Zabrać diety opozycji…

Jan
Żebrowski

Przyjęło się uważać, że odpowiedzialność za sukcesy i klęski na
lokalnym podwórku ponosi grupa radnych posiadająca większość w
radzie, zapominamy jednak, że oprócz nich w tejże radzie
zasiada, często całkiem liczna, grupa radnych opozycji.

Przed ostatnimi wyborami uczestniczyłem w sporej liczbie spotkań
kandydatów z wyborcami. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, w
której kandydat mówiłby, co będzie robił, gdy znajdzie
się w opozycji. Spytałem ostatnio jednego z nich, jak mu idzie
rządzenie. „Słuchaj, cóż ja mogę zrobić, jesteśmy w
opozycji”. Biedny nie wiedział, że to też się zdarza, zupełnie
go to zaskoczyło. Nic nie robi, bo jest w opozycji.

Po jakie licho nam radni opozycji, którzy nic nie robią.
Proponuję na początek zabrać im diety, nie ma pracy – nie ma diet.
Przecież bycie w opozycji, to nie tylko czekanie na okazję, aby
obalić rządzących, a w najgorszym razie przeczekanie za pieniądze
wyborców do następnych wyborów, to też czas na
realizację własnych programów wyborczych.

Wybrano Cię, bo obiecywałeś, że będziesz budował drogi,
kanalizację, walczył o nowe miejsca pracy, poprawę bezpieczeństwa, a
nie dlatego byś nic nie robił, uwił sobie ciepłe gniazdko w opozycji.
Czasami słychać głosy, że będąc w opozycji zdobywa się doświadczenie
i rozeznanie w lokalnych układach i możliwościach, w porządku, ale
nie za moje pieniądze.

Powie ktoś „ci u władzy ponoszą większą odpowiedzialność”,
zgoda, ale tych ocenimy przy następnych wyborach. Ich „zasługi”
są bardziej widoczne, a opozycja?, chce, tylko nic nie może zrobić.
Nie dajmy się oszukać, jeśli radny był w opozycji i nic nie zrobił,
to i dalej nic nie zrobi.

Nie wiem czy moja, przyznaję, dosyć niecodzienna propozycja,
znajdzie wielu zwolenników. Chciałbym jednak, aby był to
wyraźny sygnał: bycie w opozycji nie zwalnia od pracy dla
społeczeństwa. Samorząd lokalny to nie Sejm i Senat, zadania radnych
są zupełnie inne, tu w gminie mamy kilkadziesiąt kilometrów
dróg, czy wodociągów. Proszę nam nie zawracać głowy
swoimi poglądami politycznymi. To często przykrywka do zatuszowania
własnej niekompetencji i prywaty.

Kanalizacja, czy wodociągi naprawdę nie mają odcieni politycznych,
nie mówiąc o tym, że podziały na lewicę i prawicę na lokalnym
podwórku bardziej wynikają z rodzinnych powiązań, kumoterstwa
i znajomości, niż z przekonań politycznych Efekty bywają koszmarne.
Nawet najbardziej rozsądna decyzja przepadnie, jeżeli „naszych”
jest za mało. Jak „ich” przekonać, najlepiej obiecać
jakieś stanowisko. I tak rodzą się patologie.

Szanowny wyborco, w Polsce widać wyraźnie przesilenie polityczne,
wydaje się, że czekają nas w najbliższym czasie duże przetasowania i
kolejne wybory. Pamiętaj, aby każdego kandydata spytać, jak będzie
realizował swoje obietnice wyborcze, gdy znajdzie się w opozycji.