Rocznik Wołomiński siódma odsłona historii miasta

Siódmy już tom ?Rocznika Wołomińskiego? przyniósł wiele zmian ? zarówno tych istotnych, jak i widocznych. Do tych pierwszych z pewnością można zaliczyć zmianę redaktora naczelnego ? po śmierci profesora Arkadiusza Kołodziejczyka funkcję tę objął Jarosław Stryjek. Zmiana widoczna to nowa szata graficzna okładki ? zmiana dyskusyjna i raczej niepraktykowana w tego typu wydawnictwach. Niezmiennie interesująca pozostaje za to zawartość: ponad 500 stron historycznej wiedzy o mieście opracowanych przez miłośników i pasjonatów historii…

W tegorocznym wydaniu nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnienia o twórcy i redaktorze naczelnym rocznika, zmarłym niedawno Arkadiuszu Kołodziejczyku, wołominiaku z charakteru i ?po kądzieli?, gdyż rodzina Biesiadeckich mieszkała tu od XIX wieku. Zdumienie budzi publikacja listy osiągnięć profesora, na którą poświęcono 22 strony drobnego druku. Imponujące, ale czy interesujące? Wszystkich, dla których siódmy tom to pierwszy kontakt z lokalnymi dziejami, odsyłam za to do krótkiej historii powstania tego wydawnictwa oraz spisu treści dotychczasowych numerów ? z pewnością ułatwi to poszukiwanie ciekawych informacji.

Lektura obowiązkowa w siódmym tomie to 46 stron bogato ilustrowanego wspomnienia ?Bene Meritus. Ksiądz Prałat Jan Sikora? pióra Marzeny Kubacz. Wieloletni proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej rozpoczął swoją duszpasterską posługę w Wołominie w 1962 r., początkowo jako wikariusz i administrator ? na przeszkodzie do objęcia funkcji proboszcza stanęła wojenna przeszłość kapłana. Już po roku pobytu w Wołominie złożył pismo do księdza prymasa o przeniesienie. Spotkał się z odmową, pozostał w mieście do końca swoich dni ? zmarł 17 sierpnia 2011 r. Nie raz powtarzał o swojej motywacji do wstąpienia na drogę kapłańską: ?Po wojnie proponowano mi oddział leśny, lecz ja byłem nie tylko odważny, ale i rozważny. Partyzantką nie pokonamy Związku Radzieckiego, trzeba walczyć innymi metodami, zająć się formacją dzieci i młodzieży?. Poświęcał się temu zadaniu przez 37 lat, aż do emerytury w 1999 r., ale i wtedy nie pozwolił sobie na odpoczynek ? codziennie wstawał o 3.30, o 5.00 odmawiał różaniec, o 6.30 siadał do konfesjonału… W 2009 r. w wywiadzie dla tygodnika ?Idziemy? powiedział: ?Niedawno ksiądz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź wystarał się dla mnie o prałaturę papieską, ale sutanny fioletowej już nie kupowałem. Za późno. Czekam już tylko na spotkanie z moim Panem?.

Zaskoczeniem dla wielu czytelników może być artykuł Przemysława Boguszewskiego ?Bazy rakietowe na obszarze powiatu wołomińskiego. Historia i stan zachowania?. Zapewne niewielu mieszkańców powiatu zdawało sobie sprawę z istnienia baz ?Pustelnik?, ?Struga? czy ?Słupno?. Dziś obiekty te, powstałe w początkach lat 60., są wykorzystywane przez prywatne firmy lub fundacje, nie mają już żadnego militarnego znaczenia.

