Pamięć o Żołnierzach Wyklętych

O różnych losach powojennych partyzantów, odkłamywaniu historii i obchodach Dnia Żołnierzy Wyklętych z Robertem Szydlikiem, dziennikarzem, heraldykiem i radnym powiatowym rozmawia Teresa Urbanowska.

? Od wielu lat znamy się na niwie dziennikarskiej, od 2010 r. jest Pan obecny w samorządzie lokalnym, a niezależnie od tego co jakiś czas angażuje się Pan w tematy czy wydarzenia historyczne. Skąd to się bierze?
? Mam różne zainteresowania, także zawodowe. Interesują mnie wybrane zagadnienia historyczne, w tym także historia lokalna czy heraldyka. W tzw. historii wielkiej interesujące jest dla mnie to, co można zaobserwować na lokalnym gruncie. Moja jednoznaczna deklaracja konserwatywna i patriotyczna, że tak to ujmę, powoduje, że interesują mnie w sposób szczególny wszelkie powstania, walka podziemna, w tym także ?modni? w ostatnich latach Żołnierze Wyklęci.
? No właśnie, dlaczego wcześniej nie było o nich głośno i dopiero teraz ich sylwetki i działalność są przywracane do zbiorowej pamięci?
? Duża w tym zasługa środowisk patriotycznych i działalności Instytutu Pamięci Narodowej. W PRL obowiązywała zmowa milczenia na ten temat. Antysowieccy partyzanci byli wrogami ludowego państwa, więc nie zasługiwali na nic więcej niż pogarda i kłamstwo. Po ?89 roku Polska nie oczyściła się z dnia na dzień. Dziś widzimy, że proces samooczyszczenia narodu trwa. Przywrócenie godności Żołnierzom Wyklętym jest jednym z ważniejszych aktów tego procesu.
? W mojej młodości o powojennych partyzantach nauczano w szkołach, mówiąc młodzieży, że byli to bandyci rabujący wsie i mordujący milicjantów? Jaka więc była prawdziwa historia powojennej partyzantki?
? Historie były różne. Również motywacje działań ludzi z tamtego okresy były różne, bo od momentu wkroczenia Armii Czerwonej na teren dzisiejszej Polski skończył się jasny podział na to, kto jest z AK, kto z NZS czy innej formacji. Najbardziej znaną i największą po wojnie organizacją był WiN ? Wolność i Niezawisłość, ale zarówno w WiN jak i w oddziałach ?niezrzeszonych? walczyli ludzie o różnym rodowodzie. Łączyła ich nienawiść do sowietów i brak zgody na Polskę w wersji ?ludowej?. Propaganda PRL-u przypisywała im niepopełnione zbrodnie, nazywała zaplutymi karłami reakcji i wspólnikami najpierw faszystów a potem amerykańskich imperialistów. Owszem, zdarzały się niechlubne incydenty, jakie częściej zdarzają się w warunkach ?partyzanckich?, gdy nie funkcjonują instytucje państwa i obowiązuje ?dzikie prawo?. Incydenty te jednak były przez propagandę rozdmuchiwane. Przeszło cztery dekady PRL-u utrwaliły u wielu Polaków pogląd, że Wyklęci to były bandy, które nie chciały budować nowego państwa i nie chciały zgody narodowej.
?A może, skoro Polska trafiła w orbitę wpływów Związku Radzieckiego, nie mieliśmy innego wyjścia niż odbudować kraj w takich a nie innych warunkach, bo na te inne nie było po prostu szansy?
? Wielu tych żołnierzy wierzyło, że ich działalność wpłynie na wynik plebiscytu, a potem wyborów, wierzyli, że ?może zachód się ruszy?. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu, jeśli nie dla większości, nie było innej drogi. Każdy z nas wie i nie zaprzeczy temu, że do odwilży w 1956 r. w zasadzie panowała w Polsce okupacja, a dopiero później możemy mówić o ograniczonej suwerenności. Każdy zna, choćby z filmów, historie żołnierzy AK, którzy byli aresztowani i mordowani przez NKWD czy UB. Ogłaszano amnestię dla tych, którzy złożą broń, po czym ich ?eliminowano?. Powojenne formacje podziemne byłyby zapewne epizodem w naszej historii, gdyby nie represje. Wielu z tych młodych ludzi wracało po wojnie do domów, by za chwilę z powrotem iść do lasu, bo trzeba się ukrywać, bo szukają, bo aresztowano kolegów. Kilka dni temu media podały informację, że polski historyk z Białegostoku dotarł do oryginalnych sowieckich dokumentów potwierdzających, że obława augustowska była zorganizowaną akcją ?polowania na AK-owców?, którą przeprowadzili sowieci w lipcu 1945 r., a więc już po wojnie.
? Zatem historie o mordowanych milicjantach, którymi byli często synowie ubogich chłopów czy robotników, są przesadzone?
? Było bardzo dużo akcji, w których ginęli mundurowi funkcjonariusze różnych formacji i służb PRL. Często były to akcje odwetowe na tych, którzy ?polowali? w lasach na żołnierzy podziemia niepodległościowego, a później torturowali i bestialsko mordowali zatrzymanych. Na samym Północnym Mazowszu odnotowano kilkanaście ?napadów? na posterunki MO, czy więzienia takie jak w Ciechanowie, gdzie celem akcji było odbicie przetrzymywanych kolegów. Doprawdy trudno dopatrzyć się w tych działaniach innego celu niż walka o własne życie i wolność.
? W tym roku zapowiadane są duże obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych. Czy także lokalnie?
? Mam nadzieję. To nie jest z mojej strony agitacja polityczna, ale faktem jest, że wygrana w wyborach Prawa i Sprawiedliwości sprzyja przywracaniu pamięci o bolesnej historii powojennej Polski. To ludzie o poglądach patriotycznych, prawicowych, od lat domagali się choćby ekshumacji bezimiennych ofiar bezpieki i NKWD pochowanych na Łączce czy w innych nieujawnionych jeszcze miejscach.
? Przecież po ?89 roku nie było już fałszowania historii i badacze dziejów mogli swobodnie zajmować się taką tematyką…
? Formalnie tak, ale przed powstaniem IPN-u nie mieli wsparcia instytucjonalnego. Przecież filmy poświęcone tej tematyce nie mogły dostać dofinansowania z instytucji publicznych, które bez trudu dorzucały kilka milionów złotych na koncert Madonny, tęczę albo filmy, które stawiały nas w roli co najmniej cichych wspólników nazistów! Niezależni filmowcy stworzyli nawet Festiwal Filmów Dokumentalnych NNW w Gdyni, na którym pokazywali filmy robione ?w drugim obiegu?, bez wsparcia ministerstw czy telewizji! Cieszę się, że klimat się zmienia i coraz więcej mówi się o tej tematyce. Powstają też kolejne produkcje filmowej, takie jak ?Historia Roja?, który powstawał nie bez przeszkód prawie trzy lata. Ostatecznie trafi na ekrany kin 4 marca…
Cieszę się również, że tegoroczne obchody 1 Marca objęli swoim patronatem Prezydent RP i Ministerstwo Obrony Narodowej. Będą zatem obchody krajowe i lokalne, zwłaszcza (ale nie tylko) tam, gdzie Wyklęci pisali swoją historię z bronią w ręku. Pamiętajmy o nich, bo są symbolem pogrzebanych nadziei i walki do końca. To byli ostatni chyba ludzie, którzy wiedzieli, że życie nie jest najwyższą wartością, że są wartości, za które można oddać życie.

Mieczyslaw Dziemieszkiewicz Rój

Niezależni filmowcy stworzyli Festiwal Filmów Dokumentalnych NNW w Gdyni, na którym pokazują filmy robione ?w drugim obiegu?, bez wsparcia ministerstw czy telewizji, takie jak ?Historia Roja?, który powstawał prawie trzy lata (premiera odbędzie się 4 marca). Na zdjęciu obok Mieczysław Dziemieszkiewicz ?Rój? (zginął w obławie UB pod Pułtuskiem w 1951 r.) na czele swojego oddziału ?Wyklętych? z NSZ-WZW.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.