Podsumowanie kadencji

Edward M. Urbanowski: Życzenia

Chciało by się rzec: wreszcie ten Sejm i Senat zakończył swoją kadencję! Przez cztery długie lata jakoś nie byłem w stanie nic szczególnie dobrego powiedzieć o ich dokonaniach. O złym prawie pisałem! W pamięci pozostaną afery obyczajowe posłów PiS, z ich słynnym wyjazdem do Madrytu, i obiadki ?U Sowy? polityków PO zarejestrowane na taśmach magnetofonowych przez oponentów politycznych. Ale czy to aż tak ważne?


W VII kadencji odbyły się 102 posiedzenia Sejmu. Wniesiono do laski marszałkowskiej 1300 projektów ustaw i 302 projekty uchwał. Posłowie głosowali 6218 razy. Uchwalili 753 ustawy i 281 uchwał. Ponad 42 tys. razy zabierali głos z mównicy sejmowej, co daje średnią ok. 412 wystąpień poselskich na jedno posiedzenie Sejmu. Rekordzista zabierał głos aż 810 razy!
Politolodzy, niestety, też o tym Sejmie nie mają dobrego zdania. – Na początku kadencji obiecali zmienić Polskę, rozbudzili nadzieje obywateli, a potem wybrali dryf, który był najeżony wpadkami polityków obu partii oraz kontrowersyjnymi projektami psującymi państwo. Mimo znakomitych warunków do pracy w postaci bezpiecznej większości oraz dobrej koniunktury gospodarczej i współpracy w ramach Unii Europejskiej, nie zdołali zrealizować swoich obietnic. Ostatnia kadencja parlamentu była również czasem lekceważenia obywateli. Koalicja PO – PSL wyrzuciła do kosza kilka obywatelskich projektów, np. te o przeprowadzeniu referendów dotyczących posłania sześciolatków do szkół czy podniesienia wieku emerytalnego. Bez wątpienia największą kompromitacją minionej kadencji Parlamentu była zgoda Senatu na przeprowadzenie referendum w dniu 6 września i wyrzucenie w błoto 90 milionów złotych. Tu nasuwa się pytanie: Czy tak dyspozycyjny wobec rządu i prezydenta Senat jest nam w ogóle potrzebny?
Chyba jednak to nie referendum czy afery obyczajowe najbardziej zaciążyło na niskich notowaniach parlamentarzystów. To wysłana przez ZUS do 20 milionów Polaków ?Informacji o stanie konta ubezpieczonego? zniszczyła opinię polskiego parlamentu! Każdy, kto do końca 2014 roku ukończył 35 lat, dowiedział się, ile wyniesie jego hipotetyczna emerytura z I filara. Dla wielu był to szok. Okazało się bowiem, że człowiek pracujący do 67 roku życia dostanie ? dodatek socjalny nie mający nic wspólnego z emeryturą pozwalającą na godne życie!
Ekonomista Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha, w latach 2006-2007 prezes rady nadzorczej ZUS: – System emerytalny zorganizowany przez państwo, z OFE czy bez OFE, jest oparty na zasadach solidaryzmu społecznego. My nie oszczędzamy na swoją emeryturę, my płacimy na emerytury naszych rodziców i dziadków, w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły na nas. Biorąc pod uwagę demografię, właściwie należałoby się zacząć modlić, by los tak był łaskawy by w dniu naszego przejścia na emeryturę nas… uśmiercił. Mówiąc poważnie, w przyszłości, żebyśmy coś mogli dostać, trzeba będzie wysoko opodatkować nasze dzieci. Ale żeby to zrobić, to one muszą być, a ich nie ma. Po drugie, muszą chcieć pracować w Polsce, a one wyjeżdżają. I po trzecie, najważniejsze, powinniśmy wreszcie lepiej zarabiać.
Cieszę się, że ten rząd i ten parlament odchodzą w niesławie. Lecz małe to dla mnie pocieszenie, gdy pomyślę o mojej przyszłości.

Edward M. Urbanowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.