Zupełnie świeże spojrzenie na rzeczywistość może wywołać u czytelników krótki artykuł Janusza Bublewskiego ?Szkice o Starym Rynku w Wołominie?. Warto poznać dzieje najważniejszego od 100 lat miejsca w mieście, które kilkukrotnie zdążyło już zmienić nazwę: w 1922 r. na plac Górnośląski, po II wojnie światowej na plac 1-go Maja, dziś plac 3-go Maja. Plan zabudowy rynku i okolicznych ulic powstał już w końcu XIX wieku, kiedy to inżynier Henryk Wojciechowski podzielił olbrzymi teren między torami kolejowymi a ul. Lipińską na działki budowlane, wytyczył i nazwał ulice oraz rynek. Do dziś pod niezmienioną nazwą przetrwało wiele z nich, choćby Lipińska, Miła, Polna czy Mariańska. W 1908 r. Wojciechowski podarował część Rynku Ochotniczej Straży Ogniowej z przeznaczeniem na targowisko, dzięki któremu późniejsza OSP miała zapewnione utrzymanie. Dziś funkcja tego miejsca jest zupełnie inna ? nie ma już śladu po remizie, która aż do lat powojennych pełniła ważną funkcję społeczno-kulturalną. Warto poznać przeszłość okalających dzisiejszy plac 3-go Maja kamienic ? każde wyjście na zakupy w okolice starego centrum zyska nowy wymiar… Janusz Bublewski przedstawia historię każdej kamienicy i każdego placu, wiążąc je z nazwiskami wołomińskich kupców i rzemieślników oraz okraszając ciepłymi wspomnieniami i dykteryjkami. Kto by pomyślał, że w latach 60. w Wołominie można było pójść na obiad ?do Murzyna??

Anna Wojtkowska wyczerpująco opisuje historię tablicy znajdującej się na budynku dawnej biblioteki pedagogicznej przy ul. Ogrodowej 1A upamiętniającej nauczycieli ziemi wołomińskiej, którzy zostali zamordowani przez okupantów w czasie II wojny światowej. Odsłonięto ją w 1985 r., w 40. rocznicę zakończenie wojny i 80. rocznicę powstania Związku Nauczycielstwa Polskiego. Na ponad 40 stronach poznajemy każdego z wymienionych, choć dotrzeć do informacji o niektórych z nich było z pewnością trudno.

Zakłady Stolarki Budowlanej w Wołominie przeszły już, niestety, do historii ? stąd też znalazło się dla nich miejsce w siódmym tomie rocznika. Kilkustronicowy, bogato zilustrowany artykuł Teresy Rogulskiej to doskonały początek akcji zbierania pamiątek, dokumentów i wspomnień po Stolarce ? firmie, która przez wiele lat była wizytówką miasta, często bardziej rozpoznawalną od znacznie przecież starszej huty szkła.

Zupełnie nowe fakty i dokumenty prezentuje Anna Wojtkowska w tekście ?Z historii narodowych pamiątek? dotyczącym założycieli Komitetu Budowy Szkoły i Kaplicy im. ks. Skorupki w Ossowie. Czytamy w nim między innymi: ?Komitet uważa, że najwspanialszym pomnikiem, jaki można wystawić księdzu Skorupce, będzie podniesienie do możliwie wysokiej kultury wioski Ossów, jako miejsca, dziś już uświęconego corocznymi pielgrzymkami (w dzień pamiętnej Bitwy Ossowskiej) do bratniej mogiły paruset poległych bohaterów, zabezpieczonej przed zniszczeniem staraniem osobnego komitetu, który prócz tego wystawił u mogiły pomnik z wymienieniem nazwisk poległych. Podniesienie kultury wioski nastąpi przez wybudowanie wzorowej szkoły, uwiecznienie pamięci poległych bohaterów ? przez pobudowanie przy szkole małego choćby muzeum dla zbiorów i planów bitwy, oraz pamiątek po ks. Skorupce. Wreszcie, wznosząc kaplicę, złożymy dziękczynienie Bogu za ten Cud nad Wisłą?.

Ulica Powstańców w Wołominie ma swój urok o każdej porze roku ? nie tylko za sprawą monumentalnych dębów, pomników przyrody. Urody dodają jej modernistyczne kamienice, wskazujące na elitarność tego miejsca.

I rzeczywiście ? była to pierwsza w mieście skanalizowana i wyasfaltowana ulica, skutkiem czego w czasie wojny zamieszkiwali tu niemieccy żołnierze. Agata Sobczak krótkim artykułem ?Historia pewnej kamienicy? utrwala w naszej pamięci obraz ul. Powstańców jako stylowej, przedwojennej dzielnicy. Temu wizerunkowi nie przysłużyło się otynkowanie kamienic z czerwonej cegły… Ich projektantem jest Feliks Sztompka, wołomiński architekt, właściciel kortu tenisowego istniejącego w latach 30. przy ulicy Warszawskiej ? postać warta szerszego zainteresowania choćby z powodu okoliczności śmierci: oskarżony o ?sabotowanie działalności Departamentu Kwaterunkowo-Budowlanego MON na odcinku budowlanym ze szkodą dla obronności państwa? został skazany na śmierć wyrokiem z 3 grudnia 1948 r. Wyrok wykonano cztery lata później… Jednak największą ciekawostką jednego z tych budynków jest fakt, że jego właścicielką aż do 1947 r. była Hanna Nałkowska, rzeźbiarka, siostra Zofii.

?Jerzyska. O odkrywaniu prawdy o rozstrzelanych przez Niemców w sierpniu 1944 r. żołnierzach Polskiego Państwa Podziemnego z Wołomina? to jeden z najważniejszych tekstów tego rocznika. Jarosław Stryjek po raz kolejny podejmuje ważny i trudny temat ?Jerzyków?, który wielokrotnie wzbudzał emocje i dyskusje na łamach lokalnej prasy. Dotyczy on walki oddziału partyzanckiego z oddziałami niemieckimi pod Łochowem w sierpniu 1944 r., a właściwie wątpliwości, jakie pojawiły się w kontekście tego wydarzenia. Wiele z nich wyjaśniają odnalezione przez Jarosława Stryjka niemieckie dokumenty zawierające tłumaczenie pamiętnika jednego z polskich partyzantów. Wiemy już z pewnością, że przeciwnikami polskich żołnierzy podziemia nie była 1. Dywizja Spadochronowo-Pancerna ?Hermann Göring?, ale 7. Dywizja Piechoty wchodząca w skład XX Korpusu Armijnego. Ale to nie koniec ? po polskiej stronie konfliktu nie walczył wcale wołomiński oddział Powstańczych Oddziałów Specjalnych ?Jerzyki?… Zapoznanie się z wynikami pracy Jarosława Stryjka oraz z powtórnie przetłumaczonym na język polski partyzanckim pamiętnikiem to kolejna lektura obowiązkowa siódmego rocznika!

Kolejny tekst Anny Wojtkowskiej dotyczy wołomińskiej nauczycielki Heleny Rebandel oraz jej rodziny, w tym ojca Karola Henryka Streicha, który w 1906 r. był właścicielem piekarni przy ul. Kościelnej 1 i posadził kasztanowiec, który rośnie tam do dziś… Pierwszą pracę Helena podjęła w żydowskiej szkole wyznaniowej przy ul. Pocztowej (Warszawskiej), od 1929 r. pracowała w 7-klasowej Publicznej Szkole Powszechnej Nr 2 (żeńskiej), gdzie uczyła klasę czwartą i siódmą oraz objęła wychowawstwo klasy I b. Ze względu na nazwisko i ewangelicko-augsburskie wyznanie w czasie II wojny światowej wzywana była do podpisania volkslisty, czego konsekwentnie odmawiała, narażając się na szykany. Uczyła w wołomińskich szkołach aż do 1969 r., rezygnując z dalszej pracy w wieku 71 lat z opinią wybitnej metodyczki i wychowawczyni, zwłaszcza w pracy z najmłodszymi. Warto poznać dzieje rodziny Streichów i Rebandlów, związanych z miastem od początku XX wieku.

W roczniku nie zabrakło oczywiście recenzji pokrewnych publikacji wydanych w ciągu ostatniego roku w okolicznych gminach, kroniki Wołomina czy działu ?Wołomińskie biografie? zawierającego tym razem obszerne życiorysy Mirona Pawła Cicheckiego, Wojciecha Józefa Kuntza ? prezesa koła nr 10 NSZ Okręgu Stołecznego w Wołominie czy Czesława Zygmunta Trzcińskiego ? człowieka przez lata bez reszty oddanego sprawom pożarnictwa.

Łukasz Rygało