy śniadaniu. Zły pomysł to był… Małżonka moja cierpiała na „zespół dnia poprzedniego”, więc wykazywała dużą drażliwość… Przez tydzień musiałem stołować się w barze „Gosposia” i spać na fotelu w dużym pokoju.

No i od razu widać, że i panu, panie Mareczku, takie sytuacje się zdarzały! Oczywiście, że próbowałem załagodzić sprawę. Tylko, jak każdy facet, zabierałem się do tego źle… Przyjąłem sprawę na klatę i chciałem odpokutować za nie swoje grzechy. Błąd! Ręce sobie po łokcie urobiłem, a pogrążyłem się jeszcze bardziej: wannę wyszorowałem nie tą szczotką co trzeba, pranie rozwiesiłem bez strzepywania, węgla za dużo naniosłem i teraz ciężko przejść, bo ciasno. A buty? Panie Mareczku, to było najgorsze! Nie to, że coś źle zrobiłem – we wojsku w pastowaniu nie miałem sobie równych, a tego się nie zapomina… Otóż, panie szanowny, nasłuchałem się, że przez trzydzieści lat nawet mi do głowy nie przyszło, żeby jej buty wypastować i że jak teraz sobie o tych trzydziestu latach bez pastowania pomyśli to ma poczucie, że zmarnowała życie z niewłaściwym człowiekiem. I na co mi to było? W sytuacjach nerwowych należy brać przykład z najlepszych: nie tłumaczyć się z niczego, nie reagować na zaczepki, robić dalej swoje i tylko uśmiechać się łagodnie – nie zapominając oczywiście o dobraniu odpowiedniego krawata do marynarki.

Ja tak, kurde, nie umiem. Może to dlatego nie jestem burmistrzem?

 Marian z Wołomina