Wołomińscy radni

„Wierny
Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście
obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na
względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców”. I
jeszcze jeden cytat z ustawy o samorządzie gminy: „Radny jest
obowiązany brać udział w pracach rady gminy i jej komisji oraz innych
instytucji samorządowych, do których został wybrany lub
desygnowany”.

Czy w pierwszym roku
wykonywania swoich mandatów wszyscy wołomińscy rajcowie
pamiętali słowa złożonego ślubowania i o wziętych na siebie
obowiązkach? Mam wątpliwości.

Pierwszym który
złamał niepisane reguły obowiązujące w każdej szanującej się
demokracji był radny Dariusz Suchenek. Wybrany przez mieszkańców
do pełnienia funkcji radnego z listy Ligi Polskich Rodzin, bardzo
szybko dostrzegł szansę na poprawę swojego bytu i pozycji zawodowej.
Zrezygnował z mandatu radnego by zostać wiceburmistrzem, czyli
pracownikiem Pana Mikulskiego. Młody, mogę to zrozumieć.

Drugi, podobny
przypadek, to radny Andrzej Żelezik. Zasiadał we wszystkich radach od
1990 roku. W wyborach na czwartą kadencję rady otrzymał największą
ilość głosów w całej gminie. I, niestety, prawdopodobnie z
podobnych pobudek jak radny Suchenek, złożył mandat by zatrudnić się
u Burmistrza Mikulskiego na stanowisku pełnomocnika do spraw
kontaktów społecznych. Po co więc kandydował na radnego?

Trzeci przykład,
chociaż innego rodzaju, na jakimś polu łączy się z przywołanymi
powyżej. Chodzi o radnego Pawła Królaka, byłego już
przewodniczącego rady miejskiej. Jak niektórzy jeszcze
pamiętają, na posiedzeniu rady w dniu 21 listopada rozpatrywana była
uchwała o przyznaniu Burmistrzowi Mikulskiemu dodatku specjalnego. W
trakcie dyskusji radny Królak złożył wniosek o obniżenie tegoż
dodatku o połowę, czyli o jakieś 150 złotych miesięcznie, co przy
wysokości burmistrzowskiej pensji stanowi kroplę. Któryś z
radnych nie wytrzymał i zapytał się publicznie Przewodniczącego
Królaka dlaczego pobierał dietę, wynoszącą około 1.800 złotych
w okresie, gdy nie uczestniczył w posiedzeniach rady. Mógł
przecież dla dobra gminy, mimo, że mu się należała, dobrowolnie z
niej zrezygnować.

Głosowanie nad
dodatkiem było już tylko formalnością. Wniosek radnego Królaka
poparła tylko radna Henryka Żabik, przewodnicząca komisji rewizyjnej
rady (!). Po tak spektakularnej porażce w głosowaniu i złośliwych
komentarzach na widowni, Przewodniczący mógł już tylko złożyć
dymisję. I tak też się stało.

Czwarty i ostatni
przykład. Jesienią Przewodnicząca komisji rewizyjnej zapowiedziała
przeprowadzenie w Urzędzie kontroli ściągalności i zasadności umorzeń
podatków gminnych. Po kilku miesiącach pracy komisji okazało
się, że do kasy nie wpłynęło jeszcze około pięciu milionów
złotych. Dane te były znane przed rozpoczęciem kontroli, nic więc tu
komisja nowego nie odkryła, ale dobrze że sprawdziła, zaś kilka
pokontrolnych wniosków tylko usprawni pracę wydziału
finansowego. Nie wszyscy jednak byli zadowoleni z wyników
pracy komisji. Ponoć najważniejszym celem kontroli miało być wykrycie
i upublicznienie faktu umorzenia podatku od nieruchomości pewnemu
zaprzyjaźnionemu z Burmistrzem przedsiębiorcy. Okazało się, że
zbrodnia nie została popełniona! Stąd żal i rozgoryczenie – patrz
przykład trzeci.

Wniosek końcowy: Żadna
z wymienionych osób nie złamała prawa!