Sport zawsze był szkołą charakteru

W poniedziałek 22 listopada zmarł Miron Cichecki, Honorowy Obywatel Wołomina, Honorowy Prezes WKS ?Huragan?, legenda wołomińskiego sportu. Aktywny samorządowiec, radny miejski pierwszej demokratycznej kadencji w latach 1990-1994. Odznaczony m.in. Srebrnym Krzyżem Zasługi, Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Krzyżem Armii Krajowej, Złotą Odznaką PZPN i WOZPN oraz tytułem Zasłużony dla Wołomina.Miron Cichecki był związany z Wołominem od 1934 r. To właśnie wtedy 20 letni Miron Cichecki, student Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego zamieszkał w naszym mieście. W tych latach jego ojciec, Józef objął stnowisko burmistrza Wołomina.
Wielu wołominaików pamięta Mirona Cicheckiego jako aktywnego działacza w klubie sportowym Huragan. Sam tak wspominał swój związek z klubem: – Biegałem na sto metrów i skakałem w dal. Dobry w lekkoatletyce byłem już w gimnazjum im. Tomasza Zana w Pruszkowie. Odnosiłem sukcesy, a moją największą konkurentką była siostra Alina, reprezentantka Polski w gimnastyce sportowej na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku. W Berlinie byłem jako korespondent sportowy. Napisałem kilka sprawozdań z przygotowań, spodobało się, a pisać trochę umiałem, bo w gimnazjum konkurowałem w tej dziedzinie z Wojciechem Żukrowskim. Olimpiadę oglądałem z zapartym tchem. Dookoła rodził się nazizm, a zmagania sportowców oglądał Hitler. Za każdym razem, gdy przegrywał Niemiec, wódz demonstracyjnie opuszczał trybuny.
Przed wojną wołomińska młodzież garnęła się do sportu, najlepiej świadczą o tym dzieje ?Huraganu?. Mieliśmy lekkoatletów, Zenona Puchalskiego i Mariana Sarnackiego, równie dobrych co niedościgniony Kusociński. Przypominam sobie czasy, kiedy stadion był na końcu ul. Legionów, pod lasem, prawie trzy hektary podarowane w użytkowanie przez dziedziczkę Wołomina, panią Mossakowską. Jak był mecz, to pół Wołomina wyruszało pod las, z wałówkami, dziećmi, całe rodziny szły na stadion. Każda organizacja sportowa musiała się wówczas utrzymać z własnych środków. Miasto partycypowało tylko w budowie boisk, wtedy wszystkie sporty były sportami świeżego powietrza. Istniało kilka sekcji, należeli do nich studenci, młodzież szkolna, a także kobiety, które grały w piłkę ręczną i siatkówkę. – mówił Miron Cichecki.
Podczas II wojny światowej nasz honorowy obywatel został aresztowany przez NKWD – Wiedziałem, że komu tylko udowodniono taki zarzut, najbliższym transportem jechał na Syberię. Postanowiłem zatem udawać głupiego, mówiłem, że dla mnie AK to akcja kredytowa. Tłumaczyłem wielokrotnie, że pracowałem w Kasie Komunalnej, gdzie byłem kierownikiem akcji kredytowej, właśnie AK. Sprawdzili dokładnie, mój dyrektor potwierdził to co mówiłem. Wtedy zostałem przeniesiony do obozu w Ostrówku koło Klembowa. Tam, zanim udało mi się uwolnić od zarzutu przynależności do AK, byłem już prowadzony na rozstrzelanie. Ostatecznie zostałem przewieziony do Kołbieli, gdzie stacjonował 3 Pułk Zapasowy I Armii Wojska Polskiego i wcielony jako uzupełnienie do 8 Pułku Piechoty 3 Dywizji im R. Traugutta. Wraz z kompanią fizylierów trafiłem pod Choszczówką na pierwszą linię. Dopiero tam przyznałem się do swojego stopnia, a byłem przecież podporucznikiem. Brałem udział w wyzwoleniu Warszawy, potem Bydgoszczy, zdobywałem wraz z 8 pułkiem Wał Pomorski, wyzwalałem Kołobrzeg. Koniec wojny, 8 maja 1945 roku spędziłem na przedpolach Berlina ? mówił Miron Cichecki.
W 1947 r. Po wojnie Miron Cichecki wrócił do Wołomina i wznowił swoją aktywność w Huraganie. Był jednym z inicjatorów powstania Społecznego Komitetu Budowy Ośrodków Sportowych ?Huragan? Wołomin. Nawiązana została współpraca z PKP i wołomiński klub był założycielem zrzeszenia sportowego ?Kolejarz?. Pan Miron był przewodniczącym komitetu budowy, a razem z nim społecznie pracowali: Stanisław Bielewicz, Jerzy Cudny, Wacław Czerwiński, Jan Leśniewski, Wacław Żuławnik, Stefan Jakubowski, Eugeniusz Apanasewicz, Władysław Jasielon, Konstanty Zaremba i Jerzy Żółtowski.
Sport był wielką pasją Mirona Cicheckiego – Dla mnie sport zawsze był szkołą charakteru. Sport uprawiany dla zdrowia i rozrywki, przy pełnym przywiązaniu i umiłowaniu barw klubowych ? te słowa legendy wołomińskiego sportu powinny być dla wielu sportowców mottem życiowym.