Przedwielkanocne pisanki

Jeszcze dobrze nie zaczął się nowy 2005 rok, a rozpoczął się dramatyczno – groteskowy wyścig polityczny. Wielokrotnie wykpiwałem oderwane od życia i problemów społecznych, polityczne koncepcje ucieczki do przodu. Ale nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Zaczął się post a czołowi politycy kraju proponują nam coraz bardziej złożone i wątpliwe smakowo potrawy. Chciałbym więc podzielić się z Państwem refleksjami i zaproponować przyznanie dużych przedwielkanocnych pisanek czołowym politykom w kraju.
Pierwsza pisanka która ciągle rośnie jest dla lidera pozaparlamentarnej Unii Wolności – Władysława Frasyniuka. Formacja ta bowiem zaprasza do swojego grona urzędującego obecnie Wicepremiera i Ministra Gospodarki Jerzego Hausnera. Na świecie powszechnie wiadomo, że partia opozycji parlamentarnej jest co zrozumiałe nie tylko przeciw rządowi, ale także na każdym kroku znęca się nad parlamentem w którym nie zasiada. Jeśli dorzucimy do tego podziały ideologiczne i przypomnimy, że Jerzy Hausner do niedawna reprezentował lewicową partię SLD, to rozszerzanie partii opozycyjnej o urzędującego wicepremiera i kreatora polityki gospodarczej rządu można już ze spokojem zgłaszać do księgi Guinessa. A przecież na tym jeszcze nie koniec. Co jeszcze bardziej radosne, pan Przewodniczący Frasyniuk, chciałby widzieć w nowej partii także urzędującego Premiera. Oby w ciągu najbliższych tygodni nie zaczął domagać się obecności w nowej formacji Prezydenta, Prymasa a dalej to już nawet nie chcę myśleć. Przyznaję więc z czystym sumieniem pisankę ze strusiego jaja w niebieskim kolorze.
Zrozumiałe, że pisankę ale w czerwonym kolorze otrzymuje Jerzy Hausner – wybitny mistrz i ekonomista, który z takim zacięciem i skutecznością zwalcza bezrobocie, że po przyjęciu planu Hausnera bezrobocie skoczyło z 16 do prawie 19%. Po trzech latach rządzenia gospodarką w rządzie SLD, pan Hausner na pewno już wie że SLD jest złe. Zdobył się nawet na odwagę, że poinformował o tym swoich kolegów klubowych. Kreator Narodowego Planu Rozwoju, zamierza dalej być w rządzie, wykorzystywać swoje stanowisko do promocji świeżo tworzonej opozycyjnej partii, ma czas na pisanie i komentowanie listów, a zapomina, że zjawisko szczurów uciekających z tonącego okrętu, jest już dobrze opisane nie tylko w świecie zwierząt. Daję więc ministrowi Hausnerowi czerwoną pisankę, ale jajo nie jest tym razem strusie a kukułcze, bo ciekaw jestem bardzo co się z tego jaja wykluje i jaka formacja polityczna będzie je karmić. Spokojnie też Hausnera można zgłosić do wspomnianej księgi, bo bycie w opozycji do partii i rządu w której człowiek się znajduje zdarzało się już nie tylko w polskiej polityce, ale bycie w opozycji do siebie samego, to już nie jest tylko rozdwojenie jaźni. Ech, z rozrzewnieniem człowiek wspomina Lecha Wałęsę, który chciał iść z manifestacją na własny Belweder i krzyczał jestem za, a nawet przeciw.
W tej sytuacji nie mogę zapomnieć o samym Premierze Belce. Rozumiemy wszyscy, że jest bardzo zaaferowany problemem PZU, ale żeby się nawet słowem nie zająknąć na wezwania Frasyniuka pod własnym adresem. Czyżby więc warszawskie wiewiórki dobrze wiedziały!? Rezerwujemy dla pana Premiera jajo przepiórcze.
W czasie najgorętszych protestów w służbie zdrowia, branżowy Minister Marek Balicki wymyślił że skonsultuje problem narkotyków. Zamiast zająć się ustawą, brakiem pieniędzy, protestami pielęgniarek i lekarzy, dramatem pacjentów, co proponuje nam minister – legalizację działki na własny użytek. Panie Balicki – tylko zgniłe jajo.
W tych pierwszych tygodniach nawet bywałym w świecie polskiej polityki szczęka opada na kolana. „Gazeta Wyborcza” tworzy nowe partie u księdza Rydzyka, urzędujący Prezydent zajmuje się zszywaniem resztek polskiej lewicy. Większość ukrywa swoje rodowody, poglądy, dotychczasowe dokonania, może więc trzeba żądać jeszcze jednej lustracji, tym razem politycznej polityków. I do ustawy „Ordynacja Wyborcza” wpisać obowiązek ujawnienia do jakich partii w swojej przeszłości należał kandydat. Na rynku tygodniowych bytów politycznych, w plotkach i felietonach pojawiła się też nowa oferta obozu prezydenckiego – budowa przyszłościowej lewicy w składzie: Unia Wolności, Unia Pracy, SDPl i SLD. Czystymi nowymi liderami w tym składzie mieliby być: Frasyniuk, Mazowiecki i Geremek, Pol i Jaruga-Nowacka, Borowski z Nałęczem, Cimoszewicz, Belka i Janik. Mieliby nie tylko nie przegrać wyborów parlamentarnych ale także ocalić dorobek III RP. Nie słychać coś na tej liście o Millerze i Jakubowskiej, Pęczaku, Sobotce, Długoszu. Czyżby nawet Sebastian Florek był w nowej lewicy nie akceptowany? Była gwiazda Big Brothera odpowiedzialna za rządy SLD?
Ponieważ przy tym bezrobociu robotników w Polsce mało proponuję nazwę: Polska Zjednoczona Partia Lewicy. Piszę to wszystko bez radości, a więcej z goryczą niż złośliwością bo taka sytuacja na szczytach polityki potwierdza dramat państwa i społeczeństwa. Nie dajmy się więc nabrać na te pozorne manewry. Szukajmy i stawiajmy na ludzi, a mniejszą uwagę przywiązujmy do szyldów, bo tylko farba jest nowa, płyta ciągle ta sama, niestety zdarta. W następnym numerze na pewno już nie będzie o polityce.

Janusz Piechociński
www.piechocinski.pl
posel@piechocinski.pl