02. Nasz człowiek

Edward M.Urbanowski

Przez kilka dni, na stronie internetowej Życia Powiatu Wołomińskiego toczyła się burzliwa dyskusja o nas samych. Jacy jesteśmy, o czym marzymy, co chcielibyśmy jeszcze zrobić dla siebie i innych. Impuls do tak poważnych rozważań dała pewna Internautka, która robiąc ironiczny wpis pod moim felietonem, sprowokowała tym prostym socjotechnicznym zabiegiem wielu czytelników do zabrania głosu. Mam wrażenie, że chyba nie o taki rezonans Autorce wpisu chodziło, ale czy to ważne … co poeta miał na myśli? Jedno jest pewne. Dla tych kilku dziesiątek osób, które uczestniczyły w tej dyskusji, było to ważne spotkanie.
Wybraliśmy nowy parlament. Tradycyjnie już, po ogłoszeniu wyników, zaczęliśmy szukać wśród nowych posłów i senatorów naszych znajomych. A tych coraz mniej! Na listach jacyś obcy nam osobnicy o których wiemy tylko to, o czym byli łaskawi sami nam powiedzieć w swoich materiałach wyborczych. To chyba zbyt mała wiedza, by takim osobom na drugi dzień po wyborach zaufać. I tu dochodzimy do istoty tych wyborów, tak ważnej dla powiatu wołomińskiego, czyli braku „naszego człowieka” na Wiejskiej.
Czy to tylko pech? Może źli kandydaci? A może to elektorat jest winien? Skłonny jestem winić za ten blamaż raczej elity polityczne, samorządowe, kulturalne i duchowe z terenu naszego powiatu. Starostę, burmistrzów, wójtów, radnych, działaczy partyjnych, przywódców duchowych i media. To chyba oczywiste, że partykularne interesy tych wszystkich osób i instytucji uniemożliwiły nam, wyborcom, porozumieć się w sprawie wyboru „własnego” posła czy senatora. Wydawało się, że porażka naszych kandydatów w wyborach do Sejmiku Mazowieckiego czegoś nauczyła elity, ale widać, że nie. Przez trzy lata nie zdołano wyłonić, w największym powiecie ziemskim w Polsce, ośrodka inspirującego społeczność do wspólnego działania politycznego skierowanego na zewnątrz. Wydawało się, że mogłoby to być starostwo. Ale, niestety, szerzące się w tym środowisku zbyt duże zróżnicowanie partyjne osób tam funkcjonujących, nie mogło budzić w szerokich kręgach społecznych zaufania do podejmowanych przez ten urząd inicjatyw. Taki impuls musi wyjść z innych kręgów i od osób nie zainteresowanych osobistą karierą polityczną.
Rolę taką mogłoby spełniać Życie Powiatu Wołomińskiego. To na jego łamach, jak pokazała dyskusja w internecie, mogłyby się spotykać osoby i poglądy, spośród których wyborca mógłby, w swoistych prawyborach, wyłonić „swojego” kandydata na posła, senatora czy radnego. Gazeta jest do takiej roli przygotowana!

2 przemyślenia nt. „02. Nasz człowiek

  1. cyt.
    „Impuls do tak poważnych rozważań dała pewna Internautka, która robiąc ironiczny wpis pod moim felietonem, sprowokowała tym prostym socjotechnicznym zabiegiem wielu czytelników do zabrania głosu. Mam wrażenie, że chyba nie o taki rezonans Autorce wpisu chodziło, ale czy to ważne … co poeta miał na myśli? „

    Zacytuję teraz definicję socjotechniki, by łatwiej było zrozumieć jakiego rezonansu oczekiwałam:

    „socjotechnika – próba praktycznego podejścia do socjologii; metoda budowania reguł jak skutecznie oddziaływać na grupy i jednostki w celu wywołania pożądanych zmian (przesłaniem socjotechniki jest zastąpienie metody prób i błędów)”

    Tyle mówi definicja. Teraz wyjaśnię, co poeta miał na myśli, dla mnie to ważne. Otóż nie miałam zamiaru prowokować czytelników do zabrania głosu. Chciałam „skutecznie oddziaływać na jednostkę w celu wywołania pożądanej zmiany”, by uniknąć kolejnych prób i błędów.
    Mój „prosty zabieg socjotechniczny” chyba się powiódł, z czego niezmiernie się cieszę. „Jednostka” wygląda na reformowalną, a to daje szansę wyjścia z rutyny i podniesienia poziomu felietonów.

    To właśnie poeta miał na myśli.

    Pozdrawiam :)

Możliwość komentowania jest wyłączona